MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Do szpitala na własną rękę. Pogotowie ratunkowe: - karetka to nie taxi

Kamil Nagórek
Pani Danuta z mężem Henrykiem w szpitalu.
Pani Danuta z mężem Henrykiem w szpitalu. Kamil Nagórek
Pani Danuta Iżykowicz ze Słupska skarży się, że pogotowie odmówiło przyjazdu karetki, która miała zawieźć jej ciężko chorego męża do szpitala. Dyspozytorka poradziła kobiecie, aby ta wezwała taksówkę. Zdaniem pogotowia to normalna procedura w takich przypadkach.

W środę wieczorem, 28 stycznia, przewlekle chory mąż pani Danuty poczuł się wyjątkowo źle. 58-letni mężczyzna cierpi m.in. na zwłóknienie płuc i sarkoidozę II stopnia.

- Chwilę po godzinie 19 zadzwoniłam na pogotowie z prośbą, aby karetka przewiozła męża do szpitala - mówi Danuta Iżykowicz. - Powiedziałam dyspozytorce o dolegliwościach męża i spodziewałam się, że karetka zaraz przyjedzie. Zamiast tego dyspozytorka pogotowia poleciła mi skontaktować się z lekarzem rodzinnym. Kiedy nalegałam, dalej twierdziła, że traktuję pogotowie jak taksówkę.

Na tym rozmowa się zakończyła. Ponieważ pogotowie odmówiło pomocy, pani Danucie nie pozostało nic innego, jak osobiście zawieść chorego męża do szpitala przy ul. Kopernika. Pojechali tam taksówką. Osłabiony mężczyzna od razu, bez żadnego skierowania, został umieszczony przez lekarzy na oddziale chorób płuc. Przebywa tam do dzisiaj.

Poprosiliśmy dyrekcję słupskiego pogotowia ratunkowego o wyjaśnienie, dlaczego ciężko choremu człowiekowi odmówiono transportu karetką do szpitala. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że dyspozytorka pogotowia podjęła słuszną decyzję, bo przypadek chorego męża pani Danuty nie kwalifikował się do przewozu karetką.

- Karetka może przewieźć chorego z domu do szpitala tylko na polecenie lekarza, który się chorym zajmuje. A w tym przypadku takiego polecenia nie było - tłumaczy Włodzimierz Rutkowski, kierownik działu usług medycznych w słupskim pogotowiu.

- Wiemy, że ten pacjent jest przewlekle chory i że w dniu, w którym wzywana była karetka, był u niego lekarz pod którego opieką się znajduje. On jednak podczas wizyty nie stwierdził konieczności umieszczenia pacjenta w szpitalu.

Nie można jednak nie zauważyć, że przecież nawet gdy lekarz był u pacjenta w domu, to jego stan mógł się później pogorszyć. Według pani Danuty Iżykowicz, taka sytuacja spotkała właśnie jej męża, dlatego kobieta ma ogromny żal do słupskiego pogotowia.

- Przecież bez potrzeby bym ich nie wzywała - mówi nasza czytelniczka. - Trudno jest mi zrozumieć sytuację, w której odmawia się przyjazdu karetki pogotowia do ciężko chorego człowieka, podczas gdy nie raz wożą one zwykłych pijaków znalezionych na ulicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza