MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie boją się ognia i krwi. Strażacy opowiedzieli nam o trudach swojego zawodu

Fot. Kamil Nagórek
Strażacy ratują ofiarę wypadku samochodowego.
Strażacy ratują ofiarę wypadku samochodowego. Fot. Kamil Nagórek
Wielu z nas myśli, że strażacy wyłącznie gaszą pożary. Tymczasem prawie każdy z nich nieraz ratował ofiary wypadków samochodowych czy wyławiał topielców. Strażacy sami uważają, że ich zawód nie jest dla każdego.

Strażak jest dziś nie tylko specjalistą od gaszenia pożarów, ale także ratownikiem. Jednostki pożarnicze uczestniczą w wypadkach samochodowych, katastrofach budowlanych, ratownictwie wodnym i wysokościowym.

Każdy ze strażaków pamięta swojej najtrudniejsze interwencje.

- Dwa lata temu, tuż po kursie przygotowującym wezwano mnie do wypadku samochodowego - wspomina Wojciech Kublik, st. strażak JRG 1 ze Słupska. - To był mały fiat, który rozbił się na drzewie. Człowiek w środku już nie żył. Miał roztrzaskaną czaszkę. Wszędzie było mnóstwo krwi, a dowódca kazał mi go wyciągnąć. Wtedy wiedziałem, że to nie jest prosta praca, a kurs jest daleko za mną, mimo że był to pierwszy dzień pracy.

Podobną sytuację wspomina jego kolega. - Pamiętam pierwszy moment, kiedy zabrano mnie na poszukiwania ciała człowieka, który utonął w Ustce - mówi Grzegorz Załupka, st. sekcyjny JRG 1.

- Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy znalazłem ciało i byłem twarzą w twarz z topielcem. Zszokowany wypłynąłem w jednej chwili. Praca w straży pożarnej nie jest prosta. Wszyscy w tym zawodzie są skazani na ciągły stres. Każdy dzień jest niepodzianką i nie ma czasu na nudę.

Staramy się o tym nie myśleć

- Niektórzy myślą, że kiedy nie jeździmy na interwencję, siedzimy i nic nie robimy - dodaje starszy sekcyjny. - Nie jest to prawdą. Do południa uczestniczymy w kursach oraz cały czas ćwiczymy na placu przy jednostce.

Strażacy chociaż mają mało czasu, przed każdą akcją dokładnie się przygotowują. - Bardzo dbamy o bezpieczeństwo własne oraz kolegów - mówi Grzegorz Załupka.

- Musimy się też psychicznie nastawić zależnie od przypadku, do którego jesteśmy wzywani. Potem nie ma czasu na zbędne myśli. Nie analizujemy, co stało się danej osobie, tylko jeśli jest taka możliwość, staramy się pomóc. Zapominamy o wszystkich zbędnych rzeczach. Jak każdy, strażacy mają swoje słabości, ale nie mogą bać się krwi.

Dużo ze sobą rozmawiamy

W słupskiej jednostce nie ma psychologa, z którym strażacy po zdarzeniu mogliby porozmawiać. Każdy z nich może jednak skorzystać z pomocy psychiatry z polikliniki. - Niewielu z nas z niej korzysta, bo traktujemy to jako naszą pracę - twierdzi asp. Krzysztof Osiński z JRG 1.

- Nie możemy w czasie akcji współczuć. Musimy po prostu pomagać. - Po każdej akcji zawsze rozmawiamy ze sobą i to nam pomaga - dodaje Wojciech Kublik. - To jest najlepsza forma terapii. Oczywiście czasem wspominamy ofiary i jak każdy człowiek żałujemy, że im się to akurat przydarzyło. Szczególnie żal jest nam dzieci, bo sami również też jesteśmy ojcami.

Psychiatrzy twierdzą jednak, że strażacy powinni korzystać regularnie z pomocy specjalistów. - Są oni narażeni na przewlekły stres, a to może doprowadzić do zaburzeń nerwicowych oraz zaburzeń psychosomatycznych, jak chociażby wrzodów żołądka lub dwunastnicy - wyjaśnia Elżbieta Zieleniewska, psychiatra.

- My naprawdę nie mamy nocnych koszmarów - dodaje Krzysztof Osiński. - Może dużo nie imprezujemy, ale po pracy prowadzimy normalne życie. A do tego mamy urlop, który trwa aż półtora miesiąca.
Nasza sonda
Czy chciałeś w dzieciństwie być strażakiem?
Bogusław Czubaj,
emeryt
- Nie chciałem być strażakiem, ale za to zostałem zawodowym wojskowym. Nie powiem, że była to przyjemna praca. Jest to przede wszystkim niebezpieczny zawód, podobnie jak strażak. Mlodym raczej polecałbym każdemu, żeby wcześniej zastanowił się nad tym, kim chce zostać w przyszłości.
Stach Szpiganowicz,
elektryk
- Mówi się, że każdy mały chłopiec chce zostać strażakiem. Ja jednak marzyłem o tym, żeby zostać marynarzem. Nie spełniło się to i mam inny zawód. Jestem jednak zadowolony.
Paweł, masażysta
- W dzieciństwie chciałem zostać strażakiem, ale na
szczęście wybrałem inny zawód. Teraz wiem, że nie jest to bezpieczna praca. Zarobki też nie są tam za wysokie. Dlatego zostałem masażystą. To zdecydowanie znacznie przyjemniejsze zajęcie.
Jerzy Kowalski,
elektryk
- Oczywiście, że chciałem zostać strażakiem, kiedy byłem mały. Próbowałem nawet dostać się do tej pracy, ale niestety mnie nie przyjęto. Kiedyś najchętniej przyjmowano na do straży pożarnej osoby, które chciały odrobić służbę wojskową.
(mm, fot. kn)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza