Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Nowakowski: Gryfia przestała być moją halą (rozmowa)

res
Łukasz Capar
Michał Nowakowski, były gracz Energi Czarnych mówi o niedzielnym występie w Słupsku w barwach King Wilków Morskich Szczecin.

- W niedzielę wystąpisz w barwach King Wilków Morskich Szczecin przed publicznością, która cię w ostatnich trzech latach mocno wspierała i trzymała kciuki za twój rozwój w Enerdze Czarnych. To duże wydarzenie dla ciebie?

- Lubię grać przed tymi ludźmi. Zawsze mi się grało bardzo miło w Gryfii. Jak grałem dla Energi Czarnych, to ta hala nas niosła. W ostatnim sezonie aż do brązowego medalu. Teraz będzie fajnie przeżyć ten doping z drugiej strony. Przyjdzie mi poczuć, to co czują inne zespoły, które przyjeżdżają do Słupska.

- Nie pomylisz się? Będziesz rzucał trójki do tego kosza, co trzeba?

- (śmiech) Jak niedawno wyobrażałem sobie ten mecz, to już widziałem się w myślach rozgrzewającego za koszem. Tylko, że zaraz przyszło otrzeźwienie…Chwila, chwila, ty już się nie będziesz rozgrzewał za tym koszem, co zwykle, od strony wejścia na parkiet, tam gdzie zawsze mają swoje miejsce Czarni. Ty się będziesz rozgrzewał po drugiej stronie, tam, gdzie przyjezdni, tam gdzie tego miejsca nie ma… Tak, to już jest inny czas. Wreszcie do mnie dotarło, że Gryfia przestała być moją halą.

- Czyli jednak już czekasz na to starcie.

- Wiem, że to jednak mecz szczególny. Spędziłem trzy lata w Słupsku. Nie chcę sobie jednak kłaść do głowy jakiejś megapresji. Czasem może być tak, że mecz nie wyjdzie i wtedy co? Potraktuję to, jako zwykły mecz, ale jednak z lekkim smaczkiem, że to Energa Czarni. Będę starał się i tak go wygrać.

- Długo się zastanawiałeś, gdy dostałeś ofertę z King Wilków Morskich?

- Bardzo się biłem z myślami. W Słupsku wynikła jednak taka sytuacja, a nie inna i stało się. Byłem po długich rozmowach z trenerem Wilków Markiem Łukomskim, On znał moją opinię na temat mojego przejścia do innego zespołu. Wiedział, że nie za bardzo chcę doprowadzić do tej sytuacji. Jednak doszło do tego, o czym wspominałem wcześniej, a do czego trudno mi się wraca. Byłem zmuszony do tego, by zmienić klub. Padło na Wilki, oni byli bardzo konkretni. Marek Łukomski przedstawił mi wizję zespołu, przedstawił mi rolę, jaką miałbym w nim odegrać. Bardzo mi się to spodobało. Potem usłyszałem parę pochlebnych opinii na temat miasta, na temat organizacji klubu. To spowodowało, że podjąłem taką decyzję.

- Odchodziłeś z zespołu, który zdobył brąz, do drużyny do której, jakby to nazwać, nie do końca można było mieć zaufanie, po tym co się wydarzyło w pierwszym sezonie gry Wilków w ekstraklasie: zmiany graczy, zmiany trenerów. To nie służy stabilizacji i rozwojowi.

- Zgadza się. Rozmawiałem z ludźmi pracującymi w Szczecinie i oni sami przyznawali, że ten poprzedni sezon nie był najlepszy, pod względem gry. Przez to odwrócili się kibice, co miało wpływ na całą koszykówkę w Szczecinie. Teraz chcą to wszystko odbudować, a ja jestem częścią tego projektu. Są na dobre drodze. To co jest na papierze trzeba jednak przenieść na praktykę, realizować krok po kroku, to co zamierza się przed sezonem.

- Po przygotowaniach czujesz, dostrzegasz to, że to był dobry wybór? Że dla ciebie będzie to wejście na kolejny schodek, podniesie twój poziom jako zawodnika?

- Tak. U trenera Donaldasa Kairysa zostałem zaszufladkowany, on widział u mnie tylko rzut za trzy. Poprzedni szkoleniowiec Dejan Mijatović, widział mnie znowu tylko na chwilę na parkiecie i nie miałem wtedy przeszkadzać innym. W Wilkach mam inną rolę. Jak mam otwartą pozycję to rzucam, jak mogę penetrować, to mam to robić. Rozwijam się w tych innych elementach, których nie mogłem robić w Enerdze Czarnych. Tam akceptowałem tę swoją zawężoną rolę dla dobra zespołu i unikałem innych rozwiązań. W Słupsku byli od tego inni ludzie: Karol Gruszecki, Kyle Shiloh, Jerel Blassingame. Im zostawiałem niektóre rzeczy. Byli w tym lepsi. Ja jednak też potrafię coś zrobić, potrafię rzucić, poszarpać w obronie. W Wilkach nie to, że mam wolną rękę, ale słucham trenera. A on mówi: „To co umiesz rób na boisku. Po prostu to rób.”

- Jak w takim razie wygląda ta współpraca z rozgrywającymi. W Enerdze Czarnych mogłeś dostać podanie od Blessingama na wolnej pozycji, teraz Lucious tak samo cię obsługuje?

- Tak samo. Szybko złapaliśmy w miarę dobry kontakt. Korie pamięta mnie z Energi Czarnych, gdy sam grał w Rosie Radom i wiedział, że moją główną bronią jest rzut za trzy. Jeżeli widzi mnie na otwartej pozycji, to od razu posyła piłkę do mnie, ale tak samo do innych graczy. Pamiętajmy, że w Wilkach są zawodnicy, którzy też bardzo dobrze rzucają, m.in. także były gracz Energi Czarnych Paweł Kikowski. O! Zresztą to także będą smaczki tego meczu – przecież w Gryfii zagrają także kolejni byli zawodnicy Energi Czarnych, właśnie Kiko i Paweł Leończyk. Będzie ciekawie.

- A jak teraz na treningach jest z twoją skutecznością w rzutach za trzy? Dwa sezony temu byłeś jak karabin maszynowy, w minionych rozgrywkach skuteczność spadła aż o 10 procent. Liczysz sobie teraz średnią?

- Szczerze mówić nie. W okresie przygotowawczym bardziej skupiałem się na motoryce, musiałem ją poprawić, bo ona, niestety, nie jest moją silną stroną. Wczoraj na treningu trafiałem często, dzisiaj też nie było źle (rozmowa odbyła się w czwartek – dop. Rafał Szymański). Daję radę. W sumie w Gryfii kosze mam obcykane, nie będę w Słupsku potrzebował jakiegoś dłuższego treningu, by zaczęło wpadać. Wracając do meczu, liczę, że to będzie dobre spotkanie, dla obu stron. I mam nadzieję – tak, muszę to teraz powiedzieć – że Wilki wygrają.

- Fani w Słupsku pamiętają twoją żonę, jak z synkiem siedziała na trybunach, teraz jest was już więcej?

- Tak, pod koniec września urodziła nam się córeczka, Anielka. Jest zdrowa, jestem z tego powodu przeszczęśliwy. Fajna sytuacja, mamy też przecież dwuletniego synka. On świetnie reaguje na siostrę. Jest taki niepewny, ale z dnia na dzień coraz bardziej się do niej przekonuje. Nie ma innego wyjścia. Ostatnio zrobił progres, bo jak Anielka zaczęła płakać, to pobiegł, sprawdził, co się dzieje i sam przybiegł do nas – rodziców, by zawiadomić o tym.

- Jakby powiedzieli koszykarze i trenerzy – łapie meczowy rytm.

- Tak, chwyta to, że też ma się nią opiekować.

Rozmawiał Rafał Szymański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza