- Trener mocno nakrzyczał na ciebie, gdy w końcówce spotkania z Kagerem w Gdyni, przy prowadzeniu 73:72, podałeś piłkę w aut. Miał rację?
- Miał. Ja już się przyzwyczaiłem do jego reakcji. Zrobiłem stratę i szkoleniowiec musiał zareagować. Ja zawiniłem i zespół musiał to odpracować. I tak się stało. Idziemy w dobrą stronę i znowu stajemy się jedną drużyną. Dlatego mam podstawy mówić, że znowu będzie wszystko ok.
- Czy to, że w zespole nie będzie już Huberta Radke, to dobrze czy źle?
- Nie wypada mi tego komentować.
- Rozumiem, ale jak z tak wąskiego składu ubywa jedna osoba, to chyba nie jest dobrze. Więcej musicie grać, jeszcze bardziej angażować się w walkę, odpowiedzialność spada na mniejszą liczbę osób.
- Nie wiem co powiedzieć. Hubert był dobrym zawodnikiem. Taka jest decyzja szkoleniowca i my się jej podporządkowujemy.
- Jakim sposobem wygraliście w Gdyni?
- Bo bardzo chcieliśmy, bo graliśmy zespołowo, bo każdy z nas zapowiedział w szatni, że będzie walczył o każdy metr boiska. Naprawdę wszyscy graliśmy w pełni zaangażowani. W końcu każdy odpowiadał za błąd każdego. Tworzyliśmy zespół.
- Wcześniej tego wam brakowało?
- Znów jesteśmy razem. Coś się u nas przełamało. Poszliśmy razem na kolację. Tam wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i tych dobrych, ale przede wszystkim tych złych. Po niej mam wrażenie, że staliśmy się nie tylko jednym zespołem, ale i jedną rodziną. Jak w życiu.
Rozmawiał Rafał Szymański
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?