Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmarny wypadek w Ustce. Siedmiolatka nadziała się na hak osiedlowego słupka. Dramatyczny ratunek sąsiadki i strażaków

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Dramatyczna akcja ratowania siedmioletniej Amelki w Ustce
Dramatyczna akcja ratowania siedmioletniej Amelki w Ustce Internauta Mariusz
W piątek po południu na ulicy Bałtyckiej w Ustce siedmioletnia dziewczynka miała wypadek. Jadąc rowerem, wpadła na jeden z metalowych słupków oddzielających chodnik od trawnika i nadziała się udem w okolicy pachwiny na hak. Do czasu przyjazdu strażaków dziewczynkę podtrzymywała sąsiadka. W taki sposób, by nie doszło do krwotoku.

Gdyby nie natychmiastowa reakcja pani Wiesławy i szybka pomoc strażaków, nie wiadomo, w jakim stanie byłaby siedmiolatka, która nadziała się na hak jednego z osiedlowych słupków na ulicy Bałtyckiej w Ustce, które nie mają łańcuchów i nie wiadomo po co oddzielają trawnik od chodnika.

- Siedzę w domu, spokojnie piję kawę i nagle słyszę przeraźliwy krzyk dziecka – opowiada pani Wiesława, która po kilku godzinach od zdarzenia wciąż jest roztrzęsiona, mimo że wzięła leki na uspokojenie. - Nie zastanawiając się, wybiegłam z mieszkania w kapciach. Bez telefonu. Zobaczyłam dziewczynkę na rowerze, jak próbuje sobie wyciągnąć z nogi hak od słupka. Przecież rozerwie sobie całe udo! Możliwe, że zsunęła się z roweru i ten hak wszedł jeszcze głębiej. To żelastwo wbiło się jej w nogę trochę niżej pachwiny. To blisko tętnicy! Cały czas miałam w głowie, żeby tego nawet nie próbować tknąć, bo będzie krwotok. Podstawiłam moją nogę pod jej pośladek. Prosiłam ją, by absolutnie nie ruszała nóżką, a ona pytała co jakiś czas, czy ją trzymam.

Amelka była bardzo dzielna. Mówiła, że nie boli, ale przy każdym nawet najdelikatniejszym ruchu, płakała. Pani Wiesława mówi, że krew, którą było widać na nodze dziewczynki, pociekła w momencie urazu, później hak po prostu ją tamował. Po tym nastąpiły chwile, kiedy i Amelka, i pani Wiesława były już u kresu wytrzymałości.

- Wyleciałam z domu bez telefonu. Gdy trzymałam już Amelkę, rozdarłam się na całe osiedle: Niech ktoś wezwie karetkę! - relacjonuje kobieta. - Jeden mężczyzna powiedział, że już ktoś zadzwonił. Mówię mu, żeby dzwonić drugi raz. To dzwońcie po straż, krzyczę. Nie mogłyśmy obie się ruszyć, a moja noga już omdlewała. Ten pan chciał wyciągnąć hak, ale tłumaczę mu, że nie można, bo dziecko się wykrwawi. Przybiegł ojciec Amelki.

Wybawieniem byli strażacy.
- Gdy przyjechali, poprosiłam ich, by mnie zmienili. Powoli, delikatnie. I moją nogę pod pupą Amelki zastąpiła noga strażaka – mówi sąsiadka małej ofiary. - Wtedy strażacy nożycami hydraulicznymi odcięli część słupka i tym hakiem w nodze Amelkę zabrała karetka.

- Zgłoszenie otrzymaliśmy o godzinie 14.55. Dziewczynka nabiła się nogą na element metalowego przydrożnego słupka – mówi kpt. Piotr Basarab, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku. - Na miejsce pojechał jeden zastęp z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Ustce. Strażacy na polecenie medyków odcięli część słupka, aby uwolnić nogę. Następnie przekazali dziewczynkę zespołowi ratownictwa medycznego, który przetransportował dziecko do szpitala.

Tylko częściowo uwolniona Amelka, tuląca słonika-maskotkę, którego dali jej ratownicy, karetką na sygnale pojechała do szpitala. Z hakiem wbitym w udo. Jest już pod opieką lekarzy.
- W tej chwili siedmiolatka przebywa na SOR-ze z raną w okolicach pachwiny. Dziewczynka jest przytomna. Na pewno będzie hospitalizowana – poinformowała „Głos” po południu Monika Zacharzewska-Tomasik z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku.

Ale przychodzą też smutne refleksje.
- Nie uważam, że zrobiłam coś wyjątkowego. Sąsiedzi mi mówili: Jesteśmy z ciebie dumni. A ja im na to: Co mi z tego, że jesteście dumni? Czy ktoś mi pomógł? - pyta pani Wiesława. - Zrobiłam, co do mnie należało. Nie uważam, że to było coś wyjątkowego.

Komu służą te zardzewiałe słupki na osiedlu? Bez łańcuchów odgradzających przejście. I to z niebezpiecznymi fabrycznie wmontowanymi hakami. Czy mają chronić trawę?
- Od kiedy tu mieszkam, a już to sporo lat, nigdy nie było łańcuchów. Te słupki to wymysł jednej sąsiadki. Nawet pogotowie czy straż nie mogą tu wjechać – podsumowuje pani Wiesława.

Na osiedlach takich niebezpiecznych urządzeń jest wiele. Znikają dopiero wtedy, gdy komuś stanie się krzywda. Może cierpienie Amelki pobudzi wyobraźnię właściciela terenu.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza