Słoneczny lipcowy piątek, 21 lipca 2006 roku. Na trasie Słupsk-Ustka z podporządkowanej bocznej drogi z Charnowa wyjeżdżał fiat uno. Za kierownicą siedział wówczas 56-letni Zygmunt W. Skręcił w lewo w stronę Ustki.
Ze strony Ustki jechał nissan. Kierowca chciał ratować sytuację. Aby uniknąć zderzenia z uno, skręcił w prawo, ale złapał pobocze i odbiło go w lewo. Auto wpadło bokiem pod jadącą ze Słupska hondę.
Zginęły trzy osoby - kierowca i pasażer z nissana, i pasażer z hondy, sześć odniosło poważne obrażenia.
- Wszyscy tacy młodzi. Wyglądali jakby spali... - opowiadali nam jedyni naoczni świadkowie zdarzenia, Anna i Grzegorz P. z Bełchatowa, którzy wracali wtedy z wczasów z Ustki. - Gdyby nie my, to wina spadłaby na kierowców hondy i nissana.
Grzegorz P. spisał numer uno, przekazał innemu kierowcy, a później w Bełchatowie dla pewności poszedł na komisariat złożyć zeznania. Dlatego, że wydawało mu się, iż kierowca uno zaczął wycofywać się z miejsca zdarzenia.
Sprawa wypadku od początku się komplikowała. Słupska Prokuratura Rejonowa najpierw ją umorzyła. Najłatwiej było przypisać winę nieżyjącemu kierowcy nissana. Jednak rodziny ofiar zaczęły dochodzić prawdy. Powstały trzy opinie biegłych. Dopiero wtedy prokuratura oskarżyła Zygmunta W. z Ustki.
W lipcu tego roku słupski Sąd Rejonowy skazał go na dwa lata w zawieszeniu, grzywnę i na cztery lata zabrał mu prawo jazdy. Zygmunt W. nigdy nie przyznał się do winy. Odwołał się od wyroku.
Jednak prokuratura zrobiła to także i to z nią wczoraj zgodził się Sąd Okręgowy w Słupsku, który zmienił wyrok, odwieszając oskarżonemu karę więzienia.
- Dowody jednoznacznie wskazują na winę Zygmunta W., który włączył się do ruchu z drogi podporządkowanej i w sposób rażący wymusił pierwszeństwo. Zginęło trzech młodych ludzi, a reszta ofiar odniosła ciężkie obrażenia - stwierdził sędzia Andrzej Cyganek. - Kara dwóch lat w zawieszeniu razi nadmierną łagodnością. Powinna być surowsza, bo oskarżony nie zasługuje na jej warunkowe zawieszenie.
Stanisław Dic, ojciec 24-letniego Artura, kierowcy nissana, wiązał z synem wielkie nadzieje: - Trzy lata minęły. Człowiek trochę ochłonął, ale ciężko z tym żyć. Po śmierci syna zmieniliśmy nawet mieszkanie, bo w starym wszędzie jego widzieliśmy - mówi po ogłoszeniu wyroku. - Nie chciałem, żeby kierowca uno poszedł do więzienia. To starszy już człowiek, nie był pijany, każdemu może się zdarzyć... Ale ciężko wybaczyć. On do końca się wypierał. I słowa przepraszam nie powiedział...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?