Zagłębie Lubin walczyło w Niechorzu z Pogonią Szczecin. Mecz początkowo miał się odbyć na boisku szczecinian, ale w końcu rozegrano go w Niechorzu na sztucznej murawie.
Mistrz Polski wygrał 5:3. Do 30. minuty w bramce występował Jakub Jesionkowski, potem na 60 minut na placu pojawił się Kowalczyk. Jego występ spotkał się z zainteresowaniem działaczy i trenerów Zagłębia.
- Byli przede wszystkim pod wrażeniem gry nogami, a także techniki - opowiada Zdzisław Lewandowski, szkoleniowiec bramkarzy w Gryfie 95 Słupsk, który oglądał występ Mateusza w Niechorzu.
- Mówili, że już wyjeżdżają na obozy do Turcji i żałują, że nie może z nimi pojechać - dodaje Lewandowski.
Kowalczyk trzy razy przepuścił jednak piłkę do siatki. Stało się tak za sprawą także eksperymentalnego zestawienia obrony Zagłębia, w której po raz pierwszy ze sobą zagrała para stoperów Andrzej Szczypkowski i Sreten Sretenović.
- Po przyjeździe Zagłębia ze zgrupowań, mamy się ponownie skontaktować z Rafałem Ulatowskim, szkoleniowcem Zagłębia - mówi Wojciech Polakowski, szkoleniowiec słupszczan. - Wtedy będziemy rozmawiać i oni podejmą decyzję.
Do tej pory w IV lidze Kowalczyk zagrał w trzech meczach. - I to widać. Imponuje techniką, ale wciąż brak mu ogrania. To także dostrzegł Ulatowski - komentuje słupski trener. - Na razie koniec z wojażami Mateusza. Musi zacząć normalnie trenować w naszym klubie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?