Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cenna lekcja życia od Beaty Tyszkiewicz

Rozmawiał: Kuba Zajkowski
Jak mówi aktorka, najwięcej nauczyła się na planie od Beaty Tyszkiewicz. z aktorką Martą Żmudą - Trzebiatowską
Jak mówi aktorka, najwięcej nauczyła się na planie od Beaty Tyszkiewicz. z aktorką Martą Żmudą - Trzebiatowską
- Rola w komedii romantycznej "Nie kłam, kochanie" to dla mnie filmowy debiut - mówi Marta Żmuda Trzebiatowska.

- Kogo grasz w "Nie kłam, kochanie"?

- Anię, prostolinijną, szczerą i nieśmiałą dziewczynę. To wrażliwa osoba, która podchodzi idealistycznie do życia. I, co ważne dla fabuły filmu, brzydzi się kłamstwem.

- Twoja bohaterka szuka miłości?

- Kocha się w Marcinie (Piotr Adamczyk). Ale jest przekonana, że nie ma u niego szans jako dziewczyna z sąsiedztwa. Wydaje jej się, że nie pasuje do eleganckiego, obracającego się w wyższych sferach, ukochanego. Ma z nim kontakt, ale on nie zwraca na nią uwagi.

- Czym zajmuje się Ania?

- Studiuje architekturę krajobrazu i pielęgnuje ogrody. Kocha kwiaty. Nawet z nimi rozmawia. Dogląda między innymi roślin, które znajdują się na tarasie mieszkania Marcina.

- Widzowie przyzwyczaili się, że grasz bardziej drapieżne postacie...

- Rzeczywiście, moje bohaterki z "Magdy M.", "Twarzą w twarz" czy "Dwóch stron medalu" są - w przeciwieństwie do Ani - energiczne i pewne siebie. Pierwszy raz mam możliwość zmierzenia się z nieśmiałą i niepewną postacią. To trudne, ale i ciekawe doświadczenie. Myślę, że dzięki tej roli widzowie będą mieli okazję zobaczyć mnie z innej strony.

- "Nie kłam, kochanie" to twój filmowy debiut. Byłaś czymś zaskoczona na planie?

- Nad scenami do filmu dłużej się pracuje, jest więcej przymiarek i prób kamerowych. Za to ujęcie robi się zazwyczaj za pierwszym albo drugim razem. To odwrotnie niż w serialu. Początkowo ten system pracy wywoływał u mnie niepokój (śmiech). Musiałam się dostosować.

- Przyglądałaś się na planie, jak pracują Beata Tyszkiewicz i Grażyna Szapołowska - diwy polskiego kina?

- Więcej scen miałam z Beatą Tyszkiewicz. Obserwując ją, uczyłam się, jak grać w filmie. Spotkanie z nią było cenne nie tylko z perspektywy zawodowej. Bardzo mi się przydało także prywatnie. W przerwach między ujęciami, w garderobie czy kawiarni, pani Beata dawała mi prawdziwą lekcję życia. Zdradziła nawet swoje poglądy na temat relacji damsko-męskich.
To prawdziwa gwiazda i niezwykła kobieta. Ma wielką klasę. Jest taka, jaką ją sobie wyobrażałam. Nie rozczarowała mnie.

- Wykorzystałaś jej rady?

- Pani Beata stwierdziła, że koniecznie musi zobaczyć mojego narzeczonego. Powiedziała, że chce sprawdzić, czy się dla mnie nadaje. Umówiłyśmy się, że zaaranżujemy przypadkowe spotkanie w kawiarni, żeby mogła, siedząc przy sąsiednim stoliku, obserwować i notować (śmiech).
- Lubisz komedie romantyczne?

- Pewnie! Gdy jestem zmęczona po całym dniu pracy i mam ochotę iść do kina, nie wybieram ambitnych filmów, tylko komedie romantyczne albo kreskówki. Oglądając je, odreagowuję stresy. Lubię takie filmy, bo pokazują lepszy, bajkowy świat, do którego można na chwilę uciec. No i zakończenie zawsze jest takie, jakie chcę, żeby było (śmiech). Po takim seansie wychodzę z kina i wierzę, że wszystko jest możliwe, a życie - piękne. Poważniejszy repertuar wybieram wtedy, gdy jestem wypoczęta.

- Masz już jakieś plany zawodowe na najbliższe miesiące, czy udasz się na zasłużony odpoczynek?

- Na razie szykuję się do podróży na Maltę, gdzie powstanie część zdjęć do "Nie kłam, kochanie". Nadal będę grać w serialu "Dwie strony medalu" i prowadzić program "Przymierzalnia" w telewizji ZigZap. Może w grudniu uda mi się pojechać do rodzinnego domu albo na wakacje. Jeszcze nie wiem, gdzie się wybiorę, ale na pewno w poszukiwaniu słońca.

- Niedawno przymierzałaś się do kupna mieszkania w Warszawie. Masz to już za sobą?

- Na razie wynajmuję mieszkanie. Jestem z niego bardzo zadowolona. W końcu znalazłam miejsce, w którym się dobrze czuję.

- Długo go szukałaś?

- Odkąd mieszkam w Warszawie, przeprowadzałam się sześć albo siedem razy.

- Wypracowałaś już jakąś technikę przeprowadzek?

- Niezmiennie ich nie lubię. Chociaż znajduję w nich też pozytywy. Gdy się pakuję, robię przy okazji remanent i wyrzucam mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Dzięki temu w nowym mieszkaniu przez pewien czas jest porządek (śmiech).

- Kiedy ostatnio odwiedzałaś rodzinne strony?

- Byłam w Przechlewie na Wielkanoc. Ale widziałam się z rodziną także w lecie. Odwiedzili mnie w Warszawie rodzice i młodszy brat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza