MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W czasie akcji policja strzelała do kobiety

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Policja twierdzi, że ma do czynienia z groźnymi podejrzanymi, którzy mają broń palną i nie może grzecznie dzwonić domofonem.
Policja twierdzi, że ma do czynienia z groźnymi podejrzanymi, którzy mają broń palną i nie może grzecznie dzwonić domofonem. Łukasz Capar
Matka zatrzymanego napisała skargę do prokuratury na działania policji. Prokuratura bada ewentualne przekroczenie uprawnień w czasie akcji.

Ta sprawa to niechlubne echo udanej październikowej akcji funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji oraz komend miejskiej w Słupsku i wojewódzkiej w Gdańsku. Chodzi o rozbicie zorganizowanej grupy przestępczej, której członkowie m.in. brali udział w strzelaninie przy stadionie i są podejrzani o handel narkotykami i bronią.

Podejrzani o kierownictwo Marcin K. i Zbigniew S. zostali aresztowani w połowie października. Tego samego dnia do aresztu trafił także Artur W. z podejrzeniem o udział w strzelaninie. On jednak miał kierować broń w stronę grupy Marcina K.

Policja zatrzymała go w mieszkaniu jego matki. - Strzelali w moje drzwi. Po chwili wtargnęła grupa zamaskowanych policjantów. Jeden z nich ryczał „Zabić psa!”, choć pies nie szczekał. Osłoniłam zwierzę swoim ciałem i stanęłam bokiem do uzbrojonego po zęby policjanta. On strzelił do mnie dwa razy gumowym pociskiem - relacjonuje kobieta. - Poczułam okropny ból, wciąż zasłaniałam psa, a on dalej krzyczał, by go zabić. Gdy wrzasnęłam „Po moim trupie!”, policjant uderzył mnie w głowę. Później skaleczył mnie w dłoń, wytrącając telefon, gdy chciałam odebrać połączenie. Przystawił broń do szyi. Mam złamane dwa żebra z przemieszczeniem odłamów.

Prokuratura okręgowa przekazała sprawę do Chojnic, a skargę na policję do komendy wojewódzkiej. W czasie akcji przy ul. Zygmunta Augusta w Słupsku ucierpiała matka 38-letniego zatrzymanego. To po niego przyszła policja, a kobieta ma połamane od gumowej kuli żebra, stłuczoną pierś i nerkę, ślady od przystawiania broni do szyi. Jeden z policjantów dwukrotnie wezwał do niej pogotowie, które na miejscu udzieliło pokrzywdzonej pomocy.

Kobieta pokazuje dokumentację medyczną i fotografie. Na jej ciele widać rozległe krwiaki i otarcia, bo osłaniała psa, którego antyterrorysta kazał zabić, twierdząc, że działa zgodnie z prawem i na polecenie prokuratora.

- Do policjanta po cywilnemu z CBŚP nie mam pretensji - mówi matka podejrzanego. - To on uspokoił zamaskowane towarzystwo, podał mi kaganiec i kazał przeprowadzić psa do łazienki. Matka aresztowanego Artura W. twierdzi, że chodzi o sposób, w jaki została potraktowana podczas zatrzymania jej syna w jej mieszkaniu:

- Nie twierdzę, że mój syn jest święty, ale praca policji chyba nie polega na okaleczaniu ludzi i demolowaniu mieszkań. Przeprowadzenie tej akcji było skandaliczne - żali się kobieta, która w skardze do prokuratury domaga się wyciągnięcia wobec policjantów w kominiarkach konsekwencji i zwrotu kosztów naprawy zniszczonych drzwi i zdemolowanego przedpokoju.

Wczoraj słupski prokurator okręgowy podjął decyzję. - Przekazaliśmy sprawę ewentualnego przekroczenia uprawnień funkcjonariuszy w czasie akcji policji Prokuraturze Rejonowej w Chojnicach - informuje Jacek Korycki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Natomiast skargę na działania policji przekazaliśmy do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, o czym pani W. została powiadomiona.

Wejście antyterrorystów nie oznacza jednak pukania. To strzały w zamek, huki, wejście z drzwiami do mieszkania. Najpierw antyterroryści, a gdy jest „czysto” lub „bezpiecznie” - wchodzi reszta policjantów. Śledztwo przeciwko słupskiemu gangowi prowadzi CBŚ, ale w akcji brali udział policjanci z innych jednostek.

- Nie wypowiadamy się we własnej sprawie. Niech zbada ją prokuratura - zastrzega podinsp. Katarzyna Balcer, rzeczniczka CBŚP. - Jednak nie będziemy kulturalnie dzwonić domofonem, gdy mamy do czynienia z podejrzanymi, którzy użyli broni we wcześniejszych zdarzeniach. Wchodząc do mieszkania, nie wiemy, kto jest w środku. Akcja musi być bezpieczna dla policjantów, zatrzymywanego, domowników i sąsiadów. Co będzie, jeśli podejrzany weźmie żonę jako zakładniczkę, zabije ją i popełni samobójstwo? Część z zatrzymywanych osób od razu kładzie się na podłogę, ale inni szukają noża czy broni. To niełatwe i stresujące sytuacje nawet dla wyszkolonych funkcjonariuszy. Mamy do czynienia z groźnymi przestępcami, a nie ze sprawami o kradzież batonika w markecie. Naszym celem jest przeprowadzenie skutecznej i bezpiecznej akcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza