Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto Koszalin walczy o kasę z Politechniką Koszalińską. Tym razem za halę

Marzena Sutryk [email protected] Tel. 94 347 35 99
Miasto Koszalin walczy o kasę z Politechniką Koszalińską. Tym razem za halęSprawa dotyczy rozliczenia inwestycji, którą miasto realizowało razem z Politechniką.
Miasto Koszalin walczy o kasę z Politechniką Koszalińską. Tym razem za halęSprawa dotyczy rozliczenia inwestycji, którą miasto realizowało razem z Politechniką. Radek Koleśnik
Znowu iskrzy na linii ratusz - Politechnika Koszalińska. Tym razem chodzi o rozliczenie budowy hali widowiskowo - sportowej. Władze miasta uważają, że uczelnia powinna oddać prawie 2 miliony do kasy miejskiej.

Sprawa dotyczy rozliczenia inwestycji, którą miasto realizowało razem z Politechniką. Całość kosztowała ponad 35 milionów. Z tego ok. 16 mln pochodzi z funduszy unijnych (RPO), 8,6 mln to dotacja z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, którą uzyskała Politechnika, 4,8 mln to dotacja z Ministerstwa Sportu, którą uzyskało miasto, ponad milion uczelnia dołożyła w gotówce i 4,9 mln wyłożyło w gotówce miasto. - Naszym zdaniem uczelnia jest nam winna ok. 1,9 mln i dopiero wtedy będzie wszystko uczciwie rozliczone - mówi teraz Tomasz Czuczak, sekretarz miasta.

- To nieprawda, wszystko rozliczyliśmy jak należy i uważamy, że nic już nie jesteśmy winni miastu - twierdzi z kolei Artur Wezgraj, kanclerz uczelni.
Umowa z 2009 roku zawarta między miastem a uczelnią była taka, że obie strony - po odliczeniu wszelkich dotacji - dokładają z własnej kasy po połowie, by spłacić budowę. Wyszło inaczej. Skąd więc ta dysproporcja: uczelnia - milion, a miasto - 4,9 miliona? - Miasto miało obiecane z Ministerstwa Sportu 8 mln - mówi Tomasz Czuczak.

- Ale to uczelnia, z uwagi na to, że prowadziła inwestycję, dysponowała wszystkimi fakturami. I nam przekazała część z nich, na podstawie których mieliśmy rozliczyć dotację obiecaną z Ministerstwa Sportu. Uczelnia tak rozdzieliła faktury, że swoją dotację, z Ministerstwa Nauki, rozliczyła bez problemu.

Natomiast my dostaliśmy takie faktury, z których część nie kwalifikuje się do uzyskania dotacji. Krótko mówiąc: części poniesionych kosztów nam nie uznano i w związku z tym otrzymaliśmy z Ministerstwa Sportu tylko 5,8 mln zamiast 8. Tymczasem koszty trzeba było i tak ponieść. I stąd miasto musiało w rezultacie dopłacić do hali 4,9 miliona. A skoro umowa była taka, że to, co zostanie po odliczeniu uzyskanych wszelkich dotacji, dzielimy i spłacamy po połowie, to teraz trzeba to wyrównać.

- Dla mnie taki obrót sprawy jest zaskoczeniem - mówi kanclerz PK. - Wcześniej nikt z ratusza nie sygnalizował problemów z rozliczeniem faktur. W moim przekonaniu wszystkie rachunki, które przekazaliśmy, nadawały się do uzyskania dotacji, i opiewały łącznie na 8 milionów. A więc miasto powinno uzyskać całą kwotę z Ministerstwa Sportu. Nie mam pojęcia, co miasto zrobiło z dotacją i dlaczego tak się stało. To jakieś niedopatrzenie w urzędzie.

- Po spotkaniu z udziałem skarbnika miasta kanclerz przysłał nam aneks do umowy z 2009 roku, w której wykreślił zapis dotyczący równego podziału kosztów. Przecież zasad nie zmienia się po zakończeniu biegu - mówi sekretarz. - Dlatego nie było naszej zgody i wystawiliśmy notę księgową. Chcemy od uczelni 1,9 miliona. Jak nie, to pójdziemy do sądu.
- No to będziemy się spierać i miasto przegra - twierdzi z kolei kanclerz. - A wykreślenie zapisu zaproponowałem, żeby rozwiązać problem.
Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza