Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt pracowników w chińskim markecie

Zbigniew Marecki [email protected]
Chiński market w Słupsku.
Chiński market w Słupsku. Fot. Krzysztof Tomasik
Dzisiaj nie zostanie otwarty pierwszy chiński market w Słupsku. Powód: zbuntowały się kobiety, które miały w nim pracować.

Jak już informowaliśmy, pierwsze chińskie centrum handlowe w Słupsku powstaje na pierwszym piętrze dawnego budynku Rolniczego Domu Towarowego przy ul. Kopernika.

Chińczycy wynajęli tam tysiąc metrów kwadratowych, które od kilkunastu dni przygotowują do nowej funkcji. Rozładowują chińskie towary, które mają być tam sprzedawane. Jednocześnie kompletują załogę.

Przed kilku dniami zatrudnili sześć młodych kobiet, które pomagały im w rozładowywaniu towarów, ich układaniu na półkach i metkowaniu cenami. Wczoraj jednak pracownice się zbuntowały i porzuciły pracę u chińskich przedsiębiorców.

- Odniosłyśmy wrażenie, że Chińczycy nas oszukują. Liczyłyśmy na stałą pracę, a wychodzi na to, że im chodziło o tanią siłę roboczą, która pomoże im w ciągu miesiąca zorganizować i przygotować do otwarcia ich sklep - opowiadają kobiety, które nie chcą się przedstawiać.

Powiedziały nam, że ze wstępnych rozmów z chińskim pracodawcą, poprzez tłumacza, wynikało, że mają zarabiać po 900 złotych miesięcznie.

- Oni po prostu podzielili tę kwotę na 30 dni i uważali, że tak będzie dobrze. Chcą nam wypłacać dniówki - opowiadają słupszczanki.

Po kilku dniach pracy nie dostały żadnego dokumentu potwierdzającego zatrudnienie. Twierdzą też, że Chińczycy zaczęli je traktować coraz gorzej.

- Pracowałyśmy w sobotę i niedzielę od godz. 9 do 17, a oni stawali się coraz brutalniejsi. Przestali nam pomagać, a za to rzucali w nas kartonami - relacjonują. - Tłumaczka, która tłumaczyła Chińczykom pretensje pracownic, też stawała się nieprzyjemna. Mówiła, że nie interesują ich nasze żale.
Ostatecznie jednak tłumaczka pomogła im wynegocjować zapłatę za dotychczasową pracę. Po długich targach otrzymały po 35 złotych na rękę za każdy dzień pracy.

- Oczywiście nie było mowy o żadnym podatku lub zapłaceniu ubezpieczenia - mówią młode kobiety. - Tym powinna się zająć Państwowa Inspekcja Pracy - dodają.

- W tym tygodniu nie pójdziemy na kontrolę do Chińczyków, bo już wszyscy moi pracownicy mają rozdysponowaną pracę, ale na pewno trafimy do chińskiego marketu w poniedziałek - mówi Ryszard Ossowski, p.o. dyrektora słupskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. - Dobrze by było, gdyby panie, które zrezygnowały z pracy, poinformowały nas oficjalnie o tym. W innej sytuacji Chińczycy mogą się wyprzeć, że kogokolwiek zatrudniali.

Wczoraj po południu w chińskim markecie przu ul. Kopernika w Słupsku było trzech Chińczyków montujących telewizor oraz drobna Polka rozwieszająca swetry na wieszakach.

- Widziałam, jak dziewczyny odchodziły. Ja zostałam na próbny miesiąc. Też nie mam pisemnej umowy - powiedziała pracownica. Gdy próbowaliśmy zapytać Chińczyków, dlaczego rozstali się z szóstką pracownic, zadzwonili do tłumacza.

Ten przetłumaczył im pytania, po czym przerwało się połączenie. Wtedy Chińczycy roześmiali się i wrócili do swojej pracy. Otwarcie chińskiego marketu ma być przesunięte na 10 grudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza