Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smutny początek sezonu trociowego w Słupsku

Zbigniew Marecki
Zbigniew Marecki
Zaledwie kilkunastu wędkarzy pojawiło się dzisiaj na brzegu Słupi, aby rozpocząć sezon trociowy. Do domu wrócili bez ryby.

Wśród wędkujących nie było żadnego przybysza z innych regionów Polski. - To już daleka przeszłość, gdy wędkarze brali urlopy, aby przyjechać do Słupska na troć. Od czasu, gdy nie ma pewności, że coś się złowi, taka wyprawa jest zbyt droga i nie daje satysfakcji - mówią słupscy wędkarze.

Z powodu braku ryb w tym roku nie było także wędkarskiego festynu, który często rozpoczynał nowy rok w Słupsku. Jednak Teodor Rudnik, wieloletni szef okręgu słupskiego Polskiego Związku Wędkarzy, a od kilku miesięcy szef jego Zarządu Głównego pojawił się jednak wśród wędkarzy.

W czasie rozmowy z dziennikarzami powiedział, że jest dobrej myśli, bo wg niego w 2017 roku trocie w Słupi chorowały mniej niż w poprzednich latach. Dlatego uważa, że kończy się siedmioletni okres choroby ryb w rzece.

- W tym roku woda w rzece jest ciepła, a jej poziom jest bardzo wysoki. Stąd ryby schodzą wcześniej z tarlisk. W rezultacie wędkarze wracają do domu bez ryb - wyjaśnia prezes Rudnik.

Nie ukrywa, że do jego biura dociera wiele wniosków dotyczących skrócenia sezonu ochronnego troci, ale taka zmiana wymaga decyzji ministerialnej, więc PZW zamierza prowadzić tego typu rozmowy. Jeśli natomiast chodzi o martwicę skóry, na którą chorują trocie, to do końca nie wiadomo, co jest jej przyczyną w otwartych akwenach wodnych.

- Z informacji historycznych wynika, że takie choroby zdarzały się już pod koniec XIX wieku. Najczęściej trwały dwa lata. Teraz ten okres jest znacznie dłuższy. Naukowcy nie chcą podjąć wyjaśnienia jej powodów i leczenia ryb w rzekach. Z obserwacji ichtiologów wynika jednak , że w niektórych miejscach zdrowe ryby już się odradzają. Sądzę, że ten proces będzie postępował. Z tego względu już nie zarybiamy Słupi narybkiem ze sztucznych hodowli - tłumaczy Rudnik.

Mówił także konieczności zmian w gospodarowaniu jeziorami, z których korzystają wędkarze. - One zwyczajnie się starzeją. Nie są już tak produktywne jak niegdyś. Trzeba spowodować, aby do jezior trafiało coraz mniej azotu i fosforu. Musimy także rozmawiać z mądrymi naukowcami o skutkach zarybiania jezior. Ważne jest również to, aby koła łowieckie były gospodarzami jezior. Teraz jest piękny okres na to, aby pozbierać choinki, które będą wyrzucane z domów, i powrzucać je do jezior. W ten sposób można tworzyć naturalne tarliska - uważa Rudnik.

Zobacz także: Rybacy w Gardnie narzekają na kormorany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza