Kosz PortBin to niewielkie urządzenie. Waży około 80 kilogramów i ma pojemność 30 litrów. Kosztuje 50 tysięcy złotych. Jednak już pierwsza próba po umieszczeniu go w basenie portowym pokazała, że błyskawicznie potrafi wpompować w siebie wszelkie zalegające w wodzie nieczystości. Może go obsługiwać tylko jeden człowiek. Wystarczy mały koszyk umieścić w głównej części urządzenia, włączyć pompę i czekać aż się napełni, a następnie usunąć odpady. Można go też łatwo przesunąć w inne miejsce wymagające porządków.
O tej porze roku w wodzie zalega najwięcej liści, ale nie brakuje plastikowych opakowań, nakrętek, czy pustych flaszek po turystycznych imprezach. To wszystko, co wiatr i fale zagoniły do tego zakątka basenu, zostało wysprzątane. Aż miło było popatrzeć, jak cały ten śmietnik znika z tafli wody.
Zainstalowanie kosza w porcie stało się sporym wydarzeniem, które ściągnęło na nabrzeże przedstawicieli RWE, Fundacji MARE, Zarządu Portu Morskiego w Ustce, władz miasta z burmistrzem Jackiem Maniszewskim i jego zastępcą Bartoszem Gwóźdź-Sproketowskim oraz wszystkie lokalne media.
Dla czystości wód i edukacji
Ten sprytny portowy odkurzacz zjawił się w Ustce za sprawą współpracy firmy RWE z Fundacją MARE i został użyczony na co najmniej trzy lata Zarządowi Portu Morskiego w Ustce.
- Instalujemy właśnie kosz morski PortBin. Kosze te, które wyławiają śmieci bezpośrednio z wody poprzez filtrowanie i pompowanie, instalujemy już od dwóch lat w różnych portach i marinach wzdłuż polskiego Wybrzeża. Kosze wyławiają większe odpady, zanim ulegną rozdrobnieniu. Mamy już ich czternaście - mówiła Olga Sarna, prezeska Fundacji MARE. - Kosze pełnią również funkcję edukacyjną, umożliwiającą szerzenie świadomości na temat problemu, jaki stanowi plastik w morzach i oceanach. Podczas zbiórek śmieci na plażach na każdym metrze kwadratowym znajdujemy około trzystu odpadów plastikowych, a przeważają niedopałki papierosów, które nie są biodegradowalne. Taki plastik przenika z powrotem do naszego układu pokarmowego, ponieważ stworzenia morskie mylą go z pokarmem i zjadają.
Maciej Karaś, prezes ZPMU, podziękował za zaproszenie do tej inicjatywy i już myśli o zainstalowaniu dodatkowych urządzeń, by poprawić poziom czystości wewnętrznych wód portowych.
- My znajdujemy się w zlewni rzeki Słupi, która niesie swoje zanieczyszczenia. To oznacza konieczność zadbania o ich usunięcie, zanim trafią do Morza Bałtyckiego. Do tej pory nasi pracownicy na łodzi wyławiali je ręcznie do worków. Są obawy, że jakiś kuter może uszkodzić kosz, bo jesteśmy w porcie, ale kosz jest zacumowany w kącie i nie powinno mu nic grozić. Bardziej obawiałbym się falowania, kiedy w porcie wszystko się buja, ale mam nadzieję, że obijanie się o nabrzeże tego urządzenia nie będzie stanowić problemu - dodał Maciej Karaś.
- Cieszę się, że możemy wziąć udział w tym projekcie i przyczynić się do poprawy środowiska. Jest to działanie, które znajduje się w strategii RWE - powiedział z kolei Marcin Sowiński z firmy RWE, która realizuje F.E.W. Baltic II, której baza serwisowa będzie zbudowana w usteckim porcie. - Harmonogram zakłada realizację w tej dekadzie. Będzie to 350 megawatów z turbin położonych w odległości 30 do 50 kilometrów w linii prostej stąd. Mamy uzgodnioną umowę z Zarządem Portu, prowadzimy działania koncepcyjne, przygotowujemy podwaliny pod projekt budowlany. W ciągu trzech lat będą widoczne efekty. Zanim pierwsza energia popłynie, skupiamy się na działaniach środowiskowych.
Na nabrzeżu stanęła też tablica edukacyjno-informacyjna, a pierwsze sprzątanie już stało się atrakcją dla spacerowiczów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?