Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magda Gessler oskarża Mirosława Wawrowskiego (wideo)

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Gessler zarzuca Wawrowskiemu i recepcjonistce przemoc i zatrzymanie bagaży. - Rachunek za hotel zapłaciłam - zapewniała w sądzie.
Gessler zarzuca Wawrowskiemu i recepcjonistce przemoc i zatrzymanie bagaży. - Rachunek za hotel zapłaciłam - zapewniała w sądzie. Krzysztof Piotrkowski
Magdalena Gessler w sprawie o stosowanie przemocy w celu wymuszenia zapłaty jest oskarżycielką, Wawrowski (nieobecny) - oskarżonym.

W drugim procesie w Słupsku o zniesławienie Wawrowski i Gessler oskarżają się wzajemnie. Wczoraj przed słupskim sądem rejonowym w czasie jednej z dwóch spraw, które tutaj się toczą, Magdalena Gessler, oskarżycielka, zeznawała jako świadek. Wcześniej to postępowanie umorzyła prokuratura. Magda Gessler i jej menadżer skierowali do sądu subsydiarny akt oskarżenia przeciwko Mirosławowi Wawrowskiemu, menadżerowi Doliny Charlotty oraz recepcjonistce Małgorzacie N. Chodzi o pobyt w hotelu w maju 2013 roku, podczas którego niezadowolona klientka Charlotty - zdaniem hotelu - nie chciała zapłacić rachunku, a ochrona i recepcja - według Gessler - zatrzymały bagaże gwiazdy i menadżera. Miało także dojść do przemocy wobec menadżera - przytrzymania go za rękę. Ten proces - w przeciwieństwie do sprawy o pomówienia i zniesławienie w mediach - jest jawny.

- Hotel obowiązuje absolutna dyskrecja. To etyka restauratora i hotelarza. Żelazną zasadą jest na przykład nieodsyłanie pozostawionych w pokoju przedmiotów do domu, bo nikt poza zainteresowanym nie powinien wiedzieć, gdzie on się znajdował. To jest tajemnica - tłumaczyła Magda Gessler hotelowe reguły, podkreślając, że takie informacje można wykorzystać na przykład w sprawach rozwodowych.

Tymczasem według gwiazdy TVN, Mirosław Wawrowski następnego dnia po zdarzeniu zwołał konferencję prasową. - Ujawnienie mojego pobytu w hotelu jest formą reklamy i chęcią robienia sobie marketingu, by z osoby niewidocznej stać się osobą publiczną. Te informacje były na wszystkich portalach - zeznawała Magdalena Gessler, informując sąd, że reklamy przy jej programach w TVN biją rekordy. Reklamodawcy zapłacili stacji 57 milionów złotych. - Przyklejenie mojego nazwiska do nazwiska pana Wawrowskiego ma konkretny marketingowy cel, który można wyliczyć - moje straty i zyski pana Wawrowskiego, który nagle stał się znany.

Do awantury w hotelu w Dolinie Charlotty miało dojść, gdy Magda Gessler zatrzymała się tam w maju 2013 roku. Wtedy realizowała w słupskim "Kurniku" odcinek "Kuchennych rewolucji". Wczoraj w sądzie zarzuciła menadżerowi Doliny Charlotty, że po zdarzeniu zwołał konferencję prasową. Jednak to ona sama w rozmowie z dziennikarką "Głosu" nawiązała do tego tematu, zarzuciła niekompetencje recepcjonistkom i menadżerowi. Żaliła się, że była zmuszona do zmiany pokoju, nie smakowało jej wino, które było czuć korkiem, a recepcja zaaresztowała jej bagaże. Hotelarze z kolei twierdzili, że Magda Gessler ubliżała personelowi, odmówiła zapłacenia rachunku, domagała się odszkodowania za nieodpowiedni apartament czy konieczność zmiany pokoju, a Mirosławowi Wawrowskiemu nie poskąpiła epitetów.

Teraz przed sądem toczą się dwie sprawy. Wczoraj na jednej z rozpraw odtworzono nagrania monitoringu, który zarejestrował sceny w recepcji. Jednak Magda Gessler nie potrafiła wskazać, w którym momencie jej menadżer został przytrzymany ręką przez ochroniarza. Tego na nagraniu nie widać.

Gwiazda TVN przyznała, że dopiero po pół roku powiadomiła prokuraturę o tej sprawie, ponieważ liczyła na to, że zostanie załatwiona polubownie. Jednak jej zdaniem, Wawrowski żądał od niej przeprosin. W załagodzeniu konfliktu nie pomógł też były prezydent Słupska czy wspólni znajomi zwaśnionych stron. - Propozycje ugody były równoznaczne z samobójstwem publicznym. Miałam napisać we wszystkich gazetach i portalach, że to ja przepraszam pana Wawrowskiego - żaliła się oskarżycielka.

Narzekała też, że rachunek za trzydniowy pobyt w pokojach jedno- i dwuosobowym bez klimatyzacji, więc makijaż przed programem musiała przedłużyć o trzy godziny, wyniósł aż 3,6 tys. zł. Jednak do rachunku doliczono też śniadania, kolacje, choć podano jej produkty, ale przygotowano źle i mięso było niedobre, doliczono też prasowanie kilku sztuk garderoby, przy którym "robiono łaskę". Nie było rabatu. - Po raz pierwszy w życiu czułam się zagrożona - wyznała sądowi. - Panie w recepcji szeptały, podchodził dziwny mężczyzna w cywilu. Przecież w hotelach nosi się tabliczki i obowiązuje umundurowanie.

Jakie zagrożenie? - Milczenie może być zagrożeniem - odpowiedziała. - To byli jacyś ludzie, którzy mogli być bandytami.
Sędzia Kamila Legowicz upomniała też świadka, gdy Gessler palcem wskazującym dawała znaki pełnomocnikowi. - Pani tu nie ma uprawnień, by pouczać kogoś na tej sali. Od tego jestem ja - stwierdziła sędzia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza