Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajd dla twardzieli (zdjęcia)

Monika Zacharzewska [email protected]
Każdy z uczestników miał swój sposób na oznaczenie trasy.
Każdy z uczestników miał swój sposób na oznaczenie trasy.
Prawie 800 osób z całej Polski wzięło udział w jednym z najbardziej ekstremalnych w kraju rajdów na orientację. Pieszo lub na rowerze przemierzali lasy wokół Kobylnicy.
Prawie 800 osób z calej Polski wzielo udzial w jednym z najbardziej ekstremalnych w kraju rajdów na orientacje. W czasie weekendu, w dzien i w nocy pieszo lub na rowerze przemierzali lasy, bagna i pola wokól Kobylnicy.

Rajd Harpagan

Harpagan

Harpagan

Ekstremalny rajd na orientację, który od 15 lat organizuje Pomorski Klub Orientacji HARPAGAN w Gdańsku. Każdy uczestnik na starcie dostaje mapę z zaznaczonymi punktami kontrolnymi na trasie biegnącej przez pola, lasy, bagna. Zadaniem jest odnaleźć w regulaminowym czasie punkty kontrolne, w których znajduje się obsługa rajdu.

- To 43. rajd Harpagan, ale ja biorę w nim udział po raz pierwszy. Nie jest lekko, ale nie żałuję, że wystartowałem, choć nie wiem, czy dotrę na czas do mety - mówił Michał Maryniak z Tczewa.

Na trasę wybrał się z dwoma kolegami, którzy już mają doświadczenie w pokonywaniu trasy Harpaganu.

- Specjalnie się nie przygotowywaliśmy, nie było na to czasu. Na szczęście pogoda nam sprzyja, nawet w nocy nie było zimno - opowiada Jacek Zacharek.

Jedyny problem jaki mieli, to brak wody. - Zabraliśmy za mało napojów. Jedliśmy dużo słodyczy, żeby mieć siłę, ale nie było ich czym popić. Uczestnicy z Tczewa potrzebowali energii, bo w nocy zgubili drogę w Dolinie Słupii.

- Musieliśmy nadrobić kilkanaście kilometrów, by dotrzeć do najbliższego mostu na Słupi. Szliśmy po bagnie.

Na kłopoty na trasie napotykał prawie każdy. - Mapy, które mamy nie są zbyt aktualne. Nietrudno się zgubić - przyznaje Piotr Plewiński z Rumii. Paweł Kubowicz z Człuchowa do mety docierał sam. - Wyszliśmy w szóstkę, pięciu kolegów zrezygnowało. Ja idę dalej - mówi wyraźnie zmęczony.

Dla uczestników pieszego rajdu, którzy do pokonania mieli 100 kilometrów w 24 godziny, najtrudniejsza była noc. - Wielu osobom wysiadały baterie w latarkach. Na szczęście nie padało, bo najgorzej iść w przemoczonych ciuchach - twierdzi Paweł Ślęzak z Poznania.

Uczestnicy każdej z tras, pieszej, rowerowej lub mieszanej, aby zaliczyć rajd, musieli podbić karty w kilkunastu punktach kontrolnych. Tam mogli też liczyć na doraźną pomoc, na przykład przy opatrzeniu poobcieranych przez buty stóp. Organizatorzy przygotowali do tego litry wody utlenionej, metry bandaży i plastry.

Zasady rajdu

Każdy z uczestników miał swój sposób na oznaczenie trasy.

Zasady rajdu

W zależności od trasy celem jest pokonanie d 100 km pieszo w maksimum 24 godziny, d 200 km rowerem maksymalnie w 12 godzin, d 50 km pieszo i 100 km rowerem maksymalnie w 18 godzin.

- W naszym punkcie nie mieliśmy dużo pracy - mówi Patryk Goryński z Gdyńskiego Poszukiwawczego Pogotowia Ratunkowego, który czekał na piechurów w punkcie kontrolnym na 55 kilometrze trasy.

- Do nas docierają najwytrwalsi. Ci, którzy potrafią dobrze orientować mapę, mają dobrą kondycję i psychikę - mówi.

Dużo więcej środków opatrunkowych zużyto w bazie rajdu, w szkole w Kobylnicy. Tam ratownicy mieli pełne ręce roboty. Na szczęście jedyny poważniejszy wypadek, to złamany obojczyk jednego z rowerzystów.

- Taka jest specyfika tego rajdu - mówi Magdalena Kwisielewicz, koordynatorka imprezy. - Chodzi o to, aby pokonać własne słabości, sprawdzić granice swojej wytrzymałości. Zwycięzcami rajdu są wszyscy którzy odważyli się wystartować, nie jest ważne czy, dotarli do mety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza