Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takie ładne imię miała

Michał Kowalski [email protected]
Jerzy O. doprowadzony do sądu. Dziennikarzom rzucił: – Umarło mi na ręcach (pisownia oryginalna).
Jerzy O. doprowadzony do sądu. Dziennikarzom rzucił: – Umarło mi na ręcach (pisownia oryginalna). Sławomir Żabicki
19 maja w Jeziorce koło Damnicy pod Słupskiem 54-latek zamordował niemowlę. Sam jest ojcem jedenaściorga dzieci.

W powietrzu błogi spokój. Majowe, gorące słońce potęguje senność. Brukowana, dawno nie remontowana droga, na której z trudem mieści się mały samochód. Żółte pola rzepaku, piękny zapach, pięć niskich domów z czerwonej cegły wzdłuż drogi wijącej się w zakrętach. Nazwa - Jeziorka. W środku osady małe oczko wodne. Bieda.

Dzieci wesoło bawią się z matką. Od czasu do czasu krzyczy, by nie zbliżały się do wody. - Dziennikarz? Wszyscy kłamią - słyszymy w odpowiedzi.

Macie trupa w domu

19 maja, związani uczuciem Urszula S. (34 lata), Tadeusz D. (32 lata) oraz kompan pary - Jerzy O. (54 lata) siedzieli w jednym domu - bliźniaku na wzgórzu. W łóżeczku leżała siedmiomiesięczna Wiktoria, córka Uli i Tadeusza.

Jeszcze rano cała trójka była w pobliskich Grapicach. Jurek umiał naprawiać różne maszyny. Tadkowi zepsuł się komarek. Jurek zrobił go bez problemu. Później razem pojechali do Jeziorki. Żona mechanika powiedziała na odchodne: Ula, tylko im pić nie daj!. - Dobrze! - odpowiedziała Ula, ale pić dała.

Kilka godzin później do Grapic, do sklepu wrócił Tadek z Urszulą. Kupili alkohol. Bardzo długo im zeszła ta wyprawa.

Wiktorię zostawili pod opieką Tadka. Policjantom później powiedzieli, że nie wyglądał na pijanego.

W drugiej części bliźniaka mieszka babcia Tadka. Krzątała się po domostwie. Wujek kosił trawę za domem. Nie wiadomo dlaczego rodzice nie zostawili Wiktorii pod ich opieką.

Słońce grzało. Pachniało. Wujek odwrócił się. Zobaczył pijanego Tadeusza. - Macie trupa w domu - usłyszał.

Nikt nie rozumiał, co się stało

- Nic nie było słychać, nikt nie płakał. Nic zupełnie... - dziwi się babcia.

Wujek wyskoczył na drogę. Krzyczał do ludzi - Dzwońcie na policję! Był w takim szoku, że zapomniał o swoim telefonie. Funkcjonariusze przyjęli sprawę spokojnie. Emocje przyszły, gdy usłyszeli, że we wsi zabito niemowlę.

Babcia weszła do mieszkania Tadka i Uli. Na cementowej podłodze leżało ciało Wiktorii. - Podniosłam ją i przykryłam kocem. Taką siną główkę miała - płacze babcia. - Wytarłam z krwi.

Policja przyjechała prawie w tym samym czasie, co rodzice Wiktorii.

Jurek i Tadek mieli po 3 promile alkoholu. Ula - 1,5. Cała trójka została zatrzymana przez policję. Nie można było ich przesłuchać. Wszyscy byli nietrzeźwi. Nic do nich nie docierało. Prokuratura zleciła opinię biegłym z Gdańska.

Prokurator mówi, że po tym, co zobaczył w Jeziorce długo nie mógł dojść do siebie.

Bił mocno

W poniedziałek, 21 maja, w południe wszystko było jasne. Wiktoria została zamordowana. Ciało dziecka miało obrażenia głowy, złamaną lewą rękę i lewe żebro. Część obrażeń powstała najprawdopodobniej wskutek uderzenia głową w ścianę, podłogę lub jakiś mebel. Mężczyzna bił też dziecko pięścią.

- Biegli stwierdzili, że bił mocno - mówi Maria Pawłyna, prokurator rejonowy w Słupsku.

Jerzemu O. postawiono zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Decyzją Sądu Rejonowego w Słupsku, 22 maja został aresztowany na trzy miesiące. Dziennikarzom w sądzie powiedział, że jest niewinny, że dziewczynka umarła mu na rękach.

Według biegłych bezpośrednią przyczyną zgonu był krwiak przymózgowy z rozległym stłuczeniem kości sklepienia i podstawy czaszki. Wykluczono, że dziewczynka mogła umrzeć w wyniku upadku na podłogę.

Rodzice zrozumieli, co się stało dopiero wówczas, gdy wytrzeźwieli. Matka dziewczynki dostała spazmów. Musiała przyjechać karetka. Ojciec płakał.

Prokuratura postawiła im zarzut braku należytej opieki na dzieckiem. Grozi im od 3 miesięcy do pięciu lat więzienia.

Sąd Rejonowy nie przychylił się do wniosku prokuratury o areszt dla rodziców. 22 maja rodzice otrzymali dozór policyjny. Mają wrócić do osady. Prokuratura zaskarżyła to postanowienie.

Posiedzi w kryminale i już

- Mówił, że po prostu urwał mu się film, że przed oczyma ma tylko strzępy tego co się działo, że pamięta jak upadał - opowiada o zeznaniach Jerzego O., prokurator Pawłyna.

O. jest ojcem jedenaściorga dzieci.

Żona Jerzego O.: - Nie wiem... Nie wiem, co się mogło stać. On swojego dziecka nigdy nie uderzył, a ich tyle mamy...

Stoimy przy płocie. Rozmawiamy. - Od czasu do czasu, wypił jak każdy chłop. Ale naprawdę nie wiem jak on mógł coś takiego zrobić. Przecież on po takiej ilości alkoholu, jak mówią, to nie byłby w stanie się podnieść z fotela. Może był pijany i upadł... - szuka usprawiedliwienia dla tego co się stało. W oczach łzy.

Na podwórku opalają się dwie młode dziewczyny. Córki.

- Ta kobieta. Jak ona mogła zostawić tego dzieciaka z nim?! Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła. Dać pijanemu człowiekowi niemowlę. Dla mnie to ona jest przeklęta! - kończy żona. Obok stoi syn. Słucha w milczeniu.

- Nic mu już nie pomożesz. Posiedzi w kryminale i tyle - wtrąca się starszy mężczyzna o czerstwej opalonej skórze ozdobionej tatuażami. Przyjaciel. - Hej dziewczyny - woła do młódek. Odwraca się do żony Jerzego i powtarza: - Nic już mu nie pomożesz. Kryminał go czeka.

Dom przy pustej, brukowanej ulicy. Ani żywego ducha. W tle głośna, dyskotekowa muzyka. Tuż obok, na wzgórzu wznosi się piękny kościółek, prowadzoną do niego schody wśród zgrabnie przyciętych drzew. Urokliwie.

Takie ładne imię miała

Kobiety z Jeziorki: - Tu normalne miejsce jest. Wójt nam okna wymienił na odejście. Teraz jest nowa pani wójt, mówi że nas stąd wyprowadzi.

Daleko od szosy. Bardzo. Zimą dziewczynom trudno samym iść na autobus kilka kilometrów brukowaną drogą. Jedna musiała zrezygnować przez to z zajęć w Młodzieżowym Domu Kultury.

- Tu nikt mocno nie pije, ale chłop wiadomo, co jakiś czas musi... - tak mówią kobiety napotkane w Jeziorce.

Podwórka zadbane. Wiejskie. Biedne. Na ławce leży "Fakt", "Super Express". - To było straszne, to co się stało, ale czy my jesteśmy temu winni - pyta jedna.
Tadek był karany za włamania, kradzieże i jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Ula miała wpis w kartotece jeszcze ze starego kodeksu karnego. Za przywłaszczenie mienia społecznego.

W zasadzie Normalni ludzie. Nie wyróżniali się niczym. Dziecko było zadbane. Wyprowadzane na spacer. Rodzice mówili wszystkim: Dzień dobry.

- Najgorzej to matka. Czemu ona zostawiła to dziecko pijanemu? Nie mogę tego zrozumieć. Nic nie mogę pojąć. Dlaczego to się stało? - pyta młodsza kobieta.
- Takie ładne imię miała - mówi kobieta na odchodnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza