Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupscy chirurdzy uniewinnieni

Bogumiła Rzeczkowska
Wczoraj słupski sąd okręgowy prawomocnie uniewinnił słupskich chirurgów od zarzutów dyrekcji szpitala, że wyłudzili pieniądze za dyżury.
Wczoraj słupski sąd okręgowy prawomocnie uniewinnił słupskich chirurgów od zarzutów dyrekcji szpitala, że wyłudzili pieniądze za dyżury. archiwum
Wczoraj słupski sąd okręgowy prawomocnie uniewinnił słupskich chirurgów od zarzutów dyrekcji szpitala, że wyłudzili pieniądze za dyżury.

Proces przed sądem okręgowym odbył się dlatego, że szpital wniósł odwołanie od wyroku uniewinniającego słupskich chirurgów. Chodzi o sprawę wynagrodzeń za dyżury lekarskie.

Dyrektor szpitala Ryszard Stus uważa, że kontraktowi lekarze Witold Jaciów, Artur W. i Christopher W. wzięli niesłusznie wynagrodzenie za pracę na oddziale. Jego zdaniem w tym czasie przyjmowali pacjentów w prywatnej przychodni. Z obliczeń szpitala, po sygnale NFZ, wynikało, że w 2007 roku chirurdzy zarobili po około 16 tys. złotych za fikcyjne dyżury. Dyrektor stwierdził, że Zbigniew Grzybowski, który był wówczas ordynatorem chirurgii ogól-nej, wiedział o wszystkim, a nawet potwierdzał obecność lekarzy w pracy na oddziale. Zdaniem szpitala, w ten sposób doszło do wyłudzenia.

Lęborska prokuratura rejonowa pod koniec 2008 roku umorzyła sprawę. Śledztwo nie potwierdziło zarzutów. Szpital zażalił się na umorzenie do sądu. Ten zalecił pozyskanie opinii biegłego księgowego. Jednak także ona nie dała prokuraturze podstaw do oskarżenia lekarzy i ordynatora. W 2009 roku śledztwo zostało umorzone prawomocnie.

To sprawiło, że szpital wystąpił do sądu z własnym aktem oskarżenia. Zbigniew Grzybowski odpowiadał za to, że jako ordynator, czyli funkcjonariusz publiczny, poświadczył nieprawdę w dokumentach, a chirurdzy za wyłudzenie pieniędzy od szpitala.

We wrześniu ubiegłego roku sąd rejonowy rozstrzygnął sprawę znowu nie po myśli dyrekcji szpitala. Lekarze zostali uniewinnieni. Ale szpital odwołał się od wyroku. I wczoraj znowu przegrał.

- W tej sprawie nie było żadnych oszukańczych zabiegów. Nikt nikogo nie wprowadził w błąd - stwierdził sędzia Andrzej Cyganek. - Lekarze pracowali na oddziale, pacjenci nie czekali w kolejkach. Taka była organizacja pracy. Fundusz zdrowia zakwestionował wynagrodzenia, bo lekarze mieli praktyki prywatne. Znaczącym jest fakt, że prokuratura umarzała postępowanie.

Sędzia zwrócił też uwagę na nieprecyzyjne zapisy umów kontraktowych, a także na fakt, że szpital nie odwołał się od wyroku w części dotyczącej Artura W., który robił wtedy specjalizację.

- Wyrok nie mógł być inny. Od początku było wiadomo, że cała ta sprawa to kwestie osobistych animozji dyrektora, kierowane pod moim adresem - skomentował Zbigniew Grzybowski.

- Materiał dowodowy jest niejednoznaczny i wszystkie wątpliwości, zgodnie z zasadą prawa karnego, trzeba tłumaczyć na korzyść oskarżonych - stwierdził adwokat szpitala Krzysztof Szymandera.

- Szpital kończy tę sprawę. - Wyroków się nie komentuje, ale pracownicy szpitala teraz wyciągną taki wniosek, że w czasie pracy mogą wychodzić, a wieczorami odrabiać. I w ten sposób będzie-my wydawać publiczne pieniądze - mówi dyrektor Ryszard Stus. - Sprawa jest "pozamiatana" i koniec.
Zbigniew Grzybowski i Witold Jaciów nie pracują już w słupskim szpitalu.

Obaj napisali skargę do izby lekarskiej na dyrektora Stusa. Stwierdzili w niej, że "wniesienie sprawy do sądu ma znamiona nękania i mściwości ze strony lekarza - dyrektora", którego obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej. Chirurdzy twierdzą, że Ryszard Stus z powodów osobistych nękał ich procesem, narażając na utratę godności i dobrego imienia. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej zawiesił swoje postępowanie do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy, co właśnie stało się wczoraj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza