- O godzinie 15.20 do dyżurnego policji zadzwonił jakiś mężczyzna - opowiada Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. - Okazało się, że mężczyzna ten, dzwoniący z telefonu komórkowego, siedzi właśnie na kominie budynku przy ulicy Morcinka. Poinformował dyżurnego, że wszedł tam z zamiarem popełnienia samobójstwa. Ma problemy sercowe, kobieta nie chce już z nim być i właśnie postanowił skończyć z życiem.
Według rzecznika, oficer dyżurny starał się przeciągnąć rozmowę i sprawił, że mężczyzna otworzył się przed nim i wyżalał.
- Opowiadał o swoich problemach. Powiedział też, że chciałby jeszcze zapalić papierosa. Wówczas dyżurny stwierdził, że za chwilę będzie to możliwe, bo właśnie jedzie do niego policjant z papierosem.
W tym czasie na ul. Morcinka docierała też straż pożarna i pogotowie ratunkowe. Ze względu na zabudowę strażacy nie mogli ustawić skokochronu. Policyjnego negocjatora strażacy wwieźli więc na komin w koszu na drabinie. Prawie pół godziny policjant przekonywał desperata do rezygnacji z samobójczych zamiarów.
Mężczyzna zdążył też wypalić parę obiecanych mu papierosów.
- Policjanci ustalili dane tego człowieka. Okazało się, że to 53-letni mężczyzna, pochodzący z gminy Dębnica Kaszubska. I rzeczywiście ma problemy psychiczne, a dwa tygodnie wcześniej wyszedł ze szpitala. Na koniec poprosił policjantów, żeby zaprowadzili go na oddział - dodaje Robert Czerwiński.
Według naocznych świadków bulwersujące było zachowanie grupy nastolatków, która od początku obserwowała desperata.
- Młodzi ludzie zachęcali go wręcz do skoku. Skacz! Skacz!, słychać było okrzyki - relacjonuje słupszczanin. - To kompletna znieczulica.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?