Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kutynia: W "Kryminalnych" nie zabraknie zagadek

Redakcja
Ewa Kutynia.
Ewa Kutynia.
Rozmowa z Ewą Kutynią, aktorką, która zyskała popularność i sympatię dzięki roli policjantki Zuzi Ostrowskiej w "Kryminalnych".

- Zadebiutowała pani na małym i dużym ekranie sześć lat po ukończeniu szkoły teatralnej. Dlaczego tak długo kazała pani czekać na siebie widzom?

- Moja przygoda z telewizją zaczęła się, gdy uczyłam się jeszcze w szkole teatralnej. Zagrałam rolę Infantki w spektaklu Teatru Telewizji "Diabeł Przekorny" w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego. Mam także na koncie kilka małych ról, między innymi w "Na dobre i na złe" i "Co słonko widziało" w reżyserii Michała Rosy. Równocześnie, a w zasadzie przede wszystkim, cały czas pracowałam w teatrze. To, z czym mogłam się zmierzyć na scenie Teatru Śląskiego, sprawiało mi dużą radość, dawało satysfakcję i mobilizowało do ciągłych poszukiwań. Dlatego nie tęskniłam za czymś więcej.

- A może utrudnieniem było to, że na stałe mieszka pani w Katowicach, z dala od siedzib agencji aktorskich i castingów?

- Rzeczywiście, zorganizowanie życia teatralno-filmowego z takiej odległości nie jest łatwe. Sam przyjazd na casting wiąże się z wygospodarowaniem wolnego dnia i zakupem biletów, na które czasem nie wystarcza z gaży teatralnej. A castingi w Warszawie do różnych przedsięwzięć, mniej lub bardziej artystycznych, są organizowane kilka razy w tygodniu

Poza tym to kwestia wyboru. W Katowicach, pomimo tego, że to może nie jest najpiękniejsze miejsce na ziemi, czuję się bezpiecznie i dobrze. Na razie nie widzę więc powodów, żeby przeprowadzać się do Warszawy i sześć razy w tygodniu chodzić na castingi. Jestem leniem, nie potrafię załatwiać swoich spraw i zabiegać o kolejne role.

- W końcu jednak wybrała się pani na casting, dostała rolę w "Kryminalnych" i od dwóch lat łączy pracę w teatrze i serialu. Jak się to udaje?

- Na szczęście spotyka mnie zrozumienie ze strony zmieniających się dyrektorów teatru i produkcji "Kryminalnych". Moi pracodawcy akceptują to, że mam inne zobowiązania. Wszyscy muszą włożyć trochę wysiłku, żeby to ze sobą zgrać, ale jakoś się udaje.

Problemem stają się czasem dojazdy z Katowic do Warszawy. W dwie strony to niemal sześć godzin. To dość uciążliwe. Staram się jednak jakoś wykorzystywać czas, który spędzam w drodze. Czytam książki, obserwuję ludzi albo zwijam się w kłębuszek i śpię. Mam opracowane najwygodniejsze pozycje.
- Współpasażerowie panią rozpoznają?

- Czasem, ale zazwyczaj nie są nachalni. Wiodę spokojne życie, nie jestem nieustannie nagabywana, nikt nie rozdrapuje moich autografów.

- A co, jeśli panią rozpoznają i mają wielką ochotę na długą, wyczerpującą dyskusję?

- Jeżeli mają coś do powiedzenia, rozmawiam z nimi i podróż staje się ciekawsza. A gdy ktoś jest męczący, zazwyczaj udaję, że zasypiam. Natomiast najfajniej jest obserwować. Można wyciągnąć z tego wiele wniosków. Każdy człowiek jest inny. I to jest fascynujące.

- Wykorzystuje pani w życiu codziennym, oprócz sytuacji, w których udaje, że zasypia, swoje aktorskie umiejętności?

- Raczej nie, bo to nie ma sensu. Z każdym problemem trzeba stanąć twarzą w twarz i próbować go rozwiązać. Jeśli wykorzystuję aktorskie umiejętności, to tylko w bardzo banalnych sytuacjach.

- Co w nowych odcinkach spotka aspirant Zuzię Ostrowską?

- W serialu nie zabraknie kryminalnych zagadek, które będzie rozwiązywała brygada komisarza Adama Zawady (Marek Włodarczyk - przyp. aut.). A Zuzia, jak zwykle, będzie pełniła z wielkim oddaniem swoją służebną rolę, szukając śladów i świadków.

- Zuzia i Szczepan, którego gra Tomasz Karolak, od dawna mają się ku sobie. Jak w nowych odcinkach ułożą się ich relacje?

- Przede wszystkim nadal będą partnerami w pracy. Utrzyma się między nimi także ta sama temperatura emocjonalna. Cały czas coś będzie wisiało w powietrzu. Cieszę się, że tak jest, bo dreszcze emocji w relacjach damsko-męskich są zawsze mile widziane.

- Gra pani również w "Ekipie". Jak pracowało się z Agnieszką Holland, która reżyserowała ten serial?

- Na początku podchodziłam do pracy na planie "Ekipy" z lękiem. Obawiałam się spotkania z wielką Agnieszkę Holland. Ale ona jest tak skromnym i ujmującym człowiekiem, że to poczucie natychmiast opadło. Agnieszka ma niesamowitą zdolność otaczania ludzi płaszczem ochronnym akceptacji.

Dawała mi poczucie, że skoro mnie wybrała na castingu, to nie mam się czego bać. Z Magdą Łazarkiewicz i Kasią Adamik tworzą niezwykle profesjonalny reżyserski trójkąt. Poza ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa, które dawały wszystkim na planie, również wymagały. Choć rola Marty Kołodziejczyk jest niewielka, praca nad tym serialem była dla mnie ogromną przyjemnością i cennym doświadczeniem.

- Interesuje się pani polityką?

- To, co się w tej chwili dzieje, jest dołujące. Politycy dawno przekroczyli granicę dobrego smaku. Cierpliwość ludzi jest już na skraju wyczerpania. Brak nam autorytetów. Zresztą "Ekipa", dzięki instynktowi Agnieszki Holland, idealnie wplotła się w tę sytuację. Dobrze, że serial pokazuje taką sferę życia publicznego, bo to nas wszystkich otacza.

Mimo że doniesienia o kolejnych aferach mnie odrzucają, ciekawość jest silniejsza i ciągle sprawdzam, co się dzieje w polityce.

- Ma Pani dużo obowiązków zawodowych. Wystarcza czasu na zajmowanie się domem?

- Nie jestem szczególnie obowiązkowa (śmiech). Co prawda umiem gotować, ale nie przepadam za tym. Nie serwuję mojemu mężowi codziennie obiadów, co w tradycyjnych śląskich domach jest normą. Gotujemy na zmianę, a jak nam się nie chce tego robić, jemy kanapki. Często kończy się też tym, że przynoszę do domu jedzenie w styropianowych pudełeczkach od pani Róży, która pracuje w moim teatrze.

- Pochodzi pani ze Śląska?

- Nie, ale od ośmiu lat mieszkam w Katowicach. Nauczyłam się żyć obok Ślązaków. To bardzo życzliwi ludzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza