MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzecia próba w Gryfii. Energa Czarni Słupsk podejmuje PBG Basket Poznań

Rafał Szymański
Fot: Łukasz Capar
Jeśli Energa Czarni nie znajdzie sposobu na bardzo dobrą ostatnio defensywę PBG Basketu Poznań, to dzisiaj będziemy świadkami ostatniego meczu Igorsa Miglinieksa.

W niedzielę w Słupsku Energa Czarni zagra w XV kolejce Polskiej Ligi Koszykówki przeciwko PBG Basketowi Poznań. W zespole tym ostatnio doszło do kluczowej zmiany. Eugeniusz Kijewski przestał pełnić funkcję trenera. Na jego miejsce przyszedł Serb Dejan Mijatović. Efekt był widoczny natychmiast i to już w trakcie pierwszego meczu pod jego kierunkiem. Wcześniej bałkański coach zapowiadał:

- Przede wszystkim musimy skupić się na ciężkiej pracy. Tak jak będziemy pracować, tak będziemy grać i to jest jedyna droga do zwycięstw. Moją filozofią jest praca i tylko ciężka praca, do tego określone zasady w obronie i ataku. Chcę, żeby PBG Basket był taką drużyną, która może wygrać z najlepszymi. Natomiast cel na ten sezon jest jeden - play off.

Jak Mijatović zapowiedział, tak szybko zrobił. W starciu z Kotwicą w Kołobrzegu poznański klub zagrał niezwykle szczelnie w defensywie. Jakby ci zawodnicy nigdy wcześniej nie byli trenowani przez Kijowskiego. Basket zwyciężył 74:66. Te 66 straconych punktów to najlepszy wynik w historii startów wielkopolskiego zespołu w tym sezonie. Czy to był przypadek, czy słaba skuteczność graczy z Kołobrzegu, czy pierwszy znak, że poznaniacy w końcu mają poważnego i znającego się na rzeczy szkoleniowca? Większość fanów nie ma wątpliwości, że to ostatnie. Potwierdzenia tego trzeba szukać w niedzielę w hali Gryfia w Słupsku. Obserwatorzy meczu w Kołobrzegu podkreślali jednak zgodnie właśnie ponadprzeciętne ustawienie poznaniaków w obronie.

Kto gra w tym zespole? Liderem jest obecnie James Maye. Osobowością zdolną rozstrzygnąć mecz jest Andrija Cirić. Poznaniacy mają dobrych Polaków: Zbigniewa Białka, Wojciecha Szawarskiego i Roberta Tomaszka. Jest pod koszem Hubert Radke. Adam Waczyński to nadzieja polskiej koszykówki, teraz wraca do gry po kontuzji. Aż dziwne, że Kijewski nie potrafił wykrzesać z tych zawodników nic więcej niż tylko grę na poziomie jedenastego miejsca w tabeli.

Energa Czarni pokazała w drugiej połowie ostatniego spotkania z Treflem Sopot, że jeśli ktoś postawi jej twarde warunki w defensywie, zawodnicy i trener gubią się i nie mają pomysłu na udaną odpowiedź. A po raz kolejny trudno liczyć na szczęście, którego w końcówce spotkania z sopocianami słupszczanie mieli aż w nadmiarze. Podkreślał to zresztą na pomeczowej konferencji prasowej Igors Miglinieks, szkoleniowiec Energi Czarnych. Nie zawsze los będzie tak łaskawy.

Łotyszowi nadal bije licznik - w serii czterech meczów Czarnych Panter przed własną publicznością musi cztery razy wygrać. Każde potknięcie oznacza rozwiązanie kontraktu. Taka była zapowiedź prezesa klubu Andrzeja Twardowskiego. To będzie mecz nr 3.

W spotkaniu z poznaniakami nadal będzie brakowało obrońcy Jacka Sulowskiego.

Aby myśleć o wygraniu, Energa Czarni potrzebuje więcej konsekwencji w ataku, mniej szalonych pomysłów Tyrona Brazeltona na rozegraniu. Na początku meczu z Treflem wydawało się, że po powrocie Chrisa Danielsa i przybyciu Pawła Leończyka bardziej agresywny pod koszem jest Dawid Przybyszewski. Więcej można oczekiwać od Harrisa.

Ten zespół, mimo okrojonego składu, nadal ma rezerwy i większy, niż prezentuje obecnie, potencjał. Pokazała to pierwsza połowa spotkania z Treflem. Czy zobaczymy takich słupszczan w niedzielę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza