Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat oszukanego człowieka

Fot. Sławomir Żabicki
Stanisław Irzyk.
Stanisław Irzyk. Fot. Sławomir Żabicki
W sobotę opisaliśmy za policyjnym meldunkiem sprawę 70-latka spod Słupska, który stracił 40 tys. zł, kupując jako złote, bezwartościowe monety.

Wczoraj oszukany Stanisław Irzyk z Włynkowa przyszedł do naszej redakcji, aby opowiedzieć dokładnie całą historię.

- To nie głupota i pazerność mną kierowały. Ja wiedziałem, że mi te pieniądze ukradną, ale bezmyślnie robiłem wszystko, co mi kazano. Byłem jak amoku - zaczyna relację Stanisław Irzyk.

Przypomnijmy. W ubiegły czwartek na ul. Starzyńskiego do pana Stanisława podszedł młody mężczyzna, który chciał mu sprzedać złote monety. - Ja nie chciałem ich brać - zastrzega Irzyk. - Ale nagle podszedł drugi facet starszy i powiedział, że się dowie, ile za nie można dostać. Po 15 minutach wrócił i powiedział, że można na nich zarobić. Ja nie chciałem w tym brać udziału, ale ten drugi zaczął mnie namawiać, żebym wybrał oszczędności i jemu pożyczył, a zyskiem się podzielimy. Ja już wtedy wiedziałem, że mnie oszukają. Stałem jak zamurowany i nie byłem w stanie nic zrobić. Nie wiem, co się ze mną stało.

Mężczyzna poszedł do pobliskiego banku BGŻ, gdzie trzymał oszczędności i wybrał wszystko. 44 882 zł urzędniczka spakowała mu do reklamówki. - Teraz wiem, że mogłem temu wtedy zapobiec - opowiada oszukany.

- Mogłem powiedzieć o wszystkim urzędniczce, prosząc aby mi nie dała tych pieniędzy. Mogłem zadzwonić po syna, żeby po mnie przyjechał. Mogłem wezwać policję. Nie zrobiłem nic. Gęby nie mogłem otworzyć. Wziąłem te pieniądze. Oni na mnie czekali. Wykonywałem ich polecenia jak opętany - wspomina pan Stanisław.
Zdaniem staruszka został on podtruty. - Jeszcze przed bankiem dali mi do kieszeni pięć tysięcy złotych w starych, brudnych banknotach jako zastaw - mówi.

- Jestem przekonany, że one były nasączone jakimś narkotykiem albo gazem. Bo ja nie wiedziałem, co robię. Dopiero później, jak już mi te pieniądze zabrali z kieszeni, to po 15 minutach wróciłem do siebie i poszedłem na policję.

Pan Stanisław opowiada o torturach psychicznych, jakie później przeszedł. Trzy dni nie spał i nic nie mówił rodzinie. Pieniądze zbierał dla dzieci i na pogrzeb. - Nawet wieszać się chciałem, ale w zacząłem się modlić i to pomogło - kończy oszukany.
Irzyk był w banku, i na policji.

Pokazano mu nagranie kamer miejskich z podobnej kradzieży na ulicy Wojska Polskiego w ubiegłym roku. Rozpoznał sprawców. Niestety, policja jeszcze ich nie ujęła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza