Klasztorne Stawy - "Brud, smród, nędza" kontra "natura"

Kobieta mieszka nie opodal Klasztornych Stawów. - Kiedy powstały, było to przepiękne miejsce, które z chęcią odwiedzałam. Gdy niedawno ponownie odwiedziłam to miejsce, to mnie zamurowało - opowiada kobieta.

- Inwestycja, na którą miasto wydało 2,2 mln złotych, jest obrazem nędzy i rozpaczy. Brud, smród i ubóstwo to delikatna forma mojego odczucia. Bardzo bym chciała, aby to miejsce odzyskało swój dawny blask.

Klasztornymi Stawami administruje Słupski Ośrodek Sportu i Rekreacji.

- Część osób pewnie spodziewa się, że trawa w tym parku będzie przystrzyżona jak w przydomowym ogródku. A to jest park kulturowy. On nie będzie wyglądał jak inne parki miejskie, na przykład przy al. Sienkiewicza czy ul. Jana Pawła II. W Klasztornych Stawach o wyglądzie i estetyce decyduje sama natura, ludzie tylko w niewielkim stopniu - mówi Agnieszka Klimczak, p.o. dyrektora SOSiR.

- Chodzi o to, żeby zachować naturalne walory przyrodnicze. Dlatego teraz roślinność jest tam wybujała, a na wodzie można zobaczyć wykwity. Ale tak właśnie ma wyglądać park kulturowy. Jego utrzymaniem zajmuje się specjalistyczna firma. Jej pracownicy trawę na skarpach koszą tylko dwa razy w roku, wiosną i jesienią, żeby zapobiegać procesom gnilnym. Natomiast regularnie, bo raz w miesiącu, przycinana jest trawa w okolicach alejek spacerowych.Z kolei ekipa sprzątająca śmieci jest tam trzy razy w tygodniu.

- Park odwiedza wiele osób - mówi Agnieszka Klimczak. - Również dlatego, że to jedyne takie miejsce w Słupsku. W parku można też spotkać studentów kierunków biologicznych. Tam są bowiem siedliska owadów i ptaków.

Zobacz także: Wandale zdewastowali Klasztorne Stawy w Słupsku

gp24