Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartek Fieducik - najlepszy karateka 2007 roku.

Redakcja
Bartek Fieducik walczył już także w barwach reprezentacji kraju.
Bartek Fieducik walczył już także w barwach reprezentacji kraju.
Rozmowa z Bartkiem Fieducikiem, słupszczaninem uznanym najlepszym karateką 2007 roku.

- Zostałeś wybrany najlepszym karateką oyama Polski w 2007 roku. Czy w poprzednich latach myślałeś kiedykolwiek o podobnych zaszczytach?

- Myślałem wiele razy, chyba jak każdy sportowiec, by znaleźć się na szczycie w swojej dyscyplinie. Wiele razy poznałem jak smakuje gorycz porażki, zastanawiałem się czy nie dać sobie spokoju z karate. Dawałem z siebie wszystko, a jednak wracałem z zawodów bez niczego. Wytrwałem. Udało mi się zdobyć mistrzostwo Polski. Potem wyjechałem do USA na Puchar Świata i tam byłem drugi. Po powrocie zdobyłem Puchar Polski i Tytuł Najlepszego Zawodnika Turnieju. Kiedyś zastanawiałem się czy będę miał choć jedno z tych osiągnięć na swoim koncie... Teraz zostaje wybrany także Najlepszym Karateka w 2007 roku. To wszystko jednak nie przyszło tak nagle. To pierwszy tak udany rok w mojej karierze. Poprzedziło go jednak 8 lat żmudnych treningów.

- Czy czujesz się tak naprawdę najlepszym polskim zawodnikiem? Czy we własnej ocenie dojrzałeś do tego zaszczytu - jak ci się wydaje?

- To trudne pytanie. Nie czuję się najlepszy...to inni uznali, że byłem najlepszy. Miło mi z tego powodu. Nigdy jednak bym o sobie nie powiedział, że jestem najlepszy. Ja robię swoje, a inni patrzą i oceniają!

- Mam wrażenie, że masz bardzo duchowe podejście do sportu. Jak to pogodzić z wszechobecna siłą i rywalizacją w karate?

- Karate jest dla mnie czymś więcej niż tylko sportem. To sposób na życie. Moim obowiązkiem jako karateki jest dać z siebie wszystko...nieważne czy na macie, w ringu czy zwyczajnie mierząc się z przeciwnościami losu i problemami dnia codziennego.

- Jesteś jeszcze stosunkowo młodym zawodnikiem, przed tobą jeszcze kilka lat uprawiana tego sportu. Czy nie zastanawiałeś się nad zmianą stylu, tak by np. udało ci się wystąpić w igrzyskach olimpijskich albo powalczyć o nie? Taekwondo daje taką możliwość.

- Niestety Polska to nie Japonia, gdzie karate jest czymś naprawdę ważnym i bardzo medialnym. W Europie i w samej Polsce karate nie cieszy się wielką popularnością - przekonuję się także o tym w Słupsku. Chcę jednak sprawdzić jak wysoko zajdę w karate. Moim marzeniem jest pojechać do Japonii i móc walczyć na "świętej ziemi". Za 4 lata odbędą się tam mistrzostwa świata, chciałbym tam być. Kwestia obecności karate na igrzyskach jest dyskutowana od wielu już lat. Igrzyska byłyby czymś pięknym, ale szanse na to są niewielkie. Teakwondo olimpijskie nie jest niestety sportem kontaktowym, mnie interesuje prawdziwa walka. Dlatego bliżej mi do kickboxingu i formuły K1. Tam też będę chciał spróbować swoich sił. Ja po prostu muszę się sprawdzać. Ile jeszcze mogę z siebie dać? Jak wysoko mogę zajść? Te pytania nie dają mi spokoju.

Sukcesy Fieducika

Sukcesy Fieducika

III miejsce - IV Mistrzostwa Polski PFK w Full Contact Karate, Brzeszcze.
I miejsce - XII Mistrzostwa Polski Seniorów PFK, Bielsko-Biała.
II miejsce - I Puchar Świata w Full Contact Karate "Kanreikai Open", Danbury, USA.
I miejsce - VIII Puchar Polski PFK "Oyama Top", Andrychów.
Trener: Sensei Waldemar Leończyk 4 dan.

- Godzisz treningi z pracą w kancelarii i pisaniem pracy doktorskiej. Znasz innych akademików - karateków? Czy myślałeś co będzie jeśli kiedyś będziesz musiał wybierać między sportem a nauką?

- Cóż mam chyba dość nietypowe hobby jak na doktoranta i nauczyciela akademickiego. Wielu moich znajomych trenujących różne sporty walki studiuje jeszcze lub już studiowało. Mam np. kolegę architekta i lekarza. Oczywiście, im bardziej profesjonalnie podchodzi się do sportu i chce się tam odnosić sukcesy coraz mniej czasu starcza na inne sprawy. Z nauki nigdy nie zrezygnuje...to moje drugie hobby. Może to dziwnie zabrzmi ale ja lubię się uczyć. Na szczęście prof. Mieczysława Zdanowicz, moja promotor, jest dla mnie bardzo wyrozumiała i przymyka oko na moje nieobecności. Także moja pracodawczyni mec. Aleksandra Gibuła patrzy przychylnie na moje hobby. Pozdrawiam obie panie!

- Jedną z nagród podarowałeś rodzicom. Jak oni podchodzili do twojego zamiłowania do tego sportu?

- Tak podarowałem im, otrzymaną jako Najlepszy Zawodnik Pucharu Polski, wycieczkę do dowolnie wybranego kraju w basenie morza Śródziemnego. Zawdzięczam im naprawdę wiele. Tak chciałem się im odwdzięczyć. Moja mama to mój największy przyjaciel i "główny sponsor". Z kolei to właśnie ojciec nauczył mnie, by wymagać od siebie jak najwięcej, i że jeśli już coś się robi, to robi się to do samego końca. Staram się o tym nie zapominać.

- Czy byłeś kiedyś zmuszony korzystać ze swoich umiejętności wyniesionych z karate poza halą sportową?

- Im dłużej trenuję, tym bardziej jestem świadom niebezpieczeństw związanych z użyciem siły przeciw drugiemu człowiekowi. Chociaż kocham walczyć, to brzydzę się przemocą. Naprawdę ciężko mnie sprowokować do bójki. Za walkę na ulicy nikt mi nie da medalu ani nie zapłaci. Nikomu nie muszę nic udowadniać. Jakiś czas temu pod jednym ze słupskich lokali zostałem wplątany niestety w niezłe zamieszanie. Chociaż starałem się uniknąć konfrontacji z pewnym jegomościem, to on bardzo nalegał. Cóż, zderzenie z rzeczywistością okazało się dla niego bardzo przykre i bolesne, można powiedzieć, że wpisał się w program moich kolejnych sparingów.
Pomorski Klub
Pomorski Klub Oyama Karate Słupsk w rankingu polskich klubów oyama, za 2007 rok uplasował się na szóstym miejscu. Wśród dziewcząt Paulina Butkiewicz otrzymała wyróżnienia za dokonania w 2007 roku. Wywalczyła w nim mistrzostwo Polski juniorek i drugie miejsce w Pucharze Polski.
Szkoleniowcem w słupskim klubie jest Waldemar Leończyk (4 dan).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza