Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samotny rejs dookoła świata Nataszy Caban

Redakcja
Natasza Caban na jachcie Tanasza Polska podczas pierwszego etapu jej wokółziemskiego rejsu. Wystartowała w lipcu 2007 roku z Honolulu na Hawajach.
Natasza Caban na jachcie Tanasza Polska podczas pierwszego etapu jej wokółziemskiego rejsu. Wystartowała w lipcu 2007 roku z Honolulu na Hawajach.
Brak snu to chyba największy wróg żeglarzy samotników. Ale jeszcze gorszym jest rutyna, bo wtedy popełnia się błędy.

Lęk też jest. Oczywiście, że boję się, ale strach uczy pokory.

W nocy na jachcie budzi się co dwadzieścia minut, by rozejrzeć się, czy jakiegoś statku nie ma w pobliżu. Któregoś razu nie usłyszała budzika. Gdy później się obudziła, zobaczyła płynący prosto na jej jacht oświetlony statek rybacki. Zaczęła wywoływać go przez radio, ale nikt się nie zgłaszał. W ostatniej chwili zrobiła zwrot, by uniknąć zderzenia. Udało się. Wtedy ktoś odpowiedział przez radio. Nawet nie wiedzieli, że mogli rozjechać jacht z samotną żeglarką. Była na nich zła, ale tylko poprosiła, by w przyszłości bardziej uważali.

Pokażę, że warto marzyć

Natasza Caban opowiada o tej przygodzie spokojnie, a mnie przelatują ciarki po plecach. Żeglarka tłumaczy, że ciągłe czuwanie, awarie, usterki są wpisane w codzienność samotnego rejsu. Woda po horyzont i miarowe kołysanie. Napięcie, lęk o jacht i walka ze zmęczeniem. To wszystko jest częścią marzenia, które realizuje. Ona, nikomu nieznana dziewczyna z Ustki nad Bałtykiem. Wymarzyła sobie samotny rejs wokół globu i chce być najmłodszą Polką, która tego dokona.

- Nie usiłuję zrobić z siebie wielkiego żeglarza - mówi. - Zamierzam jedynie samotnie opłynąć świat i pokazać ludziom, że warto marzyć. Chcę sprawić, aby uwierzyli, że wytrwałość doprowadzi każdego do celu.

Rejs rozpoczęła pod koniec lipca w zeszłym roku. Na 10-metrowym jachcie Tanasza Polska wypłynęła z Honolulu na Hawajach. Po 34 dniach samotnej żeglugi dopłynęła do Port Vila na Vanuatu. Stamtąd po miesięcznym postoju przeznaczonym na naprawy ruszyła do Port Moresby w Papua - Nowej Gwinei. Musiała zrobić przerwę w podróży. Przygotowuje się do kolejnego etapu, który zacznie się późną wiosną.

Miłość

Natasza miała trzynaście lat, gdy ze starszą siostrą pojechała na obóz żeglarski. Najpierw zakochała się w żeglarzu, który teraz jest bardzo znanym żeglarzem i dowodzi bardzo znanym żaglowcem. Zaraz potem zakochała się w żeglarstwie.

- Żeglarz jak to żeglarz, popłynął w siną dal - opowiada Natasza. - Ale zostawił mnie z marzeniami o żeglowaniu, o pokonywaniu linii horyzontu. Bardzo chciałam pływać, zdobywać żeglarską wiedzę.

Już nie opuściła żadnego obozu żeglarskiego, żadnych regat, krok po kroku zdobywała patenty. Żeglarstwo było najważniejsze. Do matury podchodziła trzykrotnie, bo zawsze brakowało jej czasu. Jedynie języków uczyła się solidnie.

Jako siedemnastolatka pojechała autostopem do Cuxhaven w Niemczech, by tam zamustrować na jacht. Rozpłakała się z bezsilności, gdy usłyszała, że żeglarka ich nie interesuje.

Początkowo rodzice oponowali, chowali jej paszport, w końcu się pogodzili z żeglarską pasją córki. A ona postanowiła, że w przyszłości żeglując będzie zarabiać.

Z Paryża do Sydney

Gdy jej siostra Agnieszka studiowała na Sorbonie w Paryżu, Natasza ją odwiedziła. Znalazła pracę jako opiekunka do dzieci i chodziła do szkoły językowej. Ale w każdy weekend stopem jechała do St. Malo z nadzieją, że znajdzie jacht, do którego załogi będzie mogła dołączyć. Znalazła. Zostawiła Paryż i na francuskim 25-metrowym jachcie spędziła wiele miesięcy. Uczyła się żeglarskiego rzemiosła.

Któregoś razu zobaczyła w telewizji relację z regat Sydney-Hobart. Głośno powiedziała, że powinna tam być. W następnym roku była. Pieniędzy starczyło na bilet lotniczy w jedną stronę. W Sydney wylądowała z 12 dolarami w kieszeni. Znalazła pracę w tamtejszym klubie żeglarskim. Codziennie pływała.

Dobrą passę przerwał wypadek. W silnym sztormie złamał się maszt, jacht się wywrócił. Natasza wypadła za burtę. Przytomność odzyskała w szpitalu. Odetchnęła, gdy usłyszała, że uratowano całą siódemkę żeglarzy.
Szybko wróciła do pływania. A po paru tygodniach dostała propozycję przeprowadzenia jachtu Stray bit z Australii na Hawaje. Nie wahała się. Popłynęła razem z amerykańskim żeglarzem Brianem Caldwellem. Miał za sobą samotny rejs wokół globu jako najmłodszy żeglarz na świecie.

To wtedy narodziła się idea jej samotnego rejsu dookoła świata.

Zupki chińskie na sucho

To było siedem lat temu i prawie tyle czasu trwały przygotowania do wyprawy. Jacht Stray bit zmienił nazwę na Tanasza Polska. A Natasza pracowała jak szalona i zbierała pieniądze na jego wyposażenie. Bardzo pomogli jej Polacy z Chicago: Andrzej Płucienniczak i Krzysztof Kamieński, żeglarz z którym kiedyś żeglowała po Karaibach. Pomaga jej Roman Paszke. Trasę ustaliła po wielu rozmowach z żeglarzami.

- Żeglarze to ludzie, którzy zawsze są otwarci na pomoc i dzielenie się doświadczeniami - podkreśla. - Sporo cennych rad usłyszałam od Macieja Krzeptowskiego, który kiedyś Marią okrążał świat.

Aby trafić na najlepszą pogodę do żeglowania, Natasza powinna była wyruszyć na początku czerwca zeszłego roku. Ale przygotowania się opóźniły i wypłynęła pod koniec lipca.

Jej jacht posiada silnik, radio, telefon satelitarny, komputer, autopilot, samoster, nowy żagiel. Ale nie ma lodówki, toalety ani prysznica. Żeglarka wzięła 30 galonów paliwa, zapas słodkiej wody, ulubione książki, konserwy, soki, jakieś herbatniki i mnóstwo chińskich zupek.

- Nie jestem wybredna i jedzenie nie jest dla mnie najważniejsze - przyznaje. - A zupki chińskie mogę jeść nawet na sucho z keczupem, musztardą lub z miodem. Zresztą w czasie samotnej żeglugi nie ma za dużo czasu na gotowanie. Jacht wymaga ciągłej uwagi, kontroli żagli, olinowania. Zaniedbanie tego zawsze powoduje kłopoty. A czasem zmęczenie jest tak silne, że na nic nie ma się ochoty. Brak snu to chyba największy wróg żeglarzy samotników. Ale jeszcze gorszym jest rutyna, bo wtedy popełnia się błędy. Lęk też jest. Oczywiście, że boję się, ale strach uczy pokory.

Jak królowa

Jaki był ten pierwszy etap już wiemy. Natasza cały czas miała problemy z silnikiem i żaglami. W dodatku pogoda dała jej zdrowo w kość. Dwa tygodnie silnych wiatrów, sztormów i zero słońca. Do Port Vila na Vanuatu przypłynęła wykończona. A tam przyjęto ją niemalże jak królową. Była honorowym gościem mariny.

Jeszcze serdeczniej było w Port Moresby w Papua - Nowej Gwinei. Czekała telewizja, dziennikarze. Natasza była pierwszą kobietą, która samotnie przypłynęła jachtem do tego portu. O tym, że tam będzie, poinformowała tamtejszą marinę jej siostra. Jest dobrym duchem wyprawy. Mieszka z mężem w Chile, jest w stałym kontakcie z Nataszą i dokładnie śledzi kolejne etapy jej rejsu.

Z gazet, telewizyjnych relacji dowiedzieli się o niej polscy misjonarze i przyjechali do portu. - Byli cudowni, wspaniale się mną zajęli w czasie choroby - opowiada Natasza. - Podejrzewano malarię, ale na szczęście było to tylko solidne przeziębienie. Planowo powinnam z Vanuatu popłynąć od razu na Wyspy Kokosowe na Oceanie Indyjskim. To długa trasa. Świadomie zrezygnowałam, bo wskutek opóźnień nie zdążyłabym przed sezonem huraganowym na Oceanie Indyjskim. Stąd wybrałam Port Moresby. Tam jacht jest bezpieczny. Nie warto szarżować. Błędy na morzu kosztują życie. Dlatego zawsze słucham najlepszych i cały czas chcę się uczyć od najlepszych.

Z lotu ptaka

Na przełomie maja i czerwca chciałaby wrócić na jacht. Już wie, że od razu zamontuje specjalne urządzenie skutecznie alarmujące, gdy w pobliżu są statki. To spory wydatek, ale pieniądze musi zdobyć. Oczywiście przeprowadzi remont jachtu i prawdopodobnie popłynie do Australii. Zaprosiła ją tamtejsza Polonia. A potem ma już być zgodnie z planem, a więc Wyspy Kokosowe, Mauritius, Afryka Południowa, Wyspa Św. Heleny, Karaiby, Kanał Panamski i powrót na Hawaje. Cała wokółziemska eskapada ma zająć - z przerwami - około półtora roku.

A co potem? A potem, dla odmiany Natasza chce spojrzeć na świat z lotu ptaka. Marzy o kursie pilotażu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza