Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżył komunistyczną katownię

Michał Kowalski [email protected]
Cezary Jezierski
Cezary Jezierski
Miał 16 lat, gdy zamknęli go funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Był dzieckiem, a przeszedł przez ból i cierpienie.

Członkowie BHP:

Członkowie BHP:

- Cezary Jezierski "Wasyl" i "Boruta" - Henryk Majewski "Zasłona" - Stanisław Sobiesiak "Huragan" - Waldemar Rola "Ryś" - Longin Stec "Krakus" - Zygmunt Kaczorek "Tarzan" - Edward Sołtysik "Bokser" - Zbigniew Szymański "Dzik" - Władysław Jezierski "Jastrząb" - Stanisław Woźniak "Bobi" - Mikołaj Majbroda "Dzik 2" - Ryszard Bliedakiewicz "Wicher 2" - Józef Stępień "Wicher" - Eugeniusz Nowogrodzki "Bili" - Adam Kawka - Tadeusz Szczęsny - Zbigniew Szydłowski - Zdzisław Ferger - Kornel Narożny - Arnold Godlewski.

Wyrok
13 stycznia 1947 roku. Rozprawa przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Szczecinie na sesji wyjazdowej w Słupsku. Oskarżonym zarzucono udział w związku, którego celem było obalenie ustroju państwa polskiego siłą. Część oskarżono także o nielegalne posiadanie broni i napad na klucznika więziennego.
- Cezarego Jezierski - 6 lat więzienia w zawieszeniu na 4 lata.
- Henryka Majewski - 3 lat więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
- Eugeniusz Nowogródzki - 4 lata więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
- Ryszard Biedakiewicz - 4 lat więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
- Stanisław Woźniak - 4 lat więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
- Stanisława Sobiesiak - 3 lat więzienia w zawieszeniu na 2 lat.
Uniewinniono: Waldemara Rolę, Józefa Stępnia, Adama Kawkę, Mikołaja Majbrodę i Edwarda Sołtysika.
W uzasadnieniu sąd stwierdził m.in., że oskarżeni reprezentują bardzo jeszcze niski poziom rozwoju umysłowego. Ponadto uznał, że więzienie było niecelowe, "gdyż doprowadziłoby niechybnie do zupełnej deprawacji tej niechlubnej młodzieży, a państwo stracić by mogło wartościowe być może jednostki".

Najbardziej wyrafinowana tortura polegała na tym, że musiał usiąść nago w misce wody, do której wsadzano grzałkę elektryczną.

Cezary Jezierski przyjechał do Słupska w 1945 roku. Miał wtedy 16 lat. Był żołnierzem Powstania Warszawskiego. Członkiem zgrupowania Chrobry II, drużyny butelkarzy. Młodzi nazwali się szumnie oddziałem do zwalczania broni pancernej. W praktyce 15 - latek rzucał butelkami z benzyną w czołgi. Po upadku powstania wyszedł ze spalonej Warszawy razem z cywilami. Trafił do Pruszkowa, do obozu przejściowego, stamtąd razem z rodziną przyjechał do Słupska.

- Nasze mieszkanie zostało spalone 6 sierpnia, a Słupsk jak się mówiło, był bardzo ładnym miastem - tłumaczy decyzję Jezierski. Podobnie myślało wielu warszawiaków. - W Słupsku było ich wtedy więcej, niż na ulicach stolicy.
Mogli jeszcze jechać do Szczecina, ale ten wciąż nie był pewnym miejscem. Nie było wiadomo, czy zostanie on w rękach Polaków, czy trafi się Niemcom. - Słupsk zachował się dobrze. Wielu zniszczeń nie było. Z wyjątkiem śródmieścia. Na miasto spadły tylko dwie bomby, jedna na Paderewskiego, a druga na ulicy Wojska Polskiego, bliżej Kołłątaja. Teraz stoi tam nowy budynek - mówi Jezierski.
Razem z rodziną zajął mieszkanie przy ul. Deotymy.

Już w marcu 1946 roku Jezierski, uczeń II klasy Państwowego Gimnazjum i Liceum w Słupsku (dziś I LO przy ul. Szarych Szeregów) zaczął zakładać z kolegami nielegalną organizację, którą nazwał - Bataliony Harcerstwa Polskiego.
- Mieliśmy kontakty z podziemiem. W Słupsku funkcjonowała cześć sztabu "Łupaszki" (Zygmunta Szendzielarza, który prowadził walkę zbrojną z komunistami - dop. red.) - opowiada Jezierski. - Zbyszek Szymański "Dzik" miał kontakt ze świętej pamięci Czesławem Domaradzkim, pseudonim "Bakcyl", szefem tego sztabu, który pracował jako szatniarz w jednym z hoteli.

Organizowali się w patrole. Każdy powinien był się składać z sześciu osób. Do chwili aresztowań w grudniu 1947 roku do BHP wstąpiło 21 chłopców. Cel był jeden - walka o wolną Polskę.

- Wszyscy myśleliśmy, że niedługo wybuchnie wojna. Zbieraliśmy broń i prowadziliśmy akcję propagandową - opowiada Jezierski. Na murach budynków Słupska pisali hasła: "Polska podziemna działa", "PPR -Płatne Pachołki Rosji", przed miejskim ratuszem - znak Polski Walczącej: - Ruski cały dzień to zmywali - wspomina.

Młodzi konspiratorzy polowali tez na czerwoną gwiazdę umieszczoną na szczycie obeliska stojącego wówczas przez ratuszem. - Udało nam się ją kilka razy zestrzelić - mówi.

Broń zabierali Rosjanom. Udawało im się wchodzić do ich zamkniętych enklaw. Na przykład na teren dzisiejszej ulicy Arciszewskiego otoczonej zasiekami dostawali się od strony tamy.

- W Kobylnicy mieszkał Stępień, miał znajomego milicjanta, chciał od niego kupić broń, poszedł na posterunek, a ten go zrewidował i znalazł przy nim treść przysięgi - zawiesza głos Jezierski. Jej treść brzmiała: "Przysięgam na Honor, Ojczyznę i Wiarę, że nie zdradzę tajemnic BHP i AK, i będę posłuszny rozkazom wydanym przez moich przełożonych, nie rzucę broni, aż Polskę opuści ostatni okupant, wróg, tak mi dopomóż Bóg"

. - Zupełnie się tego nie spodziewałem. Do domu przyniosłem wtedy fiński automat, rzuciłem go pod łóżko i w tym momencie dzwonek. Wchodzi mężczyzna mówi: "Ubierz się!". No to się ubrałem. W pierwszej chwili myślałem, że ktoś z naszych woła mnie alarmowo. Tymczasem gdy wyszedłem, on tetetkę zarepetował i powiedział: "Nie radzę uciekać, będę strzelał" - opowiada Jezierski, który tak bardzo nie spodziewał się aresztowania, że wychodząc z mieszkania narzucił na siebie płaszcz, w którym miał skonfiskowany wcześniej granat!

- Wepchnęli mnie do adlera. Już znałem ten samochód. Wsadzili na tylnie siedzenia. Zastanawiałem się, czy nie wysadzić auta. Ostatecznie jednak wcisnąłem ten nieszczęśliwy pakunek w siedzenie - wspomina Jezierski. Adler zawiózł go na ulicę Kilińskiego, gdzie mieściła się siedziba Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. - Wzięli mnie od razu i w mordę zaczęli mnie tłuc - mówi.

Bicie było regularne i wielogodzinne. Bito gumą z kablem w środku o średnicy czterech centymetrów, bito ręką, butami, czym popadnie. Jezierski trafił do celi, gdzie podłogą był lód. Wcześniej ubowcy zdjęli mu buty i zostawili w samej koszuli. Spędził tam trzy noce bez jedzenia.

- Nie mogę pojąć, że człowiek nie zdechł po czymś takim - mówi dzisiaj.
Jeszcze bardziej wyrafinowana tortura polegała na tym, że musiał usiąść nago w misce wody, do której wsadzano grzałkę elektryczną. Po trzech dniach pierwszy raz dostał jedzenie. Były to śledzie. Proces odbył się w styczniu 1947 roku. Tydzień przed wyborami. - To była pokazówka - mówi Jezierski.

Po procesie trafił jeszcze na dołek na Kilińskiego. Wtedy nikt go nie bił. Wyszedł w kwietniu 1947 roku na mocy amnestii. Prawdopodobnie cudem uniknął następnego procesu. W aktach IPN wyczytał, że UBP szykował mu kolejną sprawę w 1948 roku. Nigdy do tego nie doszło.

Jezierski zidentyfikował jednego z oprawców. Był nim Stanisław Polewczyk, który zmarł w 1995 roku. Z tego powodu IPN umorzył śledztwo w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza