Przypomnijmy: z akt SB, do których dotarł "Głos", wynika, że Jan Wild - obecnie dyrektor Szkoły Podstawowej nr 9 w Słupsku - w latach 80. ubiegłego wieku był oficerem SB.
Został negatywnie zweryfikowany w 1990 roku. Centralna Komisja uznała, że nie posiada on kwalifikacji moralnych do pełnienia dalszej służby.
Z akt SB wynika, że Wild był lojalnym i dobrym pracownikiem wydziału III (zajmującego się działalnością antypaństwową).
Interesował się m.in. zagadnieniami środowiska dziennikarskiego i RSW Prasa - Książka - Ruch, pracą analityczno - informacyjną wydziału, a także obsługą kasy funduszu "O" (pieniądze m.in. na wynagradzanie TW).
Prowadził i pozyskiwał tajnych współpracowników. Przykładowo w 1986 r. - sześciu. Po artykule opisującym akta Wilda zgłosili się do nas ludzie, którzy zetknęli się z nim.
- Był członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego. Miał zwyczaj przychodzenia na zebrania PTH i nagrywania je na magnetofon. Taśmy zmieniał w czasie przerw w toalecie - mówi anonimowo jeden z profesorów Akademii Pomorskiej w Słupsku.
- Wielokrotnie do mnie podchodził. Byłem wtedy w Klubie Inteligencji Katolickiej i na bazie pytań o moją wiedzę dotyczącą historii kościoła na Pomorzu próbował wypytywać o czasy teraźniejsze. To było bardzo męczące. Moim zdaniem, uczestniczył w rozpracowywaniu kościoła w Słupsku.
Piotr Ostrowski, dziś dziennikarz TVP, przyszedł do pracy w "Głosie Pomorza" w 1984 roku. Znalazł się w grupie początkujących składającej się z dziesięciu osób.
Jak się później okazało, dwie z nich były etatowymi oficerami SB (Wild i Henryk Rachmańczuk).
- Udawali studentów ostatniego roku Wyższej Szkoły Pedagogicznej - mówi Piotr Ostrowski. - Wild pisał teksty o Józefie Piłsudskim, gadał ostro na komunę. Wydawał się fajnym gościem.
"Fajny gość" w 1986 roku przyszedł do "GP" już oficjalnie. - Powiedział, że nie mogę być szefem Młodzieżowej Wszechnicy Dziennikarskiej i delegatem na zjazd MWD w Warszawie, bo jestem wrogiem systemu - mówi Ostrowski.
Tydzień później stracił pracę w "GP". Gdy wyjechał wkrótce do Niemiec, jego rodzice zostali wezwani przez bezpiekę.
Byli rozpytywani o to, co ich syn robi za granicą. - Prezydent Maciej Kobyliński nie przywiązuje wagi do przeszłości, poglądów politycznych, przynależności partyjnej swoich pracowników. Bierze pod uwagę jedynie to, jak pracują. Natomiast Pan Wild (szkoła, której jest dyrektorem podlega miastu - dop. red.) jest bardzo dobrze oceniany przez Radę Pedagogiczną, Radę Rodziców i jest dobrym pracownikiem - mówi Mariusz Smoliński, rzecznik prasowy prezydenta Słupska.
- Jeżeli są jakieś osoby, które czują się skrzywdzone, to na pewno takiej osobie powiedziałbym przepraszam - powiedział nam wczoraj Jan Wild. - Ale nie sądzę, żeby takie osoby mogły być.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?