Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koty lądują za płoty

Mariusz Nowicki [email protected]
Pracownik zakładu z podrzuconymi kotami.
Pracownik zakładu z podrzuconymi kotami. Fot. Mariusz Nowicki
Zakład Raiffpol w podsłupskim Głobinie ludzie traktują jak schronisko dla zwierząt. Do firmy co rusz podrzucane są...koty.

Ostatnio trafiły tam trzy kolejne.

Są czyste, zadbane i nawet potrafią korzystać z kuwety. Tak jak większość kotów zostały podrzucone w nocy. Ale zdarza się też, że ludzie w biały dzień podjeżdżają pod Raiffpol samochodami i jak gdyby nigdy nic przerzucają kociaki przez płot.

Te, które znaleziono ostatnio, są oswojone, więc można podejrzewać, że za bramę zakładu trafiły tu prosto z czyjegoś domu.

- To się staje coraz większym problemem. Trudno nawet policzyć, ile tych kotów nam już podrzucono. Od wakacji co najmniej kilkanaście - mówi Anna Żurawska, pracownica działu nasion Raiffpolu. - Ludziom wydaje się, że skoro mamy tu różne zboża i pasze, to pewnie mamy też i myszy. Myślą więc, że koty pewnie nam się tu przydadzą. Ale nam taka pomoc wcale nie jest potrzebna.

Wręcz przeciwnie. Zakład ma coraz więcej kłopotu z kocimi podrzutkami.

- Najwyższy czas, żeby się to skończyło. A co będzie, jak taki kociak wpadnie do jakiejś maszyny? Przecież ich nawet nie da się upilnować. Zakład produkcyjny to nie jest miejsce dla zwierząt - mówią pracownicy. - Najwięcej kotów trafia do nas wiosną, po marcowaniu i właśnie jesienią.
Wałęsające się po terenie firmy koty narażone są też na niebezpieczeństwo. Kilka z nich już zginęło pod kołami jeżdżących po zakładzie ciężarówek i traktorów.

- Jednego kota sam zabrałem do domu, ale wszystkimi przecież nie możemy się opiekować. - mówi Mieczysław Paszkiewicz, pracownik Raiffpolu. - Niech ludzie wreszcie zrozumieją, że zakład to nie schronisko.

Podobnie dwa razy do roku fala kocich podrzutków zalewa słupskie schronisko dla zwierząt.

- Jesienią jest nawet większy problem, bo przed zimą ludzie przywożą do nas koty, które trzymają przy ogródkach działkowych - mówi Jerzy Szyszko, kierownik schroniska - Robią to zupełnie niepotrzebnie, bo takie działkowe koty są pół dzikie i one świetnie same sobie poradzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza