Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal w schronisku dla zwierząt

Fot. Krzysztof Tomasik
Barbara Aziukiewicz
Barbara Aziukiewicz Fot. Krzysztof Tomasik
Sześć psów wydało słupskie schronisko miejscowemu weterynarzowi kilka dni temu. Chwilę po tym zwierzęta... wyparowały.

Lekarz tłumaczy, że dał je niemieckiemu małżeństwu. Tymczasem Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami skierowało sprawę do prokuratury.

10 marca 2008 roku Krzysztof Radziejewski, lekarz weterynarii ze Słupska, pojechał do schroniska. Chciał wziąć sześć psów. Otrzymał je jeszcze tego samego dnia. Pracownicy schroniska przywieźli mu je sami. Jak twierdzi lekarz, chwilę po tym oddał je niemieckiemu małżeństwu.

- Przyjechali do mnie trzy dni wcześniej. Chcieli, bym załatwił im sześć psów. Zgodziłem się, bo po prostu chciałem zarobić na paszportach i czipach - stwierdza Radziejewski.

12 marca przyjechali do niego inni pracownicy schroniska.

- Chcieliśmy, by wypełnił karty adopcyjne. Okazało się, że psów już nie ma. Bardzo nas to zaniepokoiło - mówi Renata Cieślik.

Kim byli zleceniodawcy Radziejewskiego, nie wiadomo. On - jak twierdzi - nie zna ich personaliów. Wie tylko, że chcieli zabrać psy pod Bytów. Nie zna ich numeru telefonu. Pamięta tylko, że po psy przyjechali białym busem. Ale nie pamięta nawet, czy był to stary, czy nowy samochód.

- Przychodzi do nas mnóstwo ludzi. Nikogo nie legitymuję. Nawet nic na tym nie zarobiłem, bo ostatecznie małżeństwo zrezygnowało i ze szczepień, i z czipów - opowiada lekarz.

Psy wydał Radziejewskiemu Ryszard Karbowiak ze schroniska. Miał obowiązek dopilnować, żeby weterynarz wypełnił karty adopcyjne zwierząt. Takie musi wypełniać każdy, kto bierze psa.

- Ja znam pana Radziejewskiego wiele lat. Byłem szczęśliwy, że te psy trafią w dobre ręce. Tak zapewniał mnie lekarz - tłumaczy Jerzy Szyszko, kierownik słupskiego schroniska. - Mam miesiąc na ewentualne podjęcie decyzji personalnych.

Kart nie wypełniono do dziś, bo nie wiadomo, gdzie się podziały psy.
Tymczasem Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami skierowało sprawę do prokuratury.

- Zniknięcie psów jest bardzo zagadkowe, a tłumaczenia pana Radziejewskiego niespójne. Sprawę powinny wyjaśnić organa ścigania - uważa Barbara Aziukiewicz, szefowa słupskiego TOnZ.

Michał Kowalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza