Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze bez granic

gs24.pl
Okazywanie paszportów na granicach Polski z krajami Unii Europejskiej i kontrole celne w nocy z 21 na 22 grudnia przejdą do historii. Przemytnicy jednak nie mogą spać spokojnie, Straż Graniczna zostaje i będzie ich ścigać innymi metodami.
Okazywanie paszportów na granicach Polski z krajami Unii Europejskiej i kontrole celne w nocy z 21 na 22 grudnia przejdą do historii. Przemytnicy jednak nie mogą spać spokojnie, Straż Graniczna zostaje i będzie ich ścigać innymi metodami. Andrzej Szkocki
Pas zaoranej ziemi. Pułapki z cienkiego drutu, zasieki z kolczastego. I wszędzie mundury - po jednej stronie polskie, po drugiej niemieckie.

Opinia eksperta

Opinia eksperta

Ppłk Jacek Ogrodowicz, rzecznik komendanta Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej:

- Przystąpienie Polski do układu z Schengen nie oznacza, że zniknie Straż Graniczna. Zmieni się jedynie struktura organizacyjna POSG i sposób działania. Zasadnicze zadania pozostaną bez zmian: walka z przestępczością, kontrola określonych obszarów, współpraca z innymi służbami, społeczeństwem. Podstawową formą służby będą patrole mobilne.

Tak wyglądała granica jeszcze w 1974 roku. 21 grudnia to będzie zamierzchła historia. Wchodzi układ w Schengen.

W latach 70. pas drogi granicznej był objęty całkowitym zakazem wstępu. Stały tam zasieki z drutu kolczastego i zamaskowane pułapki. Z cienkiego drutu, na wysokości 20-30 cm, spleciona była pajęczyna. Jeśli ktoś w nią wpadł, nie miał szans się wydostać.

- Po naszej stronie byli żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza, po niemieckiej na przejściach było Stasi, a na zielonej granicy Grenzgruppe - wspomina płk Andrzej Wyganowski. Były komendant Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej po Szkole Chorążych w Kętrzynie do oddziału WOP w Kołbaskowie trafił w 1974 roku.

Mur z laserów

Na całym lądowym pasie zainstalowany był system podczerwieni. Wiązki laserowe tworzyły nieprzerwaną linię od Świnoujścia do Pargowa, gdzie granicą zaczyna być Odra.

Wystarczyło, że coś lub ktoś przerwał przerwał laserową wiązkę, a strażnik WOP miał sygnał na monitorze. System miał też swoje wady. Nie identyfikował, czy na laserowej linii stoi człowiek, czy zwierzę.

Wysyłano patrol. Wówczas w pasie granicznym co 10-15 kilometrów była strażnica WOP. Każda obsadzona przez około 60 ludzi ze sprzętem i samochodami. Codziennie skoro świt patrole sprawdzały, czy na zaoranej ziemi nie ma jakichś śladów. Jeśli były odciśnięte ludzkie stopy, szukano uciekiniera.

Chociaż Polska i NRD były trybami jednego, sowieckiego systemu, granica stanowiła zarówno fizyczny, jak i mentalny mur między tymi państwami. - Do końca istnienia NRD nie było żadnej współpracy między WOP-em, a służbami granicznymi Niemiec - przyznaje płk Wyganowski. - Czuliśmy ogromną niechęć Niemców do nas. Mówię o służbach granicznych, nie o mieszkańcach.

Strzelali do naszych

Na zielonej granicy Niemcy strzelali bez zastanowienia.

- Pamiętam tragiczną historię polskiego żołnierza, który zdezerterował - wspomina nasz rozmówca. - Chłopak uciekł z koszar szczecińskiej jednostki. W okolicy Kołbaskowa przekroczył granicę. Niemcy zastrzelili go na pasie oddzielającym jezdnie autostrady. Pamiętam, jak niemiecki oficer szczycił się tym, że go zabił. Podkreślał, że to nie pierwszy Polak, którego zastrzelił.

Jaskółka nowego

W maju 1991 roku Wojska Ochrony Pogranicza zostały przeformowane na jednostki typu policyjnego.

- Mieliśmy pół roku, by się przeformować z formacji wojskowej na oddziały Straży Granicznej - mówi b. komendant.

Zasady przekraczania granicy i odpraw nie zmieniły się po likwidacji WOP. Ale pogranicznicy, zamiast siłowych, zaczęli stosować operacyjne systemy ochrony granicy. Zlikwidowali zasieki, pułapki, podczerwień itd.

Zaczęli współpracować

- Po połączeniu Niemiec zlikwidowano Stasi i Grenzgruppen, pojawiły się oddziały Grenzschutzu - dodaje pułkownik. - Zaczęliśmy współpracować. Choć na początku Niemcy traktowali nas trochę jak ludzi z buszu, szybko się przekonali, że jest inaczej. Po kilku latach często uczyli się od nas. Teraz możemy mówić o wspólnej granicy. Wcześniej nie było zaufania.

Powstały polsko-niemieckie patrole, łączność radiowa między służbami granicznymi obu stron. Prowadzono wspólne akcje graniczne. W Kołbaskowie powstał pierwszy polsko-niemiecki punkt kontaktowy. Służby obu krajów już nie dublowały się na zielonej granicy, chroniąc na przemian kolejne odcinki pasa granicznego.
Wiele praktycznych zmian wprowadzono na przejściach: m.in. wspólne odprawy samochodów.

Schengen pod choinkę

Z 21 na 22 grudnia granice wewnętrzne Unii Europejskiej będzie można przekraczać w każdym miejscu bez dokonywania odprawy granicznej. Po prostu przejedziemy z kraju do kraju jak z miasta do miasta. Bez zatrzymywania się.

Nareszcie! - cieszy się Tadeusz Nieśmiertelny, którego syn kupił dom w Pampow (Pępowo), po niemieckiej stronie. - Od Szczecina to niedaleko, ale trzeba było za każdym razem przechodzić kontrole. Dłużej stałem na granicy niż jechałem.

Z Polic do Löcknitz (Łęknica) i z powrotem codziennie autobusami jeździ 135 uczniów. - Dowożą ich do Niemiecko-Polskiego Gimnazjum - mówi Beata Golisowicz, dyrektor Zespołu Szkół w Policach. - W jedną stronę jadą około godziny, razem z odprawą. Teraz zyskają kilkanaście cennych minut, by trochę dłużej pospać.

Z 16 przejść granicznych pozostaną dwie placówki na Odrze, jedna w Szczecinie (przejścia graniczne: Szczecin-Port, Trzebież, Nowe Warpno) oraz lotnicze przejście graniczne w Goleniowie. Z drogowych - Świnoujście - Ahlbeck i Świnoujście - Garz (Grodziszcze).

- Tam nie będzie odpraw. Nadal będziemy je robili tylko na granicach zewnętrznych Unii, a do takich zalicza się morskie i lotnicze przejścia graniczne - mówi kmdr por. Grzegorz Goryński, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Na piechotę do Europy

Do Europy zbliżaliśmy się małymi krokami. Stopniowo przybywało przejść granicznych, odprawy były coraz szybsze.

Pod koniec 1995 roku uruchomiono 17. przejście graniczne w naszym regionie, Rosówek - Rosow (Rosowo). A w styczniu następnego roku przybyły trzy kolejne, tym razem dla tzw. małego ruchu granicznego: Buk - Blankensee, Bobolin - Schwennenz (Świnińsko) i Gryfino - Mescherin (Moskorzno). To były pierwsze tego rodzaju punkty graniczne w całym pasie polsko-niemieckim. Przeznaczone wyłącznie dla pieszych i rowerzystów, zamieszkujących rejony przygraniczne. Mogli przekraczać granicę za okazaniem dowodu osobistego.

Musieli się przekonać

Na początku korzystających z tych przejść było niewielu. Kilka, czasami kilkanaście osób przejeżdżało na drugą stronę przez Buk, kilku spacerowiczów pojawiało się na przejściu w Gryfinie, zaś w Bobolinie bywały dni, iż przez granicę nie przeszedł nikt.
Czyżby chybiony pomysł? Nie. Ludzie musieli się przyzwyczaić, dowiedzieć, co ciekawego jest po drugiej stronie. Poza tym był to okres, kiedy jeszcze w mentalności większości przygranicznych mieszkańców mocne zakorzenione były stereotypy Polaka, Niemca. Szwankowało też oznakowanie.

Po omacku trzeba było szukać przejścia w Buku, podobnie w Bobolinie. Nie inaczej było po stronie niemieckiej. Trudno było trafić do Schwennenz, Mescherin czy Blankensee.

Po drugiej stronie

Do Mescherin spacerkiem 3,5 km idzie się około 25 minut. Zaledwie kilkaset metrów dalej, nad Odrą, leży Mescherin Nord, niewielka miejscowość letniskowa. Jest pole biwakowe, przystań żeglarska. Warto zobaczyć kościółek z drewnianą dzwonnicą. Atrakcją jest również Międzynarodowy Park Krajobrazowy Doliny Dolnej Odry.

Z Mescherin do pobliskiego Gartz (Gardziec Odrzański) mamy zaledwie kilka kilometrów. Miasteczko zachowało wiele świadectw dawnej świetności. Z daleka rzuca się w oczy baszta, pamiętająca jeszcze czasy wczesnego gotyku. Ocalały również fragmenty fortyfikacji, okalających stare miasto. W ich obrębie góruje piękny gotycki kościół (Pommerschen Evangelischen Kirche): przetrwała zadaszona tylna nawa i wieża, połączone bocznymi murami.

Schwennenz znajduje się kilometr od "małego" przejścia. Wioska kryje w sobie niewiele atrakcji. Stąd można ruszyć w kierunku Grambow (Grębowo), Pasewalku (Pozdawilk) czy Löcknitz. Jadąc w kierunku Löcknitz, między Ramin (Rąbino), a Schmagerow (Smogorzowo), na rozstaju dróg stoi niewielki, opuszczony kościółek z przełomu wieków. Zachowany w niezłym stanie.

Z Boock do Buku

Od strony niemieckiej, z Boock (Buk), można rowerowymi szlakami jechać do Blankensee. Leśna trasa ma 5 km, okrężna 16 km. Do niedawna była zastrzeżona tylko dla wojska. Blankensee liczy około 500 mieszkańców. Typowo "pruskie" budowle, o ryglowej konstrukcji, duży kościół.

Przejścia małego ruchu granicznego nie były nigdy oblegane. Ale był to kolejny krok do oswajania nas z ideą wspólnej Europy. Jeszcze kilka lat wcześniej mieszkańcom Bobolina, Gryfina czy Buku przez myśl nie przeszło, iż będą mogli wybierać się na spacer do swoich zachodnich sąsiadów z dowodem w kieszeni. Tym bardziej nie wyobrażali sobie chwili, kiedy znikną punkty graniczne i nie będzie odpraw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza