Piłkarze Gryfa 95 przegrali po raz drugi z rzędu po meczu w którym absolutnie na porażkę nie zasłużyli.
Głupie błędy w ostatnich minutach pierwszej i drugiej połowy odebrały im punkty. Na sztucznej murawie małego boiska Lechii II słupszczanie rozegrali dobre spotkanie.
W drugiej połowie byli zespołem, który dyktował warunki gry, a broniący wtedy golkiper Dariusz Piechota właściwe tylko cztery razy dotykał piłki. Po raz ostatni gdy wyjmował ją z siatki po niefortunnej interwencji przy strzale Pietrowskiego. Ten wykonywał rzut wolny z głębi pola.
Piłkę miał ustawioną na wprost bramki, do niej ponad 30 metrów. Jedyny logiczny sposób na zakończenie akcji, to strzał w światło bramki. Tak się stało, ale tam gdzie poszła piłka zabrakło Dariusza Piechoty, który wcześniej położył się, a ta skozłowała przed nim. Uderzenie nie było ani silne, ani specjalnie techniczne.
Futbolówka poszybowała i zatrzymała się w siatce. Sędzia wznowił spotkanie tylko po to, by po trzech kopnięciach zakończyć je przeciągłym gwizdkiem.
Gryfici, którzy przyjechali do Gdańska efektownym autobusem (to konsekwencja kolejnej umowy sponsorskiej), nie zabrali ze sobą trzech punktów. Mieli okazję, bo gospodarze nie zaprezentowali nic, co uzasadniałoby fakt, że są liderem. Nie zrobili żadnej akcji, po której zagroziliby bramce gości.
Bramkarze
Bramkarze
Słupszczanie nie mają szczęścia do bramkarzy. Tydzień temu w Olimpii Sztum doskonale spisywał się Jarosław Talik. Ma za sobą występy w ekstraklasie w Stomilu Olsztyn i GKS Bełchatów. Także brąz ME U - 16 w 1990 roku. W Gdańsku w bramce stanął golkiper pierwszego zespołu Lechii, Paweł Kapsa. Jeszcze niedawno bronił w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, wcześniej w Widzewie Łódź i Wiśle Płock. Latem nad jego transferem zastanawiała się Legia Warszawa. Kapsa bronił już w Widzewie Łódź i był wicemistrzem Europy U-18 w 2001 roku.
Obrona z Bukowskim na lewej stronie (- Sam byłem zaskoczony, że trener mnie tam postawił - komentował po meczu), bardzo dobrze asekurowała się i nie dopuszczała do groźniejszych sytuacji. Bukowski wprowadził dużo spokoju, grał mądrze, kiedy trzeba był na środku, w innych wypadkach biegał przy linii.
W odpowiednich momentach faulował, ale dzięki temu przerywał groźne akcje. Gorzej, że to słupszczanie sami zapracowali na swoje gole. Drugi to błąd golkipera, pierwszy był podobnie kuriozalny, piłka odbiła się od uda Wojtka Kublika i wpadła nad rękami zaskoczonego Mateusza Kowalczyka.
On po błędach z poprzedniego meczu wyszedł na boisko, ale tylko dlatego, że z powodu awarii auta do Gdańska nie przyjechał na początek meczu Piechota. W ataku słupszczanie byli groźni po stałych fragmentach, gdy piłki dogrywał najczęściej Polakowski na głowę do Kryszałowicza. Po takiej akcji i interwencji obrońcy z Gdańska, gryfici wbili gola.
- Do ostatniej chwili myślałem, że Kryszałowicz nie wystąpi. Ale niech tam, byleby nie zawiązywał moim chłopakom za mocno krawatów lewą nogą - mówił przed meczem trener Lechii II Robert Jędrzejczak.
Słupski napastnik starał się jak w każdym spotkaniu. Dogrywał dokładne piłki i sam niepokoił bramkarza. W drugiej połowie po jego uderzeniach w dwóch wypadkach piłka przeszła minimalnie obok słupka.
Lechia II Gdańsk - Gryf 95 Słupsk 2:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Żuchowski - samobójcza (33), 1:1 W. Kublik - samobójcza (45), 2:1 Pietrowski (90)
Gryf 95: Kowalczyk (46 Piechota), Bukowski, Mikulski, Bielecki, W. Kublik (87 Lewandowski), Kaczmarek, Polakowski, Pietras, Luzak, Kryszałowicz, Bednarczyk (46 Barnik, 83 Fursa).
Lechia II: Kapsa - Weber, Wojtkiewicz, Żuchowski (46 Gładczuk), Osłowski (81 Łuczak), Kawa, Szałęga (70 Kośnikowski), Pietrowski, Gacek, Dziengielewicz (59 Peta), Hirsz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?