MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Małżeństwo to nie kupno pralki

Rozmawiał Zbigniew Marecki
Rozmowa z ojcem Karolem Meissnerem, benedyktynem i lekarzem, prowadzącym poradnictwo dla małżeństw.

Ojciec Karol Meissner

Ojciec Karol Meissner

Zajmował się psychologią i psychiatrią. Jest autorem wielu publikacji dotyczących małżeństwa, rodziny, płciowości, wychowania i etyki. Najbardziej znane z nich to "Twoja przyszłość", "Twoje życie", "Nas dwoje". Jeździ po całej Polsce z wykładami, pisze artykuły, udziela porad indywidualnych.

- Czuje się ojciec pogotowiem ratunkowym dla małżeństw?
- Nie przesadzajmy. Przyjeżdżam do wielu parafii na rekolekcje, podczas których rozmawiamy o życiu rodzinnym i małżeńskim. Czasem udzielam porad, gdy zainteresowani mnie o to proszą, ale zwykle raczej stawiam problemy i próbuję zachęcać do myślenia. Łatwe recepty w stylu kolorowych pism dla kobiet to nie jest moja specjalność.
- Statystyki pokazują, że młode małżeństwa coraz częściej nie wytrzymują próby czasu. Dlaczego tak się dzieje?
- Główny problem to błędna motywacja towarzysząca zawieraniu małżeństwa. Zawsze tłumaczę ludziom, że jak kupują różne rzeczy, to zwykle są zadowoleni, a gdy dobierają sobie partnera życiowego, to w przypadku około jednej trzeciej związków dość szybko dochodzi do rozwodu. Wtedy ludzie mówią, że łatwiej jest poznać pralkę niż człowieka.
- Mają rację?
- Tak, ale jest też inna odpowiedź: często więcej uwagi zwraca się na wybór pralki niż dobranie się z człowiekiem, z którym zamierza się spędzić życie. W przypadku pralki od razu wiem, do czego ona ma służyć. Natomiast w związkach między ludźmi ważniejsze bywa to, że coś się czuje, a nie to, że będziemy tworzyć rodzinną wspólnotę, która ma spełniać różne funkcje.
- To się tak łatwo mówi, ale zanim zaczynamy myśleć, zwykle działamy pod wpływem emocji i namiętności.
- Jasne, ale trzeba znaleźć czas i wyobrazić sobie człowieka, który nas zafascynował, w roli ojca, meża, żony czy matki.
- Jak to zrobić?
- Jest prosty test, który warto przeprowadzić z samym sobą. Zapytajmy się, czy chcielibyśmy mieć córkę lub syna podobnych do naszej dziewczyny lub chłopaka. Wyobraźmy ich sobie jako starych ludzi, pozbawionych młodzieńczej urody. Zastanówmy się, czy potrafilibyśmy jeść z ukochaną zupę z jednego talerza, jedną łyżką.
- Dlaczego ojciec proponuje akurat te pytania?
- Bo przekazują życiową mądrość. Zbierałem je od różnych ludzi. Zawierają przyjmowane przez zakochanych argumenty uczuciowe, ale jednocześnie w nich zawarte są pewne bliskie im wartości, dotyczące lojalności, trwałości związku czy dziecka. Czasem pomaga także sposób refleksji, który nazywam myśleniem rodzinnym.
- Na czym on polega?
- Na przykład gdy mama nie chce pozwolić dziewczynie, aby jechała z chłopakiem pod namiot, to próbuję odwrócić pytanie. Pytam tę dziewczynę, co by powiedziała, gdyby jej mama przyznała się, że w młodości była pod namiotem z chłopakiem, który nie jest jej ojcem. Wówczas zwykle pojawia się moment zastanowienia, o który mi chodzi.
- A z jakim problemami najczęściej przychodzą małżonkowie, których związek przeżywa kryzys?
- Główny problem to niemożność porozumienia się. Albo nie rozmawiają ze sobą w ogóle, albo wzajemnie się przekrzykują, nie przyjmując do wiadomości tego, co mówi druga strona. To są bezsensowne sytuacje, które prowadzą do pogłębienia kryzysu albo wręcz rozpadu związku. Próbuję uświadomić małżonkom, że prawdziwa rozmowa polega na wzajemnym słuchaniu i dobrej woli zrozumienia rozmówcy. Jeśli ten podstawowy warunek nie zostanie spełniony, nie ma podstawy do budowania porozumienia.
- I taki związek po prostu trzeba spisać na straty?
- Kilka lat temu przeczytałem ciekawą książkę amerykańskiego lekarza, który blisko czterdzieści lat rozmawiał z wieloma małżonkami starającymi się o rozwód. Według niego większość problemów małżeńskich ma swoje źródło w niewiedzy dotyczącej delikatnych spraw małżeńskiego współżycia. Jednocześnie jednak twierdzi, że jeśli małżonkowie wykazują dobrą wolę, nie pozwalają zapanować nad sobą brutalności i nie ma kogoś trzeciego, kto by wszedł w ten układ, to naprawdę wszystko da się naprawić. Nie mam powodu, aby mu nie wierzyć. Moje znacznie skromniejsze doświadczenia pokazują, że to są słuszne spostrzeżenia. Warto też pamiętać, że tą trzecią osobą wcale nie musi być kochanek lub kochanka, ale ktoś z rodziny - dominująca teściowa czy silnie związane z matką dziecko, z powodu którego ojciec czuje się odsunięty na boczny tor. Aby pomóc w takiej sytuacji, trzeba rzetelnej wiedzy i ogromnego taktu, bo to są zazwyczaj bardzo cierpiący ludzie. No i znowu trzeba rozmawiać.
- Znam jednak kobiety, które nie chcą rozmawiać, bo uważają, że przyczyną rozkładu jest brak odpowiedzialności ze strony męża - ojca rodziny...
- Niejednokrotnie słyszy się opinię, że jesteśmy świadkami kryzysu ojcostwa, ale zwykle występuje on jako rzeczywistość współzależna z kryzysem macierzyństwa. Badania ankietowe w Polsce wskazują, że ponad 70 procent kobiet żyjących w małżeństwie nie chce mieć więcej dzieci, niezależnie od tego, ile już mają. W przeprowadzonych przeze mnie badaniach przynajmniej połowa kobiet naszej społeczności nie akceptuje swojej kobiecości. Jest to wynik pewnego rodzaju wychowania. Są publikacje mówiące o tym, że bez mała dwie trzecie kobiet żyjących w małżeństwie nie jest zainteresowanych współżyciem małżeńskim. Dramatyczny jest obraz małżeństwa, a zatem i rodziny, w której występuje brak więzi między małżonkami w szerokim tego słowa rozumieniu. Brak wzajemnego zrozumienia, brak dialogu pomiędzy mężem i żoną - również na płaszczyźnie cielesności. Taka dysharmonia małżeńska rujnuje rodzinę, rujnuje również relacje między rodzicami a dziećmi.
- Dlaczego?
- Gdzie nie ma prawdziwej i głębokiej więzi pomiędzy mężem i żoną, obejmującej również dziedzinę współżycia cielesnego, tam nie może istnieć prawdziwa więź pomiędzy ojcem i dziećmi, a to dlatego, że matka, z braku więzi z mężem, stwarza sobie zastępczego partnera emocjonalnego w dzieciach. Taka sytuacja stanowi głębokie naruszenie szóstego przykazania i naruszenie wierności małżeńskiej, bo ono ukazuje konieczność więzi między rodzicami, więzi, która jest dzieciom bezwzględnie potrzebna. Gdy jej zabraknie, ojciec zostaje z natury rzeczy zepchnięty na ubocze.
- Matki tę silną więź z dziećmi tłumaczą zwykle miłością.
- Jednak prawdziwa miłość nie okalecza, nie szuka swego, ale troszczy się o prawdziwe dobro. Jak oceniać miłość tych matek, które w imię miłości do dziecka uniemożliwiają mu kontakt z ojcem? W naszych rodzinach ojciec bywa nie mniej opuszczony emocjonalnie niż inni członkowie rodziny.
- Według członków Stowarzyszenia Obrony Praw Ojców zrywaniu kontaktów ojca z dziećmi czasem sprzyjają sądy, które podczas sprawy rozwodowej przyjmują punkt widzenia matek. Czy ojciec dostrzega takie zjawisko?
- Przykazanie czwarte Dekalogu nakazuje nam czcić ojca i matkę. Tym samym potwierdza naturalne, czyli podstawowe i niezbywalne prawo każdego dziecka do obojga rodziców. Tego prawa moim zdaniem powinna bronić odpowiednia ustawa. W sądach rodzinnych zasiadają niejednokrotnie osoby, które same są uwikłane w konflikty małżeńskie i, prowadząc życie rodzinne w niewłaściwy sposób, nie zapewniają swoim własnym dzieciom prawa do obojga rodziców. Nie są więc zdolne do okazania należnej troski o takie prawa dla innych dzieci. Te osoby winny być wyłączone z sądownictwa rodzinnego, jeśli chcemy naprawdę dbać o trwałość polskich rodzin.
- To bardzo kontrowersyjne stwierdzenie, a pewnie i praktycznie niewykonalne.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale mam także świadomość, że o problemach mężczyzn i kobiet zawsze należy myśleć łącznie. Nie ma bowiem mężczyzny samego w sobie i nie ma kobiety samej w sobie. Nie ma ojca samego w sobie, tak jak nie ma matki samej w sobie. Zawsze funkcjonujemy w relacji wobec kogoś, a relacje stanowią jedność i łącznie określają to, czym jest rodzina. Dlatego rodzinę należy traktować jako zespół głębokich więzi łączących ludzkie osoby, wzajemnie się uzależniających relacji. Można je pielęgnować i wszyscy członkowie rodziny powinni to robić, a instytucje społeczne i państwowe powinny im sprzyjać. Rodzina jest bowiem szkołą bogatszego człowieczeństwa, w której trzeba życzliwego duchowego udzielania się i wspólnej wymiany myśli. Tylko w takiej atmosferze głęboka wspólnota życia i miłości, jaką jest małżeństwo, spełni swoje zadania jako środowisko wychowawcze, a rodzice swoje zadania formacyjne względem dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza