MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie potrzebują satysfakcji, a nie lizania loda przez szybę [komentarz]

Zbigniew Marecki
Zbigniew Marecki
W poniedziałek, gdy w Słupsku patrzyłem na zadowolone twarze ludzi, którzy dowiadywali się, że zgłoszony przez nich projekt do budżetu partycypacyjnego, zdobył dofinansowanie, zrozumiałem, co jest w tej formule dzielenia publicznych pieniędzy najważniejsze: poczucie sukcesu!

Tak, i to wcale nie tylko tych, którzy wniosek wymyślili i zgłosili, ale także tych kilkunastu tysięcy ludzi, którzy oddali na nie swoje głosy. Oni także mają prawo do satysfakcji, bo razem już udało i jeszcze uda się coś zrobić. Na razie to co prawda będzie tylko zapis w budżecie miasta na 2018 rok, ale prędzej czy później (czasem z pewnie z pewnym poślizgiem) zmieni się w coś, co powstanie: nowy park, dodatkowy plac zabaw, imprezę, festiwal czy zajęcia, z których skorzysta wiele osób. To z pewnością daje mniejsze lub większe poczucie satysfakcji. W ten sposób buduje także poczucie wspólnoty, bo bez żadnego czynu społecznego, wymuszanego odgórnie, jednoczy ludzi wokół wspólnego celu. Dlatego gratuluję wszystkim zwycięzcom, bo mogą sobie powiedzieć, że zrobili coś dobrego, co docenią, a pewnie będą pamiętać także inni.

Oczywiście są także przegrani, bo w końcu w tym roku dofinansowanie dostało jedynie kilkanaście projektów spośród 63, które doszły do etapu, gdy ludzie mogli na nie głosować. Bez problemu mogę zrozumieć ich gorycz i zawód, ale od samego początku było wiadomo, że wszystkie projekty pieniędzy nie dostaną. Na tym polega ta gra, która nazywa się podział pieniędzy w budżecie partycypacyjnym. Inna rzecz, że w tym roku pieniądze dostały projekty, którym ta sztuka nie powiodła się w minionych latach. Wychodzi na to, że czasem trzeba wymyślić jakiś nowy pomysł na zachęcenie innych do głosowania albo choćby przeprowadzić szkolenie, jak prawidłowo oddać głos, bo gdyby w tym roku można było zaliczyć te prawie 4 tysiące niezaliczonych głosów z powodu różnych błędów, to wynik końcowy głosowania mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Jest jeszcze inna zaleta budżetu partycypacyjnego: on w praktyce tworzy także więzi międzypokoleniowe, bo w tym przypadku swoje projekty zgłaszali zarówno seniorzy, jak i małolaty zainteresowane hip hopem i ich liderzy. Tak więc każde pokolenie mogło znaleźć swój ogródek i wykazać się pomysłowością. A pewnie im więcej razy będziemy ćwiczyć tę społeczną i dobrą zabawę, tym więcej ciekawszych i mniej oczywistych pomysłów będzie się rodzić.

Z pewnością odezwą się krytycy, którzy będą mówić, że budżet partycypacyjny w Słupsku wdrożono tylko po to, aby prezydent Robert Biedroń mógł się chwalić swoją postępowością. Niech się chwali, mnie to nie przeszkadza, bo najważniejszy jest efekt: ożywienie społeczne w mieście i poczucie satysfakcji, które odczuwa wielu ludzi. Tak samo zresztą nie przeszkadza mi, że rząd PiS rozdaje miliardy złotych w ramach programu 500 plus, bo w tym przypadku przynajmniej wiadomo, że dostają je konkretne rodziny, która wydają je tak, jak chcą, zgodnie z ich indywidualnymi potrzebami. Inaczej pewnie mogłyby trafić do jakiś firm lub w ręce lobbystów, którzy niekoniecznie wydaliby je dla dobra milionów ludzi, a jedynie dążyliby do pomnożenia swoich dochodów. Szczerze mówiąc, wolę, gdy miliony dostaną po trochu niż gdy wpływowi i dobrze ułożeni z władcami naszego kraju zgarną całą pulę w imię poprawy naszego wspólnego losu , a inni będą mogli lizać loda przez szybę. W końcu demokracja jest wtedy prawdziwa, gdy z jej owoców może korzystać jak najszersza rzesza ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza