Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tropie bombowca

Elżbieta Lipińska [email protected]
Bombowiec B-24.
Bombowiec B-24.
Wszystko wskazuje na to, że na polu pod Przekolnem w 1944 roku rozbił się amerykański liberator B-24b.

Wyzwoliciel

Wyzwoliciel

Consolidated B-24 Liberator (wyzwoliciel) - amerykański ciężki samolot bombowy i patrolowy dalekiego zasięgu. Zaprojektowany i zbudowany w amerykańskim koncernie lotniczym Consolidated Aircraft Corporation w liczbie ok. 18000, w wielu wersjach i odmianach. Był głównym bombowcem strategicznym aliantów w czasie II wojny światowej.

Jeśli tak było, będzie to sensacja na skalę krajową, a może nawet światową. Jak dotąd tylko w okolicach Bochni udało się odnaleźć fragmenty takiego samolotu. Makieta Liberatora B-24d prezentowana jest dziś w Muzeum Powstania Warszawskiego.

-Ten liberator tu jest - twierdzi stanowczo Feliks Lewandowski z Bukwicy, który wraz z młodszym aspirantem policji Gerardem Sopińskim z Pełczyc zainicjowali akcję odkopania szczątków maszyny. Emerytowany wojskowy i kierownik posterunku w Pełczycach są pasjonatami historii.

Wiadomości o tym, że przed laty w okolicach Przekolna spadł samolot, docierały do nich od kilku lat.

- Nie jesteśmy łatwowierni, więc staramy się weryfikować takie informacje. Być może jednak lokalizowanie miejsca upadku amerykańskiego samolotu trwało za długo - mówi Gerard Sopiński, który już wie, że przed odkrywcami historii na polu buszowali złodzieje. Stara się ustalić, skąd i dokąd leciał samolot. Ma nadzieję, że pozna historię załogi. Czeka więc na opinię fachowców.

Miał awarię silników

Nam udało się dotrzeć do osoby, która przedstawia się jako naoczny świadek wypadku samolotu. 76-letni Czesław Benedyczak z Chłopowa, gm. Krzęcin, mieszka w tych okolicach od 1941 roku.

Ze swoim ojcem Janem i marynarzem Czesławem Jarmuzem z Białegostoku jesienią 1944 roku pracowali na polu u Niemca Wilhelma Herdera. Zauważyli nisko lecący samolot, który wydawał dziwne odgłosy.

Ojciec pana Benedyczaka był pewien, że to wystrzały, ale marynarz powiedział, że to silniki przerywają.

- Ten samolot miał amerykańską gwiazdę. Leciał wzdłuż torów kolejowych na Barlinek i Lubianę, bo tu kiedyś takie były. Zakręcił nad Chłopowem i skierował się właśnie w kierunku Przekolna. To było w 1944 roku, nie pamiętam, czy w październiku, czy listopadzie - mówi starszy pan.

Potem właściciel gospodarstwa mówił, że samolot się rozbił. Więcej o tym nie słyszeli. Dopiero po wojnie pan Benedyczak widział tuż za Przekolnem wrak spalonej maszyny. - Leciał przy torach i przy torach się rozbił - mówi.

Są ślady po załodze

Mieszkaniec Chłopowa usłyszał od kogoś, że pilot przeżył. Odkrywcy z Pełczyc także mają nadzieję, że ktoś z załogi mógł się uratować. Tę tezę zdaje się potwierdzać informacja usłyszana od jednego z dawnych mieszkańców Przekolna.

Longin Psuja, który mieszka w okolicach Piły, przypomniał historię swojej, nieżyjącej już, matki Michaliny z domu Kalbarczyk. Przebywała tu również na robotach przymusowych. Wspominała, że w czasie wojny dziedziczka z pobliskiego Sobieradza nie pozwoliła Niemcom rozstrzelać amerykańskich lotników. Jej mąż był niemieckim oficerem.

- Nie wiem, ilu ich było. Pewne jednak jest, że mama w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku złożyła takie zeznania w Urzędzie Gminy w Krzęcinie. Prosiła ją o to ta kobieta. Chciała odwiedzić syna w Glen Rock New Jersey w USA i było to jej potrzebne. Nazywała się Kattie Pötter i mieszkała w Baden Baden - mówi Longin Psuja, pokazując fotografie i zachowaną kopertę z adresem. Panie przez wiele lat korespondowały ze sobą.

Ktoś inny wskazał odkrywcom z Pełczyc miejsce pochowania dziewięciu osób. Być może spoczywa tam załoga bombowca. - Nie możemy ujawnić, gdzie to jest, bo przyjdą tacy, którzy dla jednego guzika zbezczeszczą mogiłę - mówi Lewandowski.
Major Andrzej Szutowicz z Drawna ustalił, że w Przekolnie były schowane elementy umundurowania pilotów. - Znajdowały się pod żywopłotem na terenie starej szkoły. Wykopano je w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku - mówi major.

Szczątki zbadają eksperci

To właśnie Andrzejowi Szutowiczowi i Marianowi Twardowskiemu z Drawna dwa lata temu udało się poznać losy załogi innego amerykańskiego samolotu - liberatora B-17. Spadł on w czasie drugiej wojny światowej w okolicach Sieniawy Drawieńskiej, a w miejscu katastrofy lotniczej znaleziono m.in. metalową złączkę od przewodu z napisem: WITTEK. MFG.C.O. CHICAGO PAT 2278337 F.B. Swoim odkryciem zainteresowali Arkadiusza Kalińskiego, dyrektora Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy.

- Przeprowadził on własne śledztwo i ustalił, że do wypadku doszło 29 maja 1944 roku. Tego dnia siły powietrzne Stanów Zjednoczonych dokonały ataku bombowego na obiekty strategiczne Rzeszy Niemieckiej - mówi major Szutowicz.

Arkadiusz Kaliński ustalił, że samolot B17G-15DL był w grupie bombardującej zakłady w Cottbus, czyli dzisiejszym Chociebużu, i został trafiony prawdopodobnie przez niemieckiego FW 190 na północ od tej miejscowości.

Załoga próbowała się ratować. Zginęli wtedy: Robert F. Stewart, Clem Dreyer, James H. Mc Ilroy. Tych, którzy zdołali się uratować, złapali hitlerowcy. Byli to: Donald D. Merrick, Clarence F. Akerman, Edward Jr Stapleton, Jack Sorkin, Harold Avery, Donald E. Bennet.

Opinia

Opinia

major Andrzej Szutowicz, pasjonat historii i militariów: - Uważam, że wykopalisko pod Przekolnem ma duże znaczenie. Na teren dzisiejszej Polski w czasie drugiej wojny światowej spadło czterdzieści amerykańskich samolotów i losy ich załóg nie zostały wyjaśnione. W znanej mi literaturze nie znalazłem informacji dotyczących katastrofy lotniczej w okolicach Pełczyc, a wiemy już, że do niej doszło. Odkrycie Gerarda Sopińskiego może wyjaśnić jedną z tych nierozwiązanych zagadek. Zebranie wszystkich danych, np. tabliczek znamionowych, pozwoli nam określić dokładniej typ samolotu. Przychylam się do opinii, że jest to liberator. Tę sprawę należy jednak poddać ocenie specjalistów. Na terenie powiatu choszczeńskiego zlokalizowano dotychczas trzy takie katastrofy lotnicze.

Na polu pod Przekolnem znaleziono około 200 kilogramów elementów pochodzących z liberatora B-24d. Wśród nich również takie z tabliczkami znamionowymi, które pozwolą ustalić historię tego lotu i załogi.

Jest tam m.in. czujnik elektryczny z numerem seryjnym TOP AN5616-24VD.C MER 6 PART S 1214448 CONTR N W535 CC 31729 WESTINGHOUSE - MANSFIELD oraz goleń przedniego koła, czyli po prostu siłownik hydrauliczny z numerem 17BM 688. I napis: MADE IN USA. - Trzeba trochę czasu, żeby na temat tego znaleziska wypowiedzieli się eksperci - mówią odkrywcy.

Właściciel pola nie protestuje

Poszukiwacze wiedzą już, że na pewno nie uda im się znaleźć jednego z czterech silników, bo ten kilka lat wcześniej ukradli złodzieje i sprzedali na złom. - To skandal. Pewnie wystarczyło na wino - mówi Feliks Lewandowski. - Na tym kawałku szkła z kabiny pilotów widać chyba krew - Gerard Sopiński pokazuje przez lupę dobrze zachowane ślady sprzed ponad sześćdziesięciu lat.

Obaj sądzą, że trzy pozostałe silniki i przód samolotu muszą tu być. Na ich znalezienie potrzeba jednak dużo czasu, bo elementy bombowca mogą znajdować się na obszarze aż pięćdziesięciu hektarów, a oni prowadzili prace tylko na niewielkim jego fragmencie.

- No trudno, zdewastują mi pole - żartuje Maciej Mazur, prezes zarządu spółki Niwa z Przekolna, który zgodził się, aby pracowano na jego polu. - Nie zabraniam szukania historycznych pozostałości. Wiem, że teren zostanie uporządkowany - dodaje. Prace mogą być prowadzone tylko do 20 września, bo pole trzeba przygotować pod uprawę.

Odkrywcy uzyskali zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków. Pomagała im cała rzesza wolontariuszy. - Wiceburmistrz Pełczyc Ryszard Mićko dał nawet koparkę i nie każe płacić za sprzęt. Władysław Gibowski zaopatrzył nas w pieczywo - cieszy się Gerard Sopiński, który na pole przybył z żoną Agnieszką i kolegami z pracy, Henrykiem Filą i Krzysztofem Balickim.

Im też towarzyszyły rodziny oraz grupa innych pasjonatów historii, m.in. Jarosław Gortych, Zbigniew Zieliński, Dariusz Zalewski, Krystian Stanisz, Mateusz Mićko, Mariusz Bijowski, Tomasz Majewski, Mirosław Wójcik, Marcin Michałowski czy Zbigniew Stanisławski z Koszalina i Jakub Ciechanowski ze Szczecina.

- To są ludzie, którzy wiedzą, czego się spodziewać. Niektórzy z oglądających może są rozczarowani, widząc tylko metalowe i szklane elementy. Wiadomo przecież, że nie wydobędziemy samolotu w całości. W dodatku z zapalonymi od ponad sześćdziesięciu lat światłami - żartuje Sopiński.

Przekażą do muzeum

Fragmenty liberatora B-24 d zostaną wyeksponowane w Izbie Historycznej w Pełczycach, część z nich znajdzie się w Muzeum Techniki w Szczecinie oraz w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. - Być może dzięki temu powstanie zalążek muzeum lotnictwa na tym terenie - mówi Stanisław Horoszko, dyrektor Muzeum Techniki, który przyjechał na miejsce poszukiwań

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza