Gdyby w Tauron Basket Lidze były tylko takie mecze jak AZS z Czarnymi, liga już dawno miałaby potężnego sponsora, a oglądalność w TV zaczynałaby się na kilkunastu tysiącach, a nie na tylu kończyła. Wymiar sportowy takich meczów zawsze schodzi na drugi plan. Wygrane są bezcenne. Porażki pamięta się latami. Trudno się z nimi pogodzić i przejść do porządku dziennego.
Na czym polega fenomen takich spotkań? Czy można racjonalnie wytłumaczyć coś, co podlega prawom emocji, a więc uczuciom - stanom irracjonalnym?
Obrazek I
2008 rok, hotel w Liege.
Późny wieczór. Koszykarze Energi Czarnych właśnie rozlokowali się w swoich pokojach, dzień potem mieli grać mecz w europejskich pucharach z Belgacom Liege Basket. Spotkanie odbywa się trzy dni po meczu derbowym w Koszalinie. W hotelowej kawiarni przy jednym stoliku siedzą dziennikarze "Głosu Pomorza" i Radia Gdańsk oraz ówczesny dyrektor sportowy Energi Czarnych Adam Romański. Wokół krąży Gasper Okorn z uchem przy słuchawce telefonu. Rozmowa w kawiarni trwa kilka godzin. Nikt nie przejmuje się czekającym Czarnych jutrzejszym spotkaniem z Belgami. Temat jest jeden - przegrana słupszczan w ostatnim starciu w lidze w derbach Pomorza. Przegrana po słabym meczu. Romański, człowiek z zewnątrz, nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego to są tak ważne mecze, dlaczego w Słupsku nie traktuje się ich jako kolejnego spotkania w lidze. - Przegraliśmy, bo byliśmy słabsi sportowo - mówi. - Przegraliśmy, bo walczyliśmy jak w każdym meczu, a derby wymagają podwójnego zaangażowania - konkludują dziennikarze.
- Nie rozumiem, mecz to mecz - odpowiadał Romański.
- Nie. To derby z AZS. To nie mecz - hardo mówią dziennikarze.
Obrazek II
Sierpień 2004 roku.
Przedsezonowy turniej w Koszalinie. AZS gra z Czarnymi. Do końca spotkania 40 sekund, akademicy prowadzą dziewięcioma punktami. Nikt nie przejmuje się rezultatem, w obu klubach są testowani nowi gracze, trenerzy sprawdzają zagrywki, na trybunach niewielu ludzi. Wydaje się, że nikogo nie obchodzi wynik. Nie on jest istotny. Ale nie, jest jedna taka osoba
- Rafał Frank, wychowanek Czarnych. Jedna trójka - trafiona. AZS wyprowadza atak, Frank robi przechwyt - druga trójka trafiona. Kilka sekund do końca i nagle wrzenie na trybunach. AZS wyprowadza atak, defensywa Czarnych, jakby za impulsem Franka zaczęła grać, przejmuje piłkę. Ta znów ląduje w rękach Rafała - równo z końcową syreną trafia za trzy. A więc remis i dogrywka. Wygrana przez Czarnych. Dlaczego tylko jednej osobie, wychowankowi Czarnych zależało, by wygrać? Bez względu na wszystko?
- Bo graliśmy z Koszalinem. Towarzysko? Nie ma odpuszczania. Z nimi tego nie ma, rozumiesz? - krzyczał do słupskiego dziennikarza po spotkaniu.
Obrazek III
Ten sam Frank. Sezon 2004/2005.
Ostatnie spotkanie w lidze. Już jest właściwie po rozgrywkach. Czarni i AZS utrzymały się w lidze. Mecz taki na dokończenie sezonu, bez znaczenia, bez presji wyniku. Czyżby?
Do spotkania w hali Gryfia jest jeszcze około 100 minut. Pojawiają się zawodnicy gospodarzy. Rafał Frank wchodzi na salę. Twardy facet, ale cały drży z emocji. - Spokojnie Rafał, jak się czujesz? - pyta dziennikarz. - Jak ja się czuję? Ja nie mogłem spać. Od 2 w nocy chodzę po domu i myślę o tym spotkaniu. To mecz z AZS - mówi.
I tylko oczy mu się świecą z emocji.
Wygrali.
Obrazek IV
Straszny sezon 2008/2009.
Ostatni w barwach Energi Czarnych Igora Griszczuka, szkoleniowca, który doprowadził Czarne Pantery do najlepszego miejsca w lidze dwa lata wcześniej. Kontuzje, rotacje w składzie spowodowały, że teraz Energa Czarni gra słabo, jest na ostatnich pozycjach w tabeli, a Griszczuk jest jak osaczony ranny pies. Wszystko i wszyscy mu przeszkadzają. Po kolejnym słabym meczu w hali Gryfia w kuluarach mówi dobitnie do grupki osób stojących po konferencji prasowej. - Nikt mnie nie ruszy. Prezydent jest za mną i wygrałem w derbach w Koszalinie trzy razy. Pokażcie mi takiego, który to zrobił. A? - zaciągał hardo z rosyjska.
Miał rację. Te wygrane dawały mu na długo list żelazny w oczach kibiców ze Słupska.
Obrazek V
Mecze koszykarskie Słupsk - Koszalin to najdłuższa sportowa wojna koszykarskiego Pomorza. Zaczęły się w 1985 roku, gdy oba zespoły spotkały się w ówczesnej II lidze. W Słupsku w hali przy ul. Orzeszkowej, walczący o utrzymanie Gryf przegrał z AZS 82:86, podobnie na wyjeździe 63:96. Tak się zaczęło. Wszystkie kolejne mecze były już jako Czarni - AZS. Do tej pory oba zespoły spotkały się 30 razy (wliczając w to pierwsze dwa mecze jako Gryf). W meczach w II lidze był remis 6:6. W ekstraklasie mamy dwanaście zwycięstw słupszczan i sześć akademików. Ogólny stan 18:12 na korzyść drużyny znad Słupi.
Obrazek VI
Ci, którym wydawało się, że przeżyli w derbach już wszystko i nic nie jest ich w stanie zaskoczyć, oniemieli na meczu z 2009 roku w Gryfii. On decydował o zajęciu szóstej lokaty na końcu rundy zasadniczej. W Słupsku zawrzało. Wszyscy kibice postanowili przyjść ubrani na czerwono. Efekt - piorunujący. Od tego czasu to nie są zwykłe derby, to już piekielne derby, bo efekt końcowy był oszałamiający. Krwisty kolor był jak morze.
Czerwień na trybunach pomogła zwyciężyć w tym najtrudniejszym spotkaniu Czarnych z AZS w historii ich zmagań. 84:81. Od tego czasu trybuny w Gryfii, mimo wielu prób i akcji, nigdy już nie były tak czerwone i zgodne jak w tamtym starciu.
Obrazek VII
Filmik przygotowany przez kibiców Czarnych, zapowiadający niedzielne derby. Dostępny na serwisie www.youtube.com. Najpierw wstawka z trybun hali Gryfia. Czerwona armia fanów. Potem kadr staje się czarny. Na nim tekst: Wielkie Derby Pomorza. Kolejny kadr: czarny ekran i tekst: AZS Koszalin - Czarni Słupsk. Następne ujęcie nie pozostawia złudzeń. Czarny ekran i napis. Dobitny: Wojna.
Relacja live
Relację ze spotkania AZS Koszalin - Energa Czarni Słupsk przeprowadzimy na naszym sportowym blogu
Kibiców słupskiej koszykówki zapraszamy do serwisu Czarni Słupsk
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?