Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepiej w Unii żyje się posłom

Ynona Husaim-Sobecka
Sylwester Chruszcz oblicza, że poseł spędza w brukselskim parlamencie średnio 20 dni miesięcznie. Dostaje za to dodatkowo 5240 euro - na noclegi i jedzenie.
Sylwester Chruszcz oblicza, że poseł spędza w brukselskim parlamencie średnio 20 dni miesięcznie. Dostaje za to dodatkowo 5240 euro - na noclegi i jedzenie.
Tuż po wakacjach ruszy wyścig po mandaty do europarlamentu. Politycy walczyć będą o całkiem spore pieniądze.

Znacznie większe pieniądze, niż mają nasi parlamentarzyści. Ale apetyty rosną w miarę jedzenia. Sylwester Chruszcz, poseł do Parlamentu Europejskiego z naszego regionu, zdecydował się ujawnić Głosowi jak na boku dorabiają jego koledzy.

Już teraz nasi reprezentanci do Parlamentu Europejskiego nieźle żyją. W nowej kadencji będzie im jeszcze lepiej.

- Jeżeli chodzi o pensje, jesteśmy pośrodku. Dostajemy tyle, ile parlamentarzyści, około 5-6 tysięcy złotych na rękę - przyznaje Sylwester Chruszcz. Mniej od nas zarabiają Łotysze i Węgrzy, jakieś tysiąc euro. Rekordzistami są Włosi mający prawie 13 tysięcy.

W następnej kadencji portfele naszych deputowanych mocno spuchną. Wszyscy parlamentarzyści mają dostawać tyle samo pieniędzy - 7 tysięcy euro brutto.

Płacą za dzień

Za każdy dzień pobytu w Brukseli lub Strasburgu poseł otrzymuje dietę. Za 262 euro dziennie musi zorganizować sobie nocleg i wyżywienie. Większość zdecydowała się wynająć w Brukseli mieszkanie. Za porządny lokal w granicach 70-80 metrów kw. trzeba zapłacić tysiąc euro miesięcznie. W tym mieszczą się też koszty eksploatacji. W każdym miesiącu, co najmniej tydzień spędzają w Strasburgu. Tam są bowiem plenarne obrady Parlamentu Europejskiego. Tutaj wszyscy wynajmują hotele.

- W ciągu tygodnia 4-5 dni przebywam w Brukseli. Taki jest system pracy, mniej się nie da - opowiada Chruszcz.

Licząc, że za granicą poseł jest około 20 dni w miesiącu, dostaje z parlamentu ponad 5 tysięcy euro. Kiedy zapłaci za mieszkanie, sporo zostaje mu jeszcze na jedzenie.

W parlamencie jest poselska stołówka. Jednak polscy deputowani są rzadkimi gośćmi. Jedzenie tutaj nie należy do przyjemności. Jest zwykle 8 posiłków do wyboru, ale niezbyt dobre.

- Większość nie tylko moich rodaków, ale także parlamentarzystów z innych krajów, jada w pobliskiej polskiej restauracji u pani Barbary. Zrobiła tu prawdziwą furorę. Jest zdecydowanie smaczniej, nawet jak trzeba zapłacić trochę więcej euro - opowiada Chruszcz.

Przeciętny obiad kosztuje 10 euro. Śniadania nasi parlamentarzyści jadają w domu, podwieczorki i kolacje przy okazji dyskusji i rozmów w którymś z biur. Zakupy robią w supermarketach, ceny są tu umiarkowane.

Tanie latanie

Na czym zarabiają parlamentarzyści europejscy? Na dojazdach. Parlament zwraca za podróż najwyższą możliwą taryfę. Tak, jakby eurodeputowany leciał najdroższymi liniami i w pierwszej klasie. Podróż do Brukseli z Warszawy kosztuje 1,2 tys. złotych. Deputowany dostaje zaś 1.700 euro. Co bardziej skąpi posłowie, potrafią regularnie korzystać z najtańszych przewoźników. Specjalizują się w tym Polacy, którzy bardzo szybko odkryli, że w kasie parlamentu przedstawia się tylko kupon, na którym nie ma ceny biletu. Odbiera się za niego całkiem pokaźną gotówkę.

Od nowej kadencji już nie będzie można tak zarabiać. Parlament zwracać ma faktycznie wydaną kwotę. Można się spodziewać, że posłowie chcąc sobie zrekompensować stratę, przesiądą się na bardziej luksusowe linie i będą częstymi gośćmi pierwszej klasy.

4 telefony, 2 komputery

- W poselskim biurze Platformy Obywatelskiej mamy 20 komputerów na 200 posłów - narzekają krajowi parlamentarzyści. Co innego deputowani. Każdy z 785 posłów parlamentu Europejskiego ma w Brukseli swoje dwupokojowe biuro z łazienką. W pokoju jest małą kanapa, na której można nawet się zdrzemnąć. Oszczędni Włosi stwierdzili, że nie ma sensu wynajmować mieszkania, skoro biuro jest takie wygodne. Wprowadzono jednak przepisy zakazujące tego typu praktyk.

Nowy portfel europosła

Nowy portfel europosła

- Miesięczna pensja - 7000 euro.
- Dieta - 262 euro dziennie, jeśli jest w pracy.
- Na utrzymanie biura - 400 euro miesięcznie.
- Na pensje asystentów - 15000 euro.
- Dodatkowa do emerytura - 980 euro miesięcznie.
- 1 euro - 3,25 zł

- Mamy do dyspozycji po dwa komputery, faksy, 4 linie telefoniczne, z których można uzyskać połączenie z całym światem. Oczywiście skanery, drukarki. Tylko ksero jest na korytarzu, ale korzystamy z nich bez żadnych limitów - opowiada Sylwester Chruszcz.

Każdy z posłów zatrudnia asystentów, zwykle są to dwie osoby w Brukseli i jedna w Strasburgu. Nasz deputowany postawił na jednego asystenta w Brukseli i aż 7 w Polsce. Jak twierdzi, w dobie internetu, współpracownicy nie muszą być koniecznie na miejscu. Pensje płaci im parlament. Można wydać do 15 tysięcy euro miesięcznie.

- Bez asystenta nie dałbym rady. Dziennie dostaję około 300 e-maili. Do tego 50 różnych litów. Samo posegregowanie korespondencji jest czasochłonne - powiada poseł.

Na utrzymanie biura poseł ma dodatkowo 4 tysiące euro.

Emerytura dla wybranych

Jak ktoś raz był europejskim parlamentarzystą, biedy na starość nie zazna. Każdy chętny może zapisać się do funduszu emerytalnego. Warunek - co miesiąc trzeba wpłacać tysiąc euro. I tak systematycznie przez 5 lat kadencji. W zamian, po osiągnięciu wieku emerytalnego, otrzymuje się dodatkowe dożywotnie świadczenie - około 980 euro miesięcznie.

Deputowani chcący uczyć się języków obcych, mogą robić to na koszt parlamentu. Rocznie dostają na to 11 tysięcy euro. No chyba, że chcą się zapisać na darmowe kursy prowadzone przez biuro parlamentu. Chętni, za 3,5 tysiące euro rocznie mogą podszkolić się w obsłudze komputerów.

Dwa razy w roku eurodeputowany może zaprosić na koszt parlamentu autokarową wycieczkę. Jest to dwudniowy pobyt łącznie z przejazdem. W programie zwiedzanie Brukseli i godzinna prelekcja objaśniająca struktury Unii Europejskiej.

Chcą zaoszczędzić

Jeden tydzień w miesiącu deputowani spędzają w Strasburgu. Ponad 3,5 tysiąca ludzi pakuje tony dokumentów w specjalne kufry, posłowie zabierają komputery i walizy z ubraniami. Z asystentami przenoszą się do małego miasteczka, by tu brać udział w posiedzeniach plenarnych. Deputowani apelują, by zamknąć siedzibę parlamentu w Strasburgu, żeby ograniczyć koszty. Nie chodzi tylko o oszczędności parlamentu, ale i samych parlamentarzystów.

- Mieszkanie w Brukseli stoi puste, a tu trzeba wynajmować hotel. Nie tylko siebie, ale i dla asystenta - narzekają deputowani. - To marnotrawstwo.

Francja na razie ma jednak zbyt silne wpływy, by pozbawić ten region dodatkowego dopływu gotówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza