Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zjadałam nawet trzy obiady

Fot. Archiwum
Operacja zmniejszenia żołądka, przeprowadzona w szczecińskim szpitalu.
Operacja zmniejszenia żołądka, przeprowadzona w szczecińskim szpitalu. Fot. Archiwum
- Nie jesteśmy głupi ani leniwi. Jeśli szukamy pracy, to nie po to, by zaraz iść na zwolnienie. Pod tymi kilogramami tłuszczu kryją się cudowni ludzie.

- O, taka byłam - Zuzanna zatacza krąg rękami. - 170 kilogramów przy 176 centymetrach wzrostu. Nie mogłam się nawet objąć.

Przed dwoma laty szczecinianka zdecydowała się na operację odchudzającą. Założono jej by-pass żołądkowo-jelitowy, który ogranicza pojemność żołądka.

Już dość!

To była ostatnia chwila, żeby coś ze sobą zrobić. Pojawiły się pierwsze sygnały pogorszenia stanu zdrowia. Niepokojące wyniki krwi i moczu. Szybko się męczyła.

Nie mogła wejść na drugie piętro.- Bałam się cukrzycy, nowotworów, tego wszystkiego, co się wiąże z otyłością - mówi Zuzanna.- No i był też oczywiście wstyd. Wstydziłam się wyjść na ulicę. Ciągle siedziałam w domu. Jeśli już musiałam gdzieś pójść, szłam opłotkami. Najlepiej, żeby mnie nikt nie widział.

Nie tylko kontakt z ludźmi wzbudzał jej obawy.- Ciągle się bałam, że coś się pode mną zarwie. Nigdy nie przechodziłam po kładce na dworcu kolejowym. Wolałam przebiec ukradkiem po torach. Po prostu miałam świadomość swoich kilogramów - mówi Zuzanna.

Śmiali się ze mnie

- Patrz mama, jaka tłusta świnia - kilkuletnia dziewczynka szarpie matkę za rękaw. Zuzanna słyszy ich śmiech. Wie, że śmieją się z niej.- Nie mogłam zrozumieć, dlaczego matka nie zwraca dziecku uwagi, że tak nie można mówić o drugim człowieku. Takich sytuacji było całe mnóstwo - przyznaje Zuzanna. - Na spotkaniu klasowym koledzy poznali mnie tylko po tym, że byłam gruba.

Na szczęście byli też ludzie, którzy potrafili okazać jej serce.- Moja pani doktor, lekarz rodzinny do której chodziłam, zawsze się cieszyła, kiedy schudłam choć kilogram. Bardzo mnie wspierała - mówi Zuzanna. Na duchu podtrzymywał ją też mąż.

Kiedy to się zaczęło?

Mała Zuzanna zjadała trzy obiady. W przedszkolu, w domu i kiedy przychodził z pracy tata. - Gdzie się to mieściło?- zastanawia się już dorosła Zuzanna.- Ale kiedyś tak było: dzieciak zdrowiuteńki to dzieciak dobrze odżywiony. W domu zawsze jadło się dużo i tłusto.

Nastoletnia Zuzanna ważyła już 80 kilo. Ciała ciągle przybywało. Zuzanna założyła rodzinę. Pojawiły się problemy: choroba dziecka, brak pracy. Ciężkie lata 90-te. Zuzanna szukała pociechy w lodówce.

- To nie było jedzenie, ale żarcie. Ciągle żarłam. Nie mogłam się powstrzymać. Potem już nawet od wody tyłam. I kiedy tak jadłam, czułam się szczęśliwa - przyznaje.- Tylko ubrania były coraz większe.

W lutym 2006 r. Zuzanna ważyła 170 kilogramów.

Jesteśmy zupełnie sami

Diety niewiele dają. - Stosowałam je od osiemnastego roku życia. Co chwilę coś innego. Jak schudłam 10 kilo, to potem przytyłam 15. W trzydziestym roku życia zrezygnowałam - mówi Zuzanna.- Pomyślałam, że może jak przestanę tak eksperymentować i organizm się uspokoi, to same kilogramy znikną.

Spadek wagi dało leczenie endokrynologiczne (endokrynolog zajmuje się zaburzeniami hormonalnymi). - Ale nie każdy podoła. Nie radziłam sobie - mówi Zuzanna. - Alkoholicy mają własne poradnie i przychodnie. Terapeutów, którzy są na każde ich wezwanie. A tacy ludzie jak ja, z chorobliwą otyłością, są zupełnie sami.

Nie dla nas kluby kwadransowych grubasów. Tam spotykają się osoby o mniejszej wadze. My nie mamy takiego wsparcia. A przydałoby się na przykład, żeby dietetyk odwiedził nas w domu, by zobaczył, co jemy, nauczył prawidłowego przygotowania posiłków.

Brakuje też pomocy psychologa. Dopiero przed operacją Zuzanna skorzystała z jego pomocy. O operacyjnym leczeniu otyłości usłyszała od znajomej. Szczegółów szukała w internecie. W kwietniu 2006 r. przeszła operację.

Jestem kobietą!

- Dziś mam na sobie spódnicę i kurtkę córki. No i chodzę wreszcie na obcasach - śmieje się Zuzanna i pokazuje zgrabne pantofle. Siedzimy na ławce w parku.- Kiedyś nosiłam tylko męskie buty, bo w inne się nie mieściłam. Spodni nigdy dla mnie nie było. Zresztą większość ubrań szyłam. Niedawno kupiłam sobie pierwszy raz w życiu dżinsy. Rozmiar 34-35. To właśnie kupowanie nowych ciuchów, było najfajniejsze po operacji. Większość ubrań, tak wielkich, że nawet nie ma dla nich rozmiaru, wyrzuciłam. Nawet mi ręka nie drgnęła.

Zuzanna przygląda się też z przyjemnością w lustrze. Dawniej trzymała w domu tylko małe, w którym mogła zobaczyć swoją twarz. Dziś lubi nawet, kiedy robią jej zdjęcia.

Po operacji tych zdjęć powstało zresztą całe mnóstwo. Na początek po to, by obserwować, jak się zmienia.- Robiłam je co miesiąc w tym samym dniu. Różnice były subtelne. Bardziej dostrzegalne w rozmiarze ubrania niż na zdjęciu. Ale jak w końcu porównałam pierwsze zdjęcie i to zrobione po roku, usiadłam i się popłakałam. Zdjęłam z siebie 80 kilogramów!

Dziś waży 90 kilo.- Z taką wagą czuję się dobrze. Najważniejsze było dla mnie, by waga była dwucyfrowa. Chciałabym jeszcze stracić jeszcze dwa do pięciu kilogramów. I dosyć. Nie chcę wyglądać jak wieszak - mówi Zuzanna.

Nie ukrywa, że podoba się teraz sobie. Czuje też przychylność w spojrzeniach mężczyzn. - Kiedyś byłam tylko człowiekiem. Teraz jestem kobietą - mówi.- Nawet dostrzegam, że kobiety są trochę zazdrosne, że zwracam uwagę mężczyzn.

Z efektów operacji cieszy się też mąż Zuzanny. Dla niej samej ważne jest to, że akceptował ją, kiedy nie była tak atrakcyjna. Tylko on wiedział o operacji. Wspierał ją przed zabiegiem.

Walka trwa nadal

W domowej lodówce: surówki, jabłka, marchewka. To można dziś jeść do woli. Poza tym: kromka chleba, filiżanka herbaty, zupa. Zuzanna je teraz małe porcje 3-4 razy dziennie.- Staram się nie rozpychać żołądka - tłumaczy.- Ale też nie dopuścić, bym miała na przykład za mało cukru, co się zdarzyło.

Pamięć o zgubionych kilogramach jest jeszcze ciągle żywa. Niedawno usunięto jej z brzucha wiszącą skórę. Usunie ją jeszcze z ud i ramion. Czasem boi się, że tamto wróci. - Przychodzi nieraz moment, żeby się coś zjadło. Ale wtedy mówię sobie, że nie po to była ta operacja, by teraz odpuścić. Walka trwa nadal - mówi.

Na blogu, gdzie spotykają się osoby z dużą otyłością, Zuzanna zachęca też innych do operacji.

Gruby głupi leń?

Niedawno Zuzanna znalazła pracę. Patrząc na nią nikt już nie pomyślał, że pewno jest niewykształcona i leniwa, a jak ją zatrudnią, zaraz pójdzie na zwolnienie. - Takie traktowanie osób otyłych jest na porządku dziennym - mówi Zuzanna.- Najpierw się kandydata ogląda, a dopiero potem pyta o kwalifikacje. A przecież to wszystko nieprawda. Ludzie otyli są naprawdę fantastyczni. Niedawno widziałam na zdjęciu chłopaka, który przeszedł taką jak moja operację. Po schudnięciu wyglądał pięknie. Aktorzy i prezenterzy telewizyjni mogą się przy nim schować. Spod tych kokonów tłuszczu wychodzą przepiękni ludzie.

Metody chirurgicznego leczenia otyłości

Mówi dr Olga Szyroki-Gniazdowska chirurg, który przeprowadza operacje odchudzające:

- Najbardziej popularne są dwie: metoda opaskowa i by-pass żołądkowo-jelitowy. Metoda opaskowa polega ona na założeniu opaski na żołądek. Opaska ogranicza ilość spożywanych pokarmów. Obecnie zarezerwowano ją jednak tylko do pewnej grupy pacjentów.

Teraz złoty standard na świecie, w Stanach Zjednoczonych to by-pass żołądkowo-jelitowy. Ta metoda polega nie tylko na ograniczeniu pojemności żołądkowej, ale i skróceniu pasażu treści pokarmowej. Do części wydzielonej żołądka przyszywa się jelito. Jest to metoda powodująca mniejsze wchłanianie, bo mamy mniej jelita, więc pokarm wchłania się w części. Wskazana dla pacjentów z cukrzycą i nadciśnieniem. Pozwala na znaczną redukcję lub rezygnację z leków w leczeniu tych chorób.

Po by-passach nie ma żadnych ograniczeń w jedzeniu. Po metodzie opaskowej ograniczenie dotyczy konsystencji, bo nie każdy może na tyle dobrze pogryźć jedzenie, by je przełknąć. Niektórzy pacjenci muszą jedzenie miksować. Po takiej operacji można jeść wszystko. Ona zastępuje silną wolę. Kwalifikacja do operacji jest bardzo surowa. Kwalifikujemy do niej osoby z BMI czyli wskaźnikiem masy ciała powyżej 40. Możemy dopuścić z BMI 35 i powyżej, jeśli pacjent ma dodatkowo nadciśnienie lub cukrzycę. Operujemy też osoby, które mają problem z układem kostno-stawowym i są kwalifikowane do protez stawów biodrowych czy kolanowych. Nie operujemy osób poniżej 18 lat.

Anna Miszczyk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza