- Moja siostra od piątku leży w łóżku z wysoką temperaturą. Ma powiększone węzły chłonne. Jest bardzo słaba. W weekend byłam z nią w przychodni zapewniającej świąteczną opiekę zdrowotną. Dwa razy wzywałam pogotowie. Za każdym razem podawano jej leki i sugerowano, że jeżeli stan się nie poprawi, mamy w poniedziałek iść do lekarza rodzinnego. Być może po skierowanie do szpitala - opowiada słupszczanka.
Ponieważ stan kobiety nadal był kiepski, wczoraj rano nasza czytelniczka zadzwoniła do przychodni Salus. - Połączono mnie z lekarką, a ta powiedziała, że ma już zaplanowane cztery wizyty domowe i do siostry nie przyjedzie. Twierdziła, że jeździ tylko do osób starszych i niepełnosprawnych. Sugerowała, by jechać na SOR - opowiada siostra chorej. - Tłumaczyłam, że to nie jest kwestia zagrożenia życia, siostra jest jednak tak słaba, że wizyta w przychodni jest dla niej dużym problemem. Dopiero gdy powiedziałam pani doktor, że nagłośnię sprawę, uległa i zgodziła się na przyjazd.
Zobacz także: Słupscy lekarze odpowiadają przed sądem
Tadeusz Wardziak, manager CZ Salus, nie miał wczoraj możliwości odsłuchania nagrania rozmowy lekarki z naszą czytelniczką. - Jednak sytuacja w przychodni jest teraz naprawdę trudna, bo część lekarzy jest na urlopach i pozostali przyjmują dwa razy więcej pacjentów. Co prawda nie ma szczegółowych wytycznych, kiedy lekarz powinien jechać na wizytę domową, zazwyczaj jednak nasi lekarze po przyjęciu wszystkich chorych w przychodni odwiedzają tych leżących w domach. Oczywiście każda sytuacja rozpatrywana jest indywidualnie i zwykle tacy pacjenci nie wymagają natychmiastowej interwencji. Ponadto lekarze zdają sobie sprawę, jak ogromna odpowiedzialność ciąży na nich i starają się nie odmawiać wizyt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?