Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet Zielona Góra - Energa Czarni Słupsk 81:79 [wideo, zdjęcia]

red
Mariusz Kapała / GL
Energa Czarni Słupsk po zaciętym wyjazdowym meczu przegrała z Stelmetem Zielona Góra 79:81.

Stelmet BC Zielona Góra - Energa Czarni Słupsk 81:79 (20:24, 20:17, 18:16, 23:22)

Stelmet Zielona Góra: Dragicević 18, Florence 15, Kelati 14, Djurisić 9, Koszarek 9, Moore 7, Mokros 5, Hrycaniuk 2, Zamojski 2.

Energa Czarni Słupsk: Ginyard 16, Lewis 13, Surmacz 12, Kravish 11, Goods 10, Cesnauskis 8, Bachynski 6, Seweryn 3, Dąbrowski 0.

W tym niesamowitym pojedynku gorące były nawet ostatnie 1,5 sekundy. Czarni przegrywając różnicą trzech punktów, wykonywali rzuty wolne. Anthony Goods pierwszy rzut trafił, a drugi celowo spudłował. Niestety, para Bachynski - Kravish przegrała walkę o dobitkę dającą remis z koalicją wysokich graczy. Jeszcze 1,5 minuty przed końcem Czarni prowadzili 73:72. Później zabrakło bardzo niewiele.

Już początek meczu był zgoła sensacyjny. Przez pięć minut drugiej kwarty Stelmet nie potrafił zdobyć punktów, za to Czarnym wychodziło w ataku bardzo dużo. W efekcie prowadzili już 34:20 i była to największa przewaga w meczu, który tylko w pierwszej minucie nie rozpoczął się dobrze dla Czarnych. Gospodarze prowadzili 7:2 i wydawało się, że mecz dobrze się dla nich ułoży. Ta sytuacja zmieniła się szybko. Czarni imponowali w ataku i obronie. Wyprowadzali świetne kontry, dzięki pewnej zbiórce w obronie. W ataku dobrze trafiali z dystansu, mieli zbiórki w ataku i zdobywali łatwe punkty spod kosza. Szybko objęli prowadzenie 19:11, na co gospodarze nie byli za bardzo przygotowani. Obrona Stelmetu nie działała. Mnożyły się proste straty, po których Czarni zdobywali łatwe punkty. Wykorzystywali przewagi, które dawały im wygrywane pojedynki jeden na jednego. Trener Stelmahers mocno rotował składem, ale każdy gracz, poza Antony Goodsem, wnosił coś do gry. W drugiej kwarcie obrona Czarnych wyglądała… jeszcze lepiej. Przez pięć minut Stelmet nie mógł zdobyć punktów i gdyby Czarni lepiej wykorzystywali pozycje rzutowe, mogli prowadzić wyżej niż 34:20 w 15. minucie. Świetny był Marcus Ginyard. W takiej dyspozycji jak w pierwszej połowie chyba go nie widzieliśmy w tym sezonie. Twardy pod oboma koszami, nieźle mijał, nie ryzykował niepotrzebnych rzutów z dystansu, bo znakomicie umiał znaleźć się pod koszem. To właśnie gra Ginyarda blisko kosza zaskoczyła nieco rywali, bo fizycznie nie przegrywał walki z centrami, a właściwie wysokimi skrzydłowymi Stelmetu, jakimi są zarówno Nemanja Djursić, jak i Vladimir Dragicević.

I właśnie ten drugi, prawdziwy as nad asy i gwiazda Stelmetu, gracz wyrastający ponad poziom polskiej ligi, pokazał w odpowiednim momencie, ile jest wart. Od 15. minuty dzięki niemu przewaga Energi topniała błyskawicznie. Doskonały pod koszem świetnie podawał też do kolegów. To głównie osoba Dragicevicia spowodowała, że Czarni wygrywali do przerwy tylko jednym punktem. Druga połowa była jeszcze bardziej niesamowita niż pierwsza. Czarni nie ustępowali rywalom. Nawet kiedy wydawało się, że rywale kontrolują już mecz, wychodząc w IV kwarcie na prowadzenie 66:59. Nawet słaby (jako jedyny w zespole) i niewidoczny wcześniej Goods trafił dwa ważne rzuty. Ostatnie trzy minuty wynik kręcił się wokół remisu. W szalonej końcówce zdecydowały detale. A te detale to oczywiście mocni gracze Stelmetu i drobne, ale bolesne błędy Czarnych. To m.in. zbyt proste straty Lewisa i Surmacza. Gdyby te akcje Czarni zakończyli punktami, niesamowity w ostatnich akcjach James Florence nie miałby pewnego luzu, oddając w ostatnich 100 sekundach meczu dwa niesamowite, ale celne rzuty trzypunktowe.

Czarni zagrali bardzo dobrze, świetnie przygotowani taktycznie przez trenera. Mimo porażki zasłużyli na słowa uznania za walkę do końca, a przede wszystkim za dobrą grę. I to jako cały zespół.

Roberts Stelmahers (trener Czarnych): - Po meczu powiedziałem moim smutnym, siedzącym z opuszczonymi głowami graczom, aby się nie martwili. Zagrali bardzo dobrze, jestem z nich bardzo zadowolony. Do szczęścia zabrakło niewiele. W końcówce postawiłem na Dallina Bachynskiego, a nie Kravisha, licząc, że obwodowi Amerykanie będą starali się wykorzystywać przewagi w grze jeden na jeden.

Chavaughn Lewis: - Trudno mi przeboleć tą stratę w końcówce. Ale my to naprawimy. Nie będą nam się przytrafiać takie niepotrzebne straty.

Artur Gronek (trener Stelmetu): - Brawa dla obu zespołów, bo zagrały niezły mecz. Czarni, jeśli wytrzymują fizycznie spotkanie, to bardzo groźny zespół. Ciężko się przeciwko nim gra. Oba zespoły nie trafiły kilku otwartych rzutów trzypunktowych. Ale my jesteśmy w tym najlepsi w lidze. Tym razem to nas zawiodło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza