Na papierze strata spółki za 2019 rok to ok. 4 mln zł. - To było z góry wiadome, od 10 lat, gdy podjęto decyzję o budowie akwaparku - skomentowała wychodząc z rady nadzorczej wiceprezydent Słupska Marta Makuch.
- Zakładaliśmy stratę. Trzeba przecież pamiętać, że to spółka Trzy Fale kończyła akwapark na kredyt za ponad 32 mln zł. Ten kredyt nas obciąża i powoduje, że bilans księgowy na koniec roku, po pół roku działalności akwaparku, musi być na minus, przecież mieliśmy do spłaty ratę. Do tego jest amortyzacja obiektu. Stratę zakładaliśmy w biznesplanie. Ale robimy wszystko by była jak najmniejsza - zauważa Grzegorz Juszczyński, prezes spółki, która dokończyła akwapark i nim w imieniu miasta zarządza.
Obecnie w spółce trwa kontrola komisji rewizyjnej rady miejskiej. Jej członkowie za zgodą całej rady przedłużyli ją do 14 lutego. Wtedy poznamy szczegóły wyliczeń finansowych.
Jeśli chodzi o obłożenie akwaparku to latem w wakacje było w nim po kilkaset osób dziennie. Nawet chwile, gdy był pełny. W grudniu przed świętami była zaś zapaść. Były dni, gdy do kas wpływało tylko kilkaset złotych. Na rok 2020 miasto zaplanowało w budżecie, że do słupskiego akwaparku miasto dopłaci 4 mln zł.
- Wszędzie akwaparki są niedochodowe. Ja bym za jego budową nie zagłosował - uważa radny Łukasz Jaworski, przewodniczący komisji rewizyjnej rady miejskiej. Za budową zagłosowali jednak radni i to nie jednej kadencji. Przypomnijmy, tylko jedna radna zdobyła się na głos sprzeciwu - Krystyna Danilecka-Wojewódzka. Obecna prezydent miasta, która w lipcu ubiegłego roku akwapark otwierała, teraz musi w budżecie miasta znaleźć pieniądze na coroczne dorzucanie do nowego miejskiego obiektu.
Ile? To trudno policzyć. Ale 14 lutego mamy się dowiedzieć. Sprawę skomplikowało wiele spraw. W poprzedniej kadencji za rządów Roberta Biedronia radni zgodzili się na zaproponowany biznesplan i dokończenie obiektu za dodatkowe miliony i ich spłatę. Formalnie kredyt zaciągnęła spółka Trzy Fale, którą do tego powołano, ale w praktyce miasto na spłatę daje jej pieniądze.
Daje też, co też zaplanowano na działania społeczne, czyli tańsze wejścia dla słupszczan związane z profilaktyką zdrowotną.
Aby sprawa była bardziej zagmatwana miasto musi też samo spłacać obligację, które zaciągnięto na budowę w latach 2010-2014. W sumie wtedy wydano na budowę ponad 76 mln zł (obiekt pierwotnie miał kosztować 57,7 mln zł). Przypomnijmy, że za rządów Macieja Kobylińskiego, mamiono słupszczan, że nasz akwapark ma europejski potencjał, że dziennie będzie z niego korzystać 1200 osób i może nie przynosić strat.
Dobrze jest w weekendy, gdy bywa w nim po 800 osób dziennie. Przewidzieli to przed laty słupszczanie i organizacje, które wymieniały wady koncepcyjne obiektu, jego okrągły (energochłonny kształt), dużą przestrzeń w stosunku do wody.
Prezes Juszczyński zarzeka się, że robi wszystko by przyciągnąć klientów. Dobrze funkcjonuje nauka pływania, powodzeniem cieszą się sauny i ostatni pomysł morsowanie.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?