Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nastolatki nie znają obowiązkowych lektur

Fot. Justyna Wawak
Uczennice słupskiej "budowlanki" w szkolnej bibliotece.
Uczennice słupskiej "budowlanki" w szkolnej bibliotece. Fot. Justyna Wawak
Dzieci i młodzież z polskich szkół nie znają lektur szkolnych. Nauczyciele twierdzą, że winni są uczniowie.

Uważają, że są leniwi i wolą oglądać filmy i przeglądać internet niż czytać książki. Uczniowie bronią się, że lektury są nudne, przestarzałe i do niczego nie przydadzą im się w dorosłym życiu.

Tegoroczne egzaminy gimnazjalne pokazały jakie skutki niesie ze sobą nieznajomość szkolnych lektur. Część uczniów Gimnazjum nr 5 w Słupsku nie mogła zrobić najwyżej punktowanego zadania na teście, które polegało na scharakteryzowaniu jednego z bohaterów książek "Syzyfowe prace" lub "Kamienie na szaniec".

Problem polegał na tym, że niektórzy nauczyciele nie omawiali tych książek z dziećmi lub omawiali tylko ich fragmenty. Takie problemy zgłaszali rodzice gimnazjalistów m.in. ze Słupska, Gdyni i Gorzowa Wielkopolskiego.

Problem z czytaniem lektur szkolnych zaczyna się już w szkole podstawowej. - Niektórych książek dzieci chcą czytać, a do innych trudno je przekonać - mówi Magdalena Walkowiak, nauczycielka języka polskiego i pracownik Miejskiego Ośrodka Doradztwa Metodycznego w Słupsku. - W tym roku moja klasa chętnie czytała książkę "Ten obcy", ale Robinsona Crusoe znali tylko z opracowań. Widać uznali, że ta książka jest zbyt obszerna.

Wstręt do lektur szkolnych nasila się wśród uczniów z wiekiem. Pedagodzy ze szkół ponadgimnazjalnych zauważają, że około 80 procent ich uczniów wcale nie czyta.
- Uczniowie bazują na informacjach z internetu - tłumaczy Lucyna Szulc-Zacharzewska, polonistka i wicedyrektor Zespołu Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących w Słupsku. - Szczególnie odstraszają obszerne lektury pozytywistyczne, na przykład, "Lalka" lub "Trylogia". Chętniej zaczynają czytać, dopiero książki z okresu wojny i okupacji i bardziej im współczesne.

Uczniowie tłumaczą, że lektur nie czytają, bo są one przestarzałe, niezrozumiałe i ich znajomość do niczego nie przyda im się w życiu dorosłym. - Język książek ze średniowiecza trudno zrozumieć - mówi Anna, uczennica jednej z szkół ponadgimnazjalnych.

Zgodnie z wymaganiami programu nauczania lektury szkolne powinny być omawiane w całości. Chyba, że kanonie lektur wyraźnie zaznaczone jest, że nauczyciel ma omawiać fragmenty.

- Listę lektur układają zespoły eksperckie powoływane przez Ministra Edukacji Narodowej - informuje Anna Żdan z biura prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej. - Efekt prac ekspertów poddawany jest konsultacjom. Oznacza to, że każdy może zgłosić ewentualne uwagi i propozycje, które są następnie rozpatrywane przez zespoły eksperckie. Ostateczną decyzję w sprawie kształtu rozporządzenia podejmuje minister.

I właśnie dobór lektur jest kolejnym problemem. Lista książek zmienia się bardzo często. Swoje propozycje lektur wprowadzali w ciągu jednego roku dwaj ostatni ministrowie edukacji - Roman Giertych i Ryszard Legutko.

Teraz prace nad nową listą lektur prowadzi także MEN pod rządami obecnej mister Katarzyny Hall.

Marcin Prusak
Gimnazjum nr 5
Słuszne pretensje uczniów

Kuratorium Oświaty w Gdańsku sprawdziło program nauczania w słupskim gimnazjum nr 5. To efekt naszej wczorajszej publikacji, w której rodzice i uczniowie skarżyli się, że na testach kompetencji pojawiły się zagadnienia z lektur, których na lekcjach z młodymi ludźmi nie omawiano.

Jak się okazuje podobne problemy pojawiły się m.in. w szkołach w Gdyni i Strzelcach Opolskich. Chodzi o "Syzyfowe prace" i Kamienie na szaniec".
Jeszcze wczoraj na łamach "Głosu" dyrektor gimnazjum nr 5 Barbara Kujat twierdziła, że obie lektury na pewno były w szkole omawiane. Miały o tym świadczyć m.in. wpisy w szkolnych dziennikach.

Ustalenia kuratorium mówią jednak coś innego. Wczoraj przez kilka godzin wizytatorzy sprawdzali dzienniki, rozmawiali z uczniami, dyrekcją i nauczycielami.
Efekt? - "Kamieniom na szaniec" poświęcono tylko jedną godzinę lekcyjną, na której omawiano przeżycia i postawy młodych harcerzy - mówi Renata Kulik, starszy wizytator delegatury w Słupsku. - Natomiast "Syzyfowych Prac" w ogóle nie omawiano. Są zaplanowane w tej szkole dopiero na maj.

Z Barbarą Kujat nie udało nam się wczoraj skontaktować.
Ustalenia wizytatorów kuratorium trafią do Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, która dalej zajmie się sprawą.

Do sprawy powrócimy.

Mariusz Nowicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza