We wtorek pacjenci przychodni miejskiej przy ul. 11 Listopada w poczekalni przed gabinetami lekarskimi ustawili się już kilkanaście minut przed godz. 18. Spokojnie czekali na rozpoczęcie dyżuru nocnego. Niestety, gdy wybiła godz. 18, lekarz się nie pojawił.
- Sama nie wiem, kiedy przyjdzie lekarz i kto będzie pełnił dyżur, bo grafik co prawda jest, ale już kilka razy się okazywało, że na dyżur przychodził kto inny - odpowiedziała dyżurna pielęgniarka.
Po kolejnych kilkunastu minutach część pacjentów zrezygnowała z czekania. Inni wytrwale siedzieli w poczekali i wreszcie, 40 minut po godz. 18, doczekali się lekarki, która - z siatkami w rękach - wbiegła do przychodni. Bez słowa wyjaśnienia zaczęła błyskawicznie nadrabiać spóźnienie, w ekspresowym tempie badając i diagnozując kolejne osoby.
- Lekarka mogła chociaż przedzwonić i wyjaśnić, że się spóźni. Wychodzi na to, że pacjenci są jej zupełnie obojętni - komentowali zbulwersowani pacjenci.
Jak się dowiedzieliśmy, takie sytuacje podczas nocnych dyżurów lekarzy w tej przychodni nie są rzadkością.
- Mogę tylko przeprosić za zachowanie lekarza. Obecnie, gdy wszyscy mają komórki, przekazanie informacji z wyjaśnieniem dla pacjentów nie powinno stanowić problemu - mówi Maria Mazur, naczelna pielęgniarka w Miejskim Zakładzie Opieki Zdrowotnej, któremu podlega przychodnia przy ul. 11 Listopada. Zapowiedziała, że dyrekcja tej placówki będzie dążyła do tego, aby takie sytuacje się nie zdarzały.
Zgodnie z kontraktem z NFZ słupski MZOZ musi prowadzić nocne dyżury lekarskie w dwóch punktach w mieście. Dodatkowo w weekendy zatrudnia pediatrę. - Wszyscy lekarze pracują na kontrakty, bo etaty mają w innych miejscach. Na dodatek jest kłopot z ich zatrudnieniem, bo mogą wybierać wśród wielu miejsc pracy - dodaje pani Mazur.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?