Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fakty, wrażenia i refleksje po Ekstremalnej Drodze Krzyżowej

oprac. Wojciech Frelichowski
Od kilku lat tradycją w Słupsku i regionie w okresie Wielkiego Postu jest Ekstremalna Droga Krzyżowa. Tak też było w tym roku. Dwa tygodnie temu wyruszyło na nią kilkaset osób. Przedstawiamy fakty, wrażenia i refleksje uczestników tego wydarzenia.

Ekstremalna Droga Krzyżowa nie jest pielgrzymką. Jest wydarzeniem, w którym każdy uczestnik mierzy się ze swoimi słabościami, zaś kilkudziesięciokilometrowa trasa wśród przyrody sprzyja modlitwie o myślom o religijnym charakterze. Większość osób zabiera ze sobą drewniany krzyż.

Mistycyzmu temu wydarzeniu nadaje fakt, że drogę uczestnicy pokonują w nocy, a do celu docierają nad ranem. Zaś droga prowadzi głównie polnymi drogami i lasami.

W tym roku uczestnicy mieli do wyboru pięć tras o długości od 35 do 53 kilometrów. Większość prowadziła ze Słupska do Ustki. Dwie trasy wytyczono na południe od Słupska po obszarze Doliny Słupi. Po drodze uczestnicy odwiedzają miejscowe kościoły.

Informacjami dotyczącymi tegorocznej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej podzielił się Wiktor Janusz, współorganizator tego wydarzenia.

Ciekawostki

W tym roku wyzwanie podjęło 280 osób. W tym roku najmłodsi uczestnicy - Kamil 8 lat, Lena i Grzesiu 10 lat, przeszli 17 km, Marcin 12 lat przeszedł 30 km. Najstarsi uczestnicy - Andrzej lat 75 - przeszedł 40 km i Janusz 71 lat, przeszedł 30 km. Ten pierwszy ma grupę inwalidzką.

Najdluższą drogę Jerzego Popiełuszki (50 km) wybrała para ze Słupska. Trochę pobłądziła i w rezultacie zmęczeni spali na ławce. Po 17 godzinach zakończyli swoją drogę i zadeklarowali, że w przyszłym roku idą znowu.

Uczestnicy przybyli z wielu miejsc Polski, ale nie tylko: Będzichowo, Biesowice, Bruskowo W., Bolesławice, Bukowo, Choćmirówko, Damno, Damnica, Gdynia, Grabno, Dębnica Kaszubska, Karżcino, Kępice, Kobylnica, Koszalin, Kwakowo, Londyn, Lubuczewo, Łupawa, Machowino, Poganice, Przewłoka, Redzikowo, Rewa, Rusowo (Ustronie Morskie), Rumia, Siemianice, Sławno, Sławsko, Strzelino, Swołowo, Szczecinek, Ustka, Warszawa, Wrzeście, Wytowno, Włynkówko, Złocieniec, Żelkowo, Słupsk.

- Wracają ludzie, których już znam od kilku lat. Niektórzy chodzą całymi rodzinami.
Niektórzy co roku podczas drogi modlą się o swoje dzieci z teoretycznie nieuleczalnymi chorobami, ale nie ustają i to jest piękne! - cieszy się Wiktor Janusz, organizator Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Ludzie chodzą dla różnych motywów.

- Ja namawiam, żeby po prostu iść, przyjąć zasady, tj milczenie, brak rozmów, wziąć z sobą rozważania na 14 stacji i żeby pójść w tej wyjątkowej nocnej ciszy. Wtedy mamy pewność, że tej drogi nigdy nie zapomnimy, że wspomnienia i refleksje będą wyjątkowe. Nigdzie ich nie kupimy. Żyjemy w czasach bardzo dynamicznych, otoczeni różnymi bodźcami praktycznie jesteśmy nimi atakowani cały czas. A tutaj w tą noc możemy spojrzeć na to z boku, zastanowić się, gdzie aktualnie jesteśmy, w jakim kierunku zmierzamy, co zrobiliśmy, robimy „nie tak” lub jak zapytał ksiądz Paweł w trakcie Mszy Św. „czego szukasz?” - mówi organizator.

Trasy EDK od dwóch lat przyciągały kontaktem z morzem. Tegoroczny kierunek został dodatkowo skierowany na Dolinę Słupi, która okazała się zaskakująco piękna i przyciągająca.

Budujące jest też to, że w drogę, włączają się kolejne kościoły, które otwierają w noce swoje drzwi: w Siemianicach, Jezierzycach, Kobylnicy, Kwakowie, Machowinie, Wytownie. Kościoły w Słupsku św. Kantego oraz NSJ od wczesnych godzin rannych też miały otwarte drzwi.

Co roku w Grąsinie dwójka mieszkańców tej miejscowości czeka na uczestników EDK z kawą, herbatą i świeżo upieczonym ciastem.

Refleksje uczestników

„To była moja siódma Ekstremalna Droga Krzyżowa. Siódma i wyjątkowa, bo pierwszy raz oprócz obecności Pana towarzyszył mi mój mąż. Po siedmiu latach się zdecydował. Jeśli ktoś zapyta czy po 16 latach małżeństwa można się ponownie zakochać to odpowiedź brzmi TAK. To była nasza najdłuższa randka. Chwała Panu”.
- Gosia

„W Ekstremalnej Drodze Krzyżowej wziąłem udział pierwszy raz i to od razu w najdłuższym wydaniu, zapisałem się na trasę Maksymiliana Kolbe liczącą 53 km. Pokonanie tego dystansu zajęło mi prawie 10 godzin. Ten czas spędzony na trasie to możliwość wyłączenia się od dnia codziennego, od pędu życia. To czas tylko dla nas, spędzony w samotności i modlitwie pozwala na przemyślenie wielu spraw. To też walka ze swoimi słabościami i bólem, czasem i strachem.”
- Paweł (lat 40)

„Co towarzyszyło mi na początku tej wyjątkowej drogi? Radość, ekscytacja, obawa - czy dam radę, jak to będzie, czy podobnie jak na pielgrzymkowym pieszym szlaku do Częstochowy ostatnio przemierzanym przeze mnie w roku 2000, czy może zupełnie inaczej? W głowie tysiąc myśli - w sercu radość z podjętej decyzji i z Towarzyszki, która zdecydowała się również uczestniczyć w tym wyjątkowym wyzwaniu razem ze mną. Decyzja podjęta, plecak spakowany- a w nim kanapki, coś ciepłego do picia, dodatkowa bluza, płaszcz przeciwdeszczowy i KRZYŻ - symbol tego, że to nie jest taka sobie zwykła piesza nocna wycieczka, ale coś znacznie ważniejszego - moje spotkanie sam na sam z Bogiem.....Nie dotrwałyśmy do końca - ból nogi u mojej Przyjaciółki spowodował, że nie dotarłyśmy do Kościoła Najświętszego Zbawiciela w Ustce. Przyjęliśmy to z pokorą i zrozumieniem- widocznie tyle było nam pisane, kto wie czy za rok nam się nie uda? Najważniejsze, że osiągnęliśmy maksimum swoich możliwości, a tych 5 godzin sam na sam z NIM- nikt nam nie zabierze...
- K M-K

„Od 9 lat jestem trzeźwym alkoholikiem. Moje życie zmieniło się w 2015 roku dzięki łasce Boga, której doświadczyłem. Lata alkoholizmu doprowadziły mnie do depresji, nerwicy lękowej, uzależnienia od tabletek i o włos od stracenia najbliższych czyli żony i syna. W 2015 roku poszedłem na pierwszą terapię od uzależnień, moje życie zaczęło się zmieniać dzień po dniu. Bóg zabrał obsesję picia i depresję. Po roku mogłem odstawić tabletki psychotropowe, które brałem 12 lat, potem zabrał mi palenie papierosów, ale ciągle nie zabierał nerwicy lękowej. Czasami stany były łagodniejsze, a czasami bałem się wyjść z domu. Po 3 latach trzeźwości mój stan znacznie się pogorszył. Wyzwaniem stało się pójście do sklepu czy do pracy. Najgorsze były noce. Zacząłem szukać pomocy i pierwsze co wyciągnąłem różaniec i każdą noc zasypiałem z różańcem w ręku, bo tylko wtedy mogłem zasnąć i zapanować nad atakami paniki. Trafiłem do szpitala na dział nerwic na terapię. Nie chciałem wracać do tabletek. Po 3 miesięcznej terapii moje życie zaczęło wracać do normy. Ataki paniki przestały się pojawiać, ale ciągle pozostał lęk przed nimi. Zacząłem nad nimi pracować zacząłem oddalać się od domu najpierw rowerem na 1 km, potem 5 km, aż w końcu udało mi się dojechać do Ustki. To było tak wielkie przeżycie jak bym wszedł na Mont Everest. Dokładnie rok temu pojechałem na pierwszy maraton biegowy. 42 km biegu w obcym terenie, 300 km od domu – przebiegłem radość ogromna, ale nie z tego, że pokonałem ten dystans, o którym marzyłem odkąd przestałem pić, ale z tego, że pokonałem siebie, swój lęk – biegłem oczywiście z różańcem. Sierpień 2023 diagnoza ciężkiej choroby najbliższej osoby. Powrócił lęk, nerwica i ataki paniki. Trzymałem się dzięki Bogu, wspólnocie i ludziom wokół mnie, skupiłem się jak robot na pomocy rodzinie. Lęk nie odpuszczał jednak zacząłem znowu się opuszczać swoje mieszkanie… Piszę ten tekst 5 godzin przed EDK. Od 3 w nocy spać nie mogę, budzą mnie lęki w nocy, kontuzja kolana się odezwała, wszystko mówi nie, a ja walczę wciąż sam ze sobą i patrzę na obraz Jezusa i Maryi i patrzę. Moje intencje Jezus zna doskonale, nawet ja ich nie znam. Mam z czym iść. Resztę dopisze jutro albo nie dopisze.
Sobota, godz. 11.00 doszedłem. Emocje niesamowite, jedna myśl wyryła się w głowie „Kto chce mnie naśladować niech weźmie swój krzyż i pójdzie za Mną” Kolejny raz w życiu przekonuje się, że z Jezusem mogę wszystko. Lęk nocy przełamany. Owoce EDK będę zbierał przez resztę mojego życia. Do zobaczenia za rok.
- anonimowo

„Założyliśmy sobie z żoną, że nigdzie się nie spieszymy, idziemy na spokojnie, bo w końcu cały rok czekaliśmy na tą drogę krzyżową, na którą nie mogliśmy się doczekać. Początkowo wszystko było ok, ale kryzys przyszedł na 35 km. Jednak wzajemna motywacja, uśmiechy na twarzy wspólnie dotarliśmy do Ustki. Wiadomo nogi bolały, ale o to chodzi Pan Jezus bardziej cierpiał za nas. Jedną z moich intencji był nasz syn. Po podejściu do 1.2.3... stacji JP otworzyłem rozważanie i od razu dostałem odpowiedź, jak ojciec JP zachowywał się w stosunku do swojego syna, ile mu poświęcał czasu. Dostałem odpowiedź czego szukacie.”
- Grzegorz

„Z Kamilem dotarliśmy prawie do Machowina. Ale już było ciężko, musiałam zadzwonić i pojechaliśmy do domku. Tak czy inaczej jestem dumna z syna, przeszedł około 12 km. Widać było że walczy, że oboje walczymy z zmęczeniem i bólem. Syn troszczył się o mnie, i starał się trzymać reguł, co do ciszy podczas marszu. Intencją była wspólna. Co do zrozumienia i miłości w rodzinie. Jestem dumna z jego siły i drogi którą przeszedł. Przerwałam z nim. Nie wstydzę się tego. Zawsze czeka mam nadzieję za rok kolejne EDK. A prośba syna została spełniona, i wiara w niego i jego siły.
– Beata (nieco ponad 40 km)

„Na początku byłam pełna zapału, determinacji i siły. Co ważne EDK była marszem w ciszy, co dodatkowo pozwalało zagłębić się w rozmyślaniach także nad swoją „drogą krzyżową”. Każdy z nas dźwiga swój krzyż. Nie jest ważna wiara. Każdy ma swoje pragnienia, marzenia, każdy przeżywa słabości, chwile zwątpienia, może załamania. Zadajemy sobie pytania: po co?, dlaczego?, mówimy: to nie ma sensu, nie poradzę sobie. W drodze miałam chwilę zwątpienia, nie jedną, myślałam Boże, nie przejdę ani metra więcej, lecz nie zrezygnowałam. Gdy byłam na XIV stacji, klęcząc dziękowałam Bogu, nie za siłę i wytrwałość, ale za to, że dał mi okazję by te siłę i wytrwałość pokazać. EDK ukończyłam, ale moja drogą trwa nadal, ból dopiero przeszedł później. I wtedy przypomniałam sobie, że podczas wędrówki też byłam zmęczona, a jednak zmęczenie minęło, wędrówka zakończona sukcesem. Więc i ten ból minie. Krzyż będzie z nami zawsze, ale to od nas zależy jak bardzo będzie nam ciążył. Ja przezwyciężyłam swoje słabości. Wam życzę tego samego”.
- Basia

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza