Codzienne informacje podawane w mediach o pękającym lodzie pod spacerującymi nie odstraszają ludzi od tego typu wędrówek. Mężczyznę ciągnącego sanki po lodzie spotkaliśmy w Studzienicach.
Na lodzie było też sporo wędkarzy, siedzących przy przeręblach. Mężczyzna z dzieckiem spacerował od jednego do drugiego, zupełnie nie przejmując się potencjalnym niebezpieczeństwem. Spytaliśmy go, czy się nie boi. - Eeee pani, lód jest gruby, na pewno nie pęknie - powiedział.
- Znam to jezioro, mrozy w tym roku były srogie, lód potrzyma pewnie i do końca marca.
- To igranie z losem - twierdzi Henryk Talewski, naczelnik wydziału operacyjnego w bytowskiej straży pożarnej.
- Nigdy nie można być pewnym, jakiej grubości jest lód. W różnych miejscach może być inaczej. W miejscu, gdzie są źródła i cieki woda nie zamarza. Jak kończą się takie spacery dowiadujemy się z mediów, ostatnio strażacy ratowali mężczyznę dryfującego na krze. Kilka lat temu też mieliśmy dramatyczną sytuację.
Na jeziorze w Jasieniu pod wędkarzem załamał się lód. Na ratunek pobiegł inny wędkarz, jednak i ten znalazł się pod lodem. Dopiero strażacy ochotnicy wyciągnęli wędkarzy z wody. Na szczęście nic im się nie stało. Strażacy nie owijają w bawełnę.
- To, że mężczyzna zabrał ze sobą dziecko, jest głupotą - mówi.
- Takim postępowaniem dajemy przyzwolenie dzieciom, że tak wolno robić, sami w przyszłości będę chodzić po lodzie. Trzeba zmienić mentalność ludzi na wsi, dla których takie spacery są czymś zupełnie normalnym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?