- Ze względów wizerunkowych podjęto kroki które zwiększą zagrożenie Afrykańskim Pomorem Świń. Zamiast poszerzania zakazu, wskazana byłaby raczej kampania informacyjna wskazująca że odstrzały sanitarne i usuwanie truchła nie są dla myśliwych relaksem tylko pracą chroniącą przed zagrożeniem ASF - uważa Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej POLPIG.
Początkowo branża hodowców z zadowoleniem przyjęła informację, że z zakazu wstępu dla lasów i terenów zielonych wyłączeni są myśliwi. Przewidziano dla nich możliwość przemieszczania, „poza zamkniętym obszarem, wyłącznie w celu szacowania szkód łowieckich, zabezpieczania pól rolników przed szkodami, dokonywania niezbędnych napraw lub wykonywania poleceń odpowiednich władz związanych zapobiegających rozprzestrzenianiu się Afrykańskiego Pomoru Świń, który zagraża polskim rolnikom". Interpretowano to jako możliwość dokonywania odstrzałów sanitarnych ułatwiających walkę z ASF. Sobotni komunikat Ministerstwa nie pozostawia jednak złudzeń. Zakaz obejmuje również myśliwych.
Najprawdopodobniej głównym powodem wydania komunikatu było pojawienie się w mediach społecznościowych informacji, że furtka dla myśliwych jest efektem działania lobby łowieckiego, które zapewniło sobie możliwość rekreacji i wyjścia w tereny zielone.
- Najwyraźniej ministerstwo uległo tym naciskom pozbawiając rolników jednego z podstawowych narzędzi aktywnej walki z ASF.
O skali zagrożenia ASF mówią liczby. Tylko w pierwszym kwartale tego roku liczba ognisk była wyższa niż suma trzech kwartałów zeszłego, rekordowego, roku. Doniesienia o pierwszym ognisku ASF w Wielkopolsce oraz marcowe wydarzenie z hodowli pod Nową Solą, gdzie trzeba było zlikwidować ponad 27 tys. sztuk zakażonego stada pokazuje skalę zagrożeń. W tej sytuacji hodowcy apelują o umożliwienie dokonywania odstrzału sanitarnego, a w miejsce zakazu proponują rzetelną informację dla społeczeństwa o znaczeniu i wadze działań. Jednocześnie branża deklaruje pomoc i wsparcie w prowadzeniu takiej kampanii. Bez aktywnych działań walki z ASF, której częścią jest odstrzał sanitarny dzików i zbieranie truchła, polskie hodowle mogą nie przetrwać - dodaje Aleksander Dargiewicz.
Tymczasem Michał Pobiedziński, łowczy okręgowy w Słupsku uważa, że komunikat ministerstwa nie przeszkadza w rozrzadzaniu populacji dzika.
- Nadal prowadzimy indywidualne polowania na polach uprawnych, gdzie teraz masowo wychodzą dziki. Przyciągają je tam nowe zasiewy, a więc i świeże oraz atrakcyjne dla nich zapachy. Po ustrzeleniu dzika myśliwi od razu zabierają go ze sobą, więc nie ma niebezpieczeństwa, że dzikie zwierzęta będą roznosić chorobę, jeśli dzik był chory na ASF - twierdzi Pobiedziński.
Zobacz także: Dziki w centrum miasta. Interweniowała straż miejska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?