Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestia wiedziała, co czyni

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Mała Wiktoria nie miała szans. Oprawca chwycił ją za rączkę i tłukł dziewczynką, gdzie popadło. Słupska Prokuratura Rejonowa oskarżyła Jerzego O. o zabójstwo.

Na ławie oskarżonych zasiądą też rodzice dziecka. Za to, że byli lekkomyślni, ale przede wszystkim pijani.

To była taka zwykła wiejska sobota. W Jeziorce, w gminie Damnica, ludzie kręcili się w swoich domostwach. Zapach wiosny mieszał się z odorem taniego wina. Sielankę przerwał płacz 7-miesięcznej Wiktorii.

Ostatnie łkanie

53-letni Jerzy O. to nałogowy alkoholik. Utrzymywał się z prac dorywczych. 19 maja przyjechał do Urszuli i Tadeusza w gości. O godz. 14.30 skończył się alkohol.

Rodzice dziewczynki wsiedli na motorower i pojechali po wino do sąsiedniej wsi. Tam jeszcze pili pod sklepem. Wrócili około godz. 16. Jerzy O. został w mieszkaniu. Siedział i dopijał resztki z butelki. Wiktoria zaczęła płakać...

- Nie wiemy dokładnie, co się działo, bo oskarżony przedstawia dwie wersje - mówi prowadzący śledztwo prokurator Dariusz Kloc ze słupskiej Prokuratury Rejonowej. - W pierwszej wersji mówi o przypadku, w drugiej o działaniu osób z zewnątrz.

Kiedy rodzice wrócili, zastali przed domem rodzinę Tadeusza D. i sąsiadów.

Do linczu nie doszło, ale była awantura. Ludzie szarpali Jerzego O. On sam twierdzi, że został pobity. W chwilę później przyjechała karetka i policja. Lekarz stwierdził, że dziecko nie żyje.

Ślady zbrodni

Przebieg tragedii odtworzono na podstawie obrażeń i śladów krwi znalezionych w mieszkaniu. Śledztwo wykazało, że zabójca chwycił Wiktorię za rączkę i z całych sił uderzał jej główką o ściany, podłogę i meble.

Dziewczynka miała złamaną rączkę, żebra, sińce na całym ciele i krwiaki mózgu, które ją zabiły.

- Od uderzeń straciła przytomność. Nikt nie potrafi określić, ile czasu to trwało - ocenia Dariusz Kloc.

Po zbrodni w mieszkaniu panował względny porządek. Na sprzętach niewiele było śladów krwi. Dopiero badanie luminolem wykazało, o co dziecko było uderzane.

- To substancja chemiczna, która w ciemności świeci w połączeniu ze związkami żelaza, znajdującego się w krwi - tłumaczy prokurator. - W ten sposób specjaliści z Gdańska znaleźli krew na framudze drzwi i na ścianach.
Ufałam mu

Gdy wydarzyła się tragedia, rodzice Wiktorii od trzech lat żyli w konkubinacie. Dzisiaj 34- letnia Urszula i 31-letni Tadeusz D. są już małżeństwem. W ich mieszkaniu zawsze było czysto i schludnie. Dziecko zdrowe i zadbane.

Ojciec miał pracę w Słupsku. Matka pilnowała wizyt u lekarza. Jeździła nawet z Wiktorią na Śląsk do specjalisty, bo obawiała się, że dziewczynka cierpi na chorobę genetyczną. Rodzice płakali na przesłuchaniach.

Dariusz Kloc

Dariusz Kloc

Dariusz Kloc

jest prokuratorem w słupskiej Prokuraturze Rejonowej. Pracuje w dziale śledztw i prowadzi sprawy dotyczące najcięższych zbrodni, afer gospodarczych czy funkcjonariuszy publicznych. Jest rodowitym słupszczaninem. Skończył klasę biologiczno-chemiczną w II LO im. Adama Mickiewicza. Jednak nie od razu trafił na wydział prawa Uniwersytetu Gdańskiego. W swoim dorobku ma zawód technika dentystycznego. Myślał także o medycynie. Lubi podróżować. Marzy mu się Kenia i Australia. Żona prokuratora - Hanna jest stomatologiem. 18-letni syn Piotr po maturze wybiera się na prawo.

- Ufałam Jerzemu O. - broniła się Urszula D. - Nie obawiałam się zostawić pod jego opieką Wiktorii. Tę ufność kobieta tłumaczy, że Jerzy O. jest ojcem dziesięciorga dzieci, z których najmłodsze ma 11 lat. - Żałuję - Tadeusz D. przyznał, że zostawiając córeczkę pod opieką pijanego mężczyzny, naraził ją na niebezpieczeństwo.

To zabójstwo

Prokuratur nie miał wątpliwości, że to zabójstwo, a nie tylko spowodowanie śmiertelnych obrażeń.

- Jeśli ktoś uderza dzieckiem o ścianę, musi przewidzieć, że ono nie przeżyje - wyjaśnia prokurator Kloc. - Przecież to bezbronne dziecko, które nikomu nie mogło zagrażać, czy w jakiś sposób sprowokować. Sprawca dokładnie wiedział, co czyni.

To właśnie stwierdzili biegli psychiatrzy. W chwili zbrodni Jerzy O. był całkowicie poczytalny, ale jego osobowość spaczyło pijaństwo. Jerzemu O. grozi od ośmiu lat więzienia do dożywocia.

Rodzicom niemowlęcia do pięciu lat. Jerzy O. i Tadeusz D. dodatkowo odpowiedzą za jazdę po pijanemu. Obaj już wcześniej byli za to karani i mają sądowy zakaz kierowania pojazdami. Pijani jeździli po alkohol. Sprawę osądzi Sąd Okręgowy w Słupsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza