Wczoraj naszą redakcję odwiedziła Sylwia Wójcik, mieszkanka jednego z pięciu bloków w Żoruchowie, które pozbawione zostały ogrzewania.
- Kaloryfery przestały grzać w poniedziałek wieczorem. No i marzniemy. Mam małe dziecko, które choruje. Boję się o jego zdrowie - denerwuje się S. Wójcik.
Dodaje, że kotłownią zarządza miejscowa spółdzielnia. Na drzwiach jej biura jest kartka z informacją, że kotłownia jest nieczynna z powodu braku funduszy.
- To jakieś żarty! Płacę wszystkie rachunki na bieżąco - mówi mieszkanka.
Ciepła nie ma blisko sto rodzin. Kiedy przyjechaliśmy do Żoruchowa, mieszkańcy nie kryli oburzenia i emocji.
- Pani prezes nas unika. Mówi, że nie ma opału do kotłowni, bo nie ma pieniędzy. Co to za podejście?! Co my mamy teraz zrobić?! Jest chłodno, a niedługo mogą przyjść mrozy. Jak będziemy mieszkać?! - pytają ludzie. Dodają, że problemy z ogrzewaniem są nie po raz pierwszy.
- Pani prezes, cały zarząd, nie potrafi kierować spółdzielnią. Ma ona teraz upaść. Problem w tym, że jest grudzień i zima za pasem - denerwują się ludzie.
Małgorzata Muciek, prezes spółdzielni w Żoruchowie (też nie ma ogrzewania), przekonuje, że nic nie może zrobić.
- Lokatorzy nie płacą nam za ciepło. Mamy długi sięgające 150 tysięcy złotych. Nikt już nie chce nam dać opału. Jak znajdzie się 5 tysięcy złotych, to w ciągu kilku godzin możemy mieć 40 metrów sześciennych drewna - oznajmia Muciek.
Pani prezes mówi, że lokatorzy, którzy nie płacą, to nie jest jedyny problem.
- Niestety, mieszkańcy przez długi czas nie godzili się na podwyżki za ciepło. Do września tego roku mieliśmy stawki z 1995 roku. Teraz wynoszą one 4,20 złotych od metra kwadratowego - mówi Muciek.
Dodaje, że niedawno zainstalowany został nowy piec, który nie został jeszcze spłacony.
- Latem zapewniała nas pani, że nie będzie zimą żadnego problemu z opałem. A co jest?! Okłamała nas pani. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to moglibyśmy coś zrobić. A teraz nie mamy pola manewru. Mam chorujące ośmiomiesięczne dziecko. Dogrzewam się farelką, ale to są koszty - denerwuje się Ewa Siniarska, kolejna lokatorka.
Prezes Muciek mówi, że 22 grudnia odbędzie się walne zgromadzenie spółdzielni, które zdecyduje o jej dalszym losie.
- Niewykluczona jest upadłość - informuje pani prezes.
- A dlaczego mamy czekać do 22 grudnia?! Niech walne będzie za kilka dni - mówi Lucyna Terefenko, kolejna mieszkanka.
- Latem trzeba było ogłaszać upadłość spółdzielni i dać nam szansę na poszukiwania innego systemu ogrzewania mieszkań - wyrzuca Terefenko. Prezes Muciek twierdzi, że zmiana systemu ogrzewania nie jest taka prosta.
- Nie można, ot tak, wyłączyć z niego jednego mieszkania - twierdzi.
- A co pani prezes zrobiła, aby odzyskać pieniądze od dłużników? - pytają ludzie.
- Były egzekucje komornicze, ale nieskuteczne - odpowiada pani prezes. Czy były sprawy kierowane do sądu o eksmisję za długi? - Nie było - przyznaje M. Muciek.
- Spółdzielnia została pogrążona, a my razem z nią - mówią mieszkańcy. Będą szukali teraz porady u prawnika, aby szybko rozstać się ze spółdzielnią.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?