Pogoń po łatwym zwycięstwie w Lęborku z Prime Food Brdą Przechlewo chciała pójść za ciosem w drugim meczu i wygrać w Pruszczu. Według założeń lęborczanie mieli zaatakować od początku spotkania, grać agresywnie, ambitnie walczyć i podeprzeć to odpowiednią skutecznością. Niestety, nie udało się zrealizować takiego scenariusza. Czarni zaskoczyli lęborską ekipę i to oni ruszyli do natarcia.
Szybko zdobyli dwie bramki. Przy drugim golu sędzia nie odgwizdał spalonego i z tego też powodu goście byli piekielnie wściekli. Jeszcze do końca pierwszej połowy lęborski beniaminek próbował odwrócić losy meczu. Bezskutecznie. Po przerwie więcej z gry mieli goście. W 70. minucie Radosław Sulima strzelił gola, ale nie został on uznany, bo sędzia dopatrzył się spalonego. Pogoń nadal była stroną przeważającą. Stać ją było tylko na kontaktową bramkę, która była zdobyta w samej końcówce rywalizacji przez Artura Rosińskiego.
Na wyrównanie zabrakło już czasu. - Wydaje mi się, że remis byłby sprawiedliwym wynikiem - ocenił Andrzej Małecki, szkoleniowiec Pogoni. - Jestem zadowolony, a szczególnie z drugiej połowy w wykonaniu moich podopiecznych. Zabrakło nam trochę szczęścia, aby zremisować. Mam pretensje do arbitra, który gwizdał pod dyktando gospodarzy.
Czarni Pruszcz Gdański - Pogoń Lębork 2:1 (2:0).
Bramki: 1:0 Kwaśny (4), 2:0 Poźniak (10), 2:1 Rosiński (88).
Pogoń: Tomaszewicz, P. Małecki, Górski, Piotrowski, Mądrzak, Kijek (46 Władyka), Kołodziejski, Kurdziel (46 Malek), Tkaczenko - ż.k., Sulima (75 Rosiński), D. Mielewczyk (80 Kołucki).
Miłe złego początki Brdy
W Przechlewie smutno. Piłkarze Prime Food Brdy chcieli pokonać GTS Kolbudy. Zabrakło armat i przechlewianie przegrali 1:2.
Pierwsza połowa była wyrównana. Częściej w posiadaniu piłki byli gospodarze. Po przerwie miejscowi zaatakowali odważniej i uzyskali prowadzenie. To były miłe złego początki. Przechlewianie cofnęli się do obrony korzystnego rezultatu. Przyjezdni poszli na całość. Z minuty na minutę zaczęła się uwidaczniać ich przewaga. Miejscowi nie ustrzegli się błędów w defensywie, które bezlitośnie wykorzystali piłkarze z Kolbud.
- U siebie nie możemy robić prezentów, po prostu trzeba wygrywać - stwierdził Józef Saładziak, kierownik przechlewskiej drużyny. - Ba, jak to jednak robić, gdy mamy problemy z atakiem. Nie mamy szybkich i zwrotnych zawodników mogących stworzyć dogodne sytuacje podbramkowe. Nie odmawiam chłopakom chęci do walki, ale to za mało. Chcieć jednak to nie zawsze to samo, co móc.
Prime Food Brda Przechlewo - GTS Kolbudy 1:2 (0:0).
Bramki: 1:0 Rudnik (50), 1:1 Waniuga (75), 1:2 Stanisławski (84).
Prime Food Brda: Celiński, Żmuda-Trzebiatowski - ż.k., Król, Pawełek - ż.k., K. Myszka, D. Szopiński, Rudnik (74 Szultka), M. Szopiński, Klimowicz, Pilarski, Tomaszewski (78 Kolberg).
Klimowicz wrócił
Prime Food Brda przystąpił do gry z pomocnikiem Bartoszem Klimowiczem, który trenował w Piaście Człuchów. Ostatecznie piłkarz ten zmienił zdanie i postanowił nadal reprezentować barwy przechlewskiego klubu. W sobotnim meczu dało się zauważyć u niego zaległości treningowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?