Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamusia zrobiła bach

Renata Kamińska
Gdy Kinga Szymańska straciła przytomność w kuchni, trzyletni synek pobiegł po telefon komórkowy taty i wezwał pomoc.

Gdyby nie on, chora na cukrzycę kobieta mogłaby umrzeć.

- Tu nacisnąłem, tu mówiłem. I już - opowiada mały bohater. I bardzo się dziwi, skąd ta cała wrzawa wokół niego, skąd aż tyle pochwał, tyle zdjęć do gazet, tyle spotkań z panami policjantami. - Dobrze zrobiłem, mamusiu? - pyta niepewnym głosem. A mama mocno przytula go, całuje pyzatą buzię i tylko powtarza: - Mam dzielnego synka

Od dawna czuła się źle

W niedzielę wieczorem tata Krystiana musiał pójść do pracy na nocną zmianę. Kinga Szymańska nie czuła się najlepiej i powinna była jechać do lekarza, ale nie miała z kim zostawić jedynaka. 22-letnia mama Krystiana choruje na cukrzycę. Ostatnio bywało z nią bardzo źle: mdlała, traciła przytomność. Dostała skierowanie do poradni, ale jakoś nie poszła. A to miała pranie, a to pomagała matce, to Krystianek się przeziębił.

Późnym wieczorem Szymańska położyła synka do łóżka. Chciała pooglądać telewizję, ale znowu dostała zawrotów głowy. Wiedziała, że musi zjeść trochę cukru. Poszła do kuchni, sięgnęła po cukiernicę. Nic więcej nie pamięta.

Szloch dziecka w słuchawce

Kilkanaście minut po godzinie 23 w dyżurce Komendy Miejskiej Policji w Łodzi zadzwonił telefon alarmowy 112. Odebrała operatorka - cywilna pracownica policji. Dzwoniło dziecko. Słychać było, że bardzo małe. - Mama źle się czuje - usłyszała.
Dziecko szlochało. - Mamusia zrobiła bach.

Operatorka próbowała jak najdłużej rozmawiać z maluchem, by dowiedzieć się, dokąd posłać karetkę pogotowia.- A gdzie mieszkasz? - spytała chłopca.

- Na Kana Ka. Chwilę później połączenie się urwało.

Wszystkie ulice na Ka

Jeśli dziecko się nie pomyliło, mogło mieszkać przy ulicy Kaczej, Kaczeńcowej, Kadetów, Kadłubka, Kaktusowej, Kaletniczej, Kalinowej, Kaliskiej, Kamińskiego, Karolewskiej, Kasztelańskiej, Kawowej, Kazimierza. W Łodzi jest 28 ulic o nazwach rozpoczynających się na "Ka". To sto kilkadziesiąt kamienic i bloków, tysiące mieszkań. Szukanie igły w stogu siana.

Ale operatorka komendy policji jest profesjonalistką. Przypomniała sobie, że podobny telefon odebrała 16 września. Wtedy także rozmawiała z dzieckiem, które wzywało pomocy dla mamy. Ale wtedy, po kilku chwilach, sama mama wzięła słuchawkę z rąk dziecka. I wyjaśniła, że już czuje się lepiej.
Operatorka szybko odnalazła wrześniowe zgłoszenie. Następnie przy pomocy systemu Command and Control (elektroniczne centrum kontroli i dowodzenia, które archiwizuje zgłoszenia alarmowe) policjanci odszukali nazwę ulicy i numer domu, skąd dziecko dzwoniło we wrześniu. Minutę później do starej kamienicy przy ulicy Kaliskiej mknęła karetka pogotowia i radiowóz policji.

Puk, puk, tu pogotowie

- My byliśmy pierwsi - mówi Danuta Korcz z łódzkiego pogotowia. - Ale drzwi do mieszkania były zamknięte od wewnątrz na zasuwkę. Za drzwiami płakało dziecko. Nie chciało otworzyć. Lekarz zapukał do mieszkania sąsiadów. Byli w domu.- Krystianku, otwórz - prosiła sąsiadka.

Chłopczyk usłyszał znajomy głos i sprawnie uporał się z zasuwką.

Kinga Szymańska leżała w kuchni na podłodze. Była nieprzytomna. Obok matki kucał zapłakany synek. Na podłodze był rozsypany cukier. Gdyby nie telefon z prośbą o pomoc, mama Krystiana zapadłaby w śpiączkę cukrzycową. A to się może skończyć śmiercią mózgu.

Musi się leczyć

Chora dostała zastrzyk z insuliny i odzyskała przytomność.

- Lekarz zbadał ją i stwierdził, że przyczyną zasłabnięcia mogło być obniżenie poziomu cukru - dodaje Danuta Korcz. - Chora przyznała się, że wieczorem nic nie jadła. Obiecała lekarzowi, że zje porządny posiłek i w poniedziałek zgłosi się do przychodni pod stałą opiekę medyczną.

Kinga Szymańska nie chciała jechać do szpitala. Nie miała z kim zostawić dziecka.

- Ustaliliśmy, że dziecko nie jest zaniedbywane przez rodziców - dodaje podinspektor Mirosław Micor z łódzkiej policji. - Jednak życie matki było dwukrotnie zagrożone, dlatego rodziną zajął się dzielnicowy. Powiadomił opiekę społeczną, aby podobne sytuacje się nie powtórzyły.

Szymańscy żyją skromnie. - Chcemy podarować pani Kindze pompę insulinową, żeby nie ryzykowała życiem - deklarują pracownicy pogotowia ratunkowego.

Najtańsza pompa insulinowa kosztuje co najmniej 8 tys. zł. Lepsza nawet 15 tys. zł.

- Dlatego szukamy sponsorów - dodaje Danuta Korcz.- Lekarze i ratownicy z pogotowia zagrali mecz w siatkówkę ze strażakami. Dochód z meczu będzie przeznaczony na pomoc dla chorej pani Kingi.

Duma ich rozpiera

Policja i pracownicy pogotowia nie mają wątpliwości: Krystian uratował mamie życie. - Jestem z niego dumna. Dobrze sobie poradził - płacze Kinga Szymańska. - Uczyłam go, jak ma wezwać pomoc, gdyby się działo coś złego. Ustawiłam w telefonie komórkowym numer policji w szybkim wybieraniu. Tłumaczyłam Krystianowi, gdzie ma nacisnąć.

Mały szybko zapamiętał.

- Pewnie, bo to zdolny chłopak - duma rozpiera babcię Krystiana, Alinę Kotecką. - On już umie odróżnić złotówkę od dwóch złotych. Gdy w cukierni kupuje pączki i słodkie bułki, daje pieniądze i czeka na wydanie reszty.

Babcia Krystiana, która pilnuje aut na pobliskim parkingu, chętnie opowiada także, jak trzyletni szkrab potrafi uruchomić bajkę z płyty i naprawić zabawkę.

Dwa dni po uratowaniu mamusi Krystian był gościem komendanta wojewódzkiego policji. Obejrzał komendę, "przybił piątkę" z policjantami i dostał prezenty: plecak z wyprawką dla przedszkolaka, słodycze i zabawki.

Komendant Lech Biernat zaprosił także operatorkę, która nie zlekceważyła telefonicznej rozmowy z dzieckiem. Skromna telefonistka, która błagała, by nie robić jej zdjęć do gazet, dostała wysoką nagrodę pieniężną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza