Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd w Słupsku uniewinnił byłego prezesa firmy NAOS

Zbigniew Marecki
Zbigniew Marecki
Sędzia Ryszard Błencki.
Sędzia Ryszard Błencki. Łukasz Capar
Sąd Rejonowy w Słupsku uniewinnił Krzysztofa P., byłego prezesa firmy NAOS od zarzutów oszustwa wobec 27 poszkodowanych.

Taki wyrok wydał w środę sędzia Ryszard Błencki, a potem podczas ustnego uzasadnienia przez 40 minut przekonywał, że w czasie procesu nie udało się  udowodnić, że oskarżony działał z zamiarem oszustwa wobec poszkodowanych.

Zasugerował też, że błąd popełniła słupska prokuratura, która formułowała akt oskarżenia w trybie karnym w sprawie, która powinna być rozstrzygana w procesie cywilnym.  

Proces  Krzysztofa P., byłego prezesa spółki NAOS trwał prawie 3 lata. Oskarżenie, sformułowane przez Prokuraturę Rejonową w Słupsku,  dotyczyło 27 firm i osób ze Słupska i innych miast. Zgodnie z nim  Krzysztof P. w latach 2005 i 2006 miał kupować od nich materiały budowlane i usługi, a potem nie regulować faktur. W ten sposób firmy lub osoby utraciły od kilkuset do nawet przeszło 60 tysięcy złotych. Podczas mowy końcowej prokurator Artur Kido domagał 3,5 roku więzienia dla oskarżonego, a obrońca -mecenas Inga Siadlak - uniewinnienia. 

Zdaniem sędziego Błenckiego w przypadku zarzutów dotyczących firm nie można uznać, że Krzysztof P. jako prezes firmy NAOS odpowiada osobiście za wszystkie jej zobowiązania wobec poszkodowanych, bo w firmie NAOS decyzje podejmował także prokurent i brat oskarżonego, ten ostatni szczególnie we Wrocławiu i jego okolicach. Poza tym podczas procesu nie udało się wykazać, że długi wobec firm były konsekwencją działania z zamiarem oszustwa, a poza tym same firmy sprzedawały towary z opóźnionym terminem płatności, orientując się w sytuacji finansowej firmy NAOS. Wg niego rozliczenia między byłymi właścicielami firmy NAOS a ich wierzycielami powinny się odbyć w trybie procesu cywilnego. 

Wg sędziego podobnie powinny być  rozstrzygnięte zarzuty dotyczące osób prywatnych - Bożeny Ganczewskiej i  Jolanty Lewand

- Paprockiej. W pierwszym przypadku chodzi o rozliczenie prywatnej pożyczki, której  pani Ganczewska udzieliła oskarżonemu, gdy budował jej dom.  Żadna ze stron tego nie kwestionuje. Spór dotyczy rozliczenia. Oskarżony twierdzi, że wszystko oddał, nawet z rekompensatą, a pani Ganczewska uważa, że tak się nie stało. Wg sędziego trudno ocenić jej roszczenia, bo w trakcie procesu często je zmieniała, łącząc z procesem cywilnym, który już wytoczyła Krzysztofowi P.  Oszukana też czuje się Lewand-Paprocka, na zlecenie której Krzysztof P. nadzorował budowę jej domu w Poddąbiu. Zdaniem sędziego Błenckiego zestawienie strat, które przygotowała znajoma Lewand-Paprocki, pokazuje, że w tym przypadku także nie doszło do oszustwa, ale do konfliktu w trakcie rozliczeń związanych z zawartą umową, więc i ta sprawa powinna być rozstrzygana w procesie cywilnym. 

Wyrok jeszcze nie jest prawomocny. - To jest najlepszy wyrok tych, których się spodziewałam - powiedziała nam obrończyni Krzysztofa P. po ogłoszeniu wyroku. On sam nie pojawił się na sali sądowej. Nie było tam też  przedstawiciela  prokuratury ani poszkodowanych. Prokuratura na razie nie komentuje wyroku. Zrobi to, gdy dostanie pisemne uzasadnienie wyroku.

Przeczytaj także na GP24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza