- Nie wiem, co mam począć. Firma windykacyjna straszy mnie komornikiem, bo nie zapłaciłem za czyjś mandat - żali się Roman Kurowski, który przyszedł do redakcji "Głosu". - Mam zapłacić karę za człowieka, którego nie znam, dlatego, że jadąc na gapę podał kontrolerowi mój adres. To jakiś absurd!
Roman Kurowki mieszka w Słupsku razem z żoną i synem. Mają samochód i rzadko korzystają z miejskich autobusów. Tymczasem we wrześniu 2005 roku dostał wezwanie do zapłaty należności firmie Arsen.
Napisano, że niejaki Wojciech Bolęski ma zapłacić karę w wysokości 95 zł za jazdę autobusem bez biletu. - Zdziwiło mnie to, bo nie znam nikogo takiego i nikt o tym nazwisku nie mieszkał w moim domu - wyjaśnia. - Poza tym adres był błędny. Mieszkam na Dębowej 20, a na kopercie widniała Dębowa 20 b. Taki adres nie istnieje.
Pan Roman zadzwonił do Arsenu. Próbował wyjaśnić, że to pomyłka. Mimo tego pytano go o imiona wszystkich domowników. Arsen chciał się upewnić, czy ktoś przypadkiem nie pomylił się w zapisie imienia lub nazwiska.
- Sprawdzali, czy przypadkiem ktoś z mojej rodziny nie jechał bez biletu - tłumaczy Kurowski. - W końcu jednak przyznali że Wojciech Bolęski nie brzmi tak jak Roman Kurowski. Uspokoili mnie mówiąc, że sprawa jest załatwiona, a pismo mogę wyrzucić.
Jednak kilka dni temu na adres pana Romana przyszło kolejne zawiadomienie, tym razem od warszawskiej firmy windykacyjnej Auctus.
List wzywa do zapłaty 120 zł w ciągu pięciu dni. W przeciwnym razie sprawa zostanie skierowana do sądu i komornik zażąda 390 zł.
- Przecież zapewniano mnie, że sprawa jest zamknięta - żali się Kurowski. - A Arsen i tak przekazał domniemany dług windykatorom.
Szef słupskiego Arsenu, Teofil Fijałkowski twierdzi, że Roman Kurowski sam jest sobie winien. - W takich sytuacjach wystarczy przyjść z dowodem osobistym i wyjaśnić sprawę. Przez telefon tego nie załatwiamy. Poza tym, zanim przekażemy sprawę do windykacji, wysyłamy więcej ponagleń - twierdzi Fijałkowski.
- Żadnych ponagleń nie było - zapewnia Kurowski. - Przez telefon zapewniano mnie, że kara została anulowana. To ewidentna wina Arsenu.
Jak się okazuje kontrolerzy Arsenu nie sprawdzają danych podanych przez pasażera za żadnym dokumentem. - Nie mamy możliwości potwierdzić takich informacji, ze względu na ustawę o ochronie danych - wyjaśnia Fijałkowski.
Jednak dopiero po naszej interwencji zapewniono Romana Kurowskiego, że może spać spokojnie. - Postępowanie w tej sprawie zostało zatrzymane. - Szczegóły będziemy wyjaśniać z Arsenem - wyjaśnił nam przedstawiciel Auctusa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?